[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wychowawczych nie wzbudziły naszego zainteresowania, przymknęłam więc oczy i
rozparłam się wygodniej. Napłynęły do mnie obrazy świątecznych choinek. Białych,
udekorowanych złotymi wstążkami, zielonych, z welurowymi ptaszkami na gałązkach,
drzewek obwieszonych bombkami, szklanymi sopelkami i anielskim włosiem.
Przeżyłam szok, kiedy otworzywszy oczy, ujrzałam przed sobą długie nogi obleczone
ciemnym materiałem garniturowym.
Barney Simpson opadł na krzesło stojące naprzeciwko. Jego włosy znajdowały się
w jeszcze większym nieporządku niż podczas odwiedzin w mojej sali. Ciekawe, czy w
ogóle próbował je kiedyś zmusić do posłuszeństwa za pomocą jakichś specyfików.
 Muszę się wam do czegoś przyznać  zaczął.  Zaznaczyłem pani kartę, żeby Britta
dała mi znać, jak przyjdziecie.
 Dlaczego?  zapytał Tolliver, a ja usiadłam prosto, tłumiąc ziewnięcie.
 Bałem się, że wyjedziecie, jeśli nie ściągnę was tutaj i nie przypomnę o dzisiejszym
spotkaniu  przyznał Simpson z rozbrajającą szczerością.  Britta poinformowała
mnie o awarii komputerów podczas waszego wypisu, więc postanowiłem
wykorzystać sytuację.
 Należy pan do kościoła Doaka Garlanda?
 Bywam tam raz na jakiś czas  przyznał się bezwstydnie do czegoś, co większości
południowców nie przeszłoby przez gardło.  Nie praktykuję zbyt gorliwie, lubię sobie
pospać w niedzielę.
Zapewne oczekiwał reakcji typu:  A kto nie lubi? lub  My też często lenimy się w
niedzielę , ale nie miał na co liczyć z
mojej strony. W ogóle nie chodziliśmy z Tolliverem do kościoła. Nie do końca wiem,
w co wierzy Tolliver. Ja natomiast wierzę w Boga, ale nie w kościół. Kościoły
przyprawiają mnie o dreszcze. Przez ostatnie pięć lat byłam w kościele tylko raz, na
pogrzebie. Bliskość zmarłego dawała mi się we znaki. Przez całą ceremonię
brzęczało mi w głowie. Gdyby dzisiejsze spotkanie było pogrzebem Jeffa, a nie
wieczorem modlitwy za dusze wszystkich ofiar, na pewno odmówiłabym
uczestnictwa.
 Ma przemawiać Abe Madden  ciągnął Barney.  To będzie
interesujące. Sandra nic nie mówiła, ale i tak wszyscy wiedzieli, że
Abe nie miał zamiaru zająć się sprawą zaginięć, wbrew jej usilnym
staraniom. Nie jest też tajemnicą, że to przesądziło o wybraniu na
kolejną kadencję właśnie Sandry.
Barney Simpson skinął poważnie głową, a w jego okularach odbiły się wiszące na
suficie świetlówki.
 W takim razie spotkanie będzie bardziej kontrowersyjne niż
zwykła modlitwa  powiedział Tolliver.  Nasz rachunek jest
gotowy, tak? Naprawiliście system?
 Tak, komputery już działają. Robimy kopie zapasowe
dysków, żeby nie stracić danych, jeśli nastąpi odcięcie prądu
podczas śnieżycy. Zakładam, że słyszeliście prognozy?
Znalezliście nocleg?
 Owszem.
 Pewnie w motelu? Mieliście szczęście, że było jeszcze
miejsce.
 Nie  zaprzeczył Tolliver.  Wymeldowaliśmy się z pokoju.
Poszedł do okienka, by zakończyć sprawy rachunkowe.
Barney spoglądał na mnie wyczekująco, spodziewając się pewnie, że powiem, gdzie
się zatrzymaliśmy. Nie zrobiłam tego. Nie wiem,
skąd wzięła się ta moja niechęć. Mogłam ją usprawiedliwić tylko urazem głowy.
Zmusiłam się do kontynuowania konwersacji.
 Przyjdzie pan na spotkanie z żoną?  zapytałam, choć jego życie osobiste zupełnie
mnie nie interesowało.
 Rozstaliśmy się kilka lat temu  wyjaśnił z nutką żalu w głosie.  Wraz z córką
przeniosła się do Greenville.
 Ale widuje pan córkę?
 Tak, często przyjeżdża do Doraville. Ma tu wielu przyjaciół ze szkoły. Trudno
uwierzyć, że już studiuje. A pani ma dzieci?
 Nie.  Pokręciłam głową.
 Dzieci to tyleż samo radości, co i kłopotów  uśmiechnął się Simpson
pocieszająco, jakby chciał mnie zapewnić, że nie mam czego żałować, nie posiadając
własnych.
Wstałam i podeszłam do Tollivera, który odbierał od Britty rachunek.
 Może mógłbym zaprosić was na kolację?  zaproponował
Simpson, wprawiając nas tym w osłupienie.
Tolliver kątem oka sprawdził moją reakcję na tak niespodziewaną ofertę.
 Bardzo dziękujemy, ale mamy już plany. Miło nam jednak,
że pan o nas pomyślał.
 Tak, tak.
Britta zatrzasnęła okienko. Widziałam jej cień za mleczną
szybą. Wkładała płaszcz.
Szpital kończył pracę, w każdym razie częściowo.
Pożegnaliśmy się z Simpsonem i zaopatrzeni w kolejny plik recept także ruszyliśmy
do wyjścia.
 Strasznie samotny facet  podsumowałam.
 Wpadłaś mu w oko  mruknął Tolliver ponuro.
 Bzdura  zaprzeczyłam.  W ogóle nie patrzył na mnie jak na kobietę.
 To czemu tak bardzo chciał się z nami zaprzyjaznić?
 Jesteśmy dla niego swego rodzaju nowością. Nie spotyka chyba zbyt wielu ludzi
spoza miasteczka. Dużo czasu spędza w pracy. Stanowimy dla niego odmianę.
 Jak uważasz  wzruszył ramionami Tolliver.  Gdzie zjemy?
 To Doraville, nie mamy zbyt wielkiego wyboru.
 Na Sonic za zimno. Zostaje McDonald's i Satellite Steaks.
 W takim razie chodzmy na steki.
Satellite Steaks jest sieciowÄ… restauracjÄ… z niewyszukanymi
daniami, podobnÄ… do Golden Corral czy Western Sizzlin'. Tego wieczora, majÄ…c w
perspektywie nabożeństwo żałobne i paskudną pogodę, chyba wszyscy wpadli na
ten sam pomysł co my. W pełnej sali wyraznie wyróżniały się grupki przyjezdnych,
najprawdopodobniej głównie pracowników mediów, tubylców, zapewne rzadko
zaglądających tu w sezonie turystycznym, oraz kierowców, którzy wstąpili do lokalu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl