[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Serce Any z nagła przyspieszyło rytm. Vittorio tu był, zostawił dla niej paczkę?
Zaschło jej w ustach z tęsknoty i nadziei. Udało jej się sztywno skinąć głową i pozornie
beztroskim machnięciem ręki nakazać, by asystent przyniósł pakunek.
Długie i wąskie białe pudełko było przewiązane lawendową wstążką. Ana od razu
nabrała pewności, że to muszą być róże. Radość mieszała się w niej z lekkim rozczaro-
waniem; róże były piękne, aczkolwiek nieco zbyt zwyczajne. Ot, wyświechtany pomysł.
Niecierpliwie rozerwała opakowanie.
Vittorio przysłał jej pędy winorośli. Wpatrywała się w świeże listki i maleńkie per-
łowe grona. Nachyliła się, żeby odetchnąć ich bogatą wonią, i zauważyła lśniący bilecik.
 Nowy szczep wyhodowany z gatunków vinifera i rotundifolia, prosto z Ameryki.
Pomyślałem, że Cię to zainteresuje. V."
R
L
T
Obracała bilecik w palcach, po czym nieoczekiwanie przycisnęła go do ust. Przy-
mknęła powieki. To było coś znacznie lepszego niż róże i podejrzewała, że Vittorio był
tego w pełni świadom.
Czy miał to być gest romantyczny? Czy może raczej dowód, jakie korzyści przy-
niesie ich związek? Zresztą, jakie to miało znaczenie? Vittorio wiedział, co jej się spodo-
ba, a to ją szalenie ucieszyło.
Przez resztę dnia starała się już o nim nie myśleć, choć było to trudne, zważywszy
na to, że na biurku pyszniła się winorośl. Jej umysł rozpatrywał różne scenariusze. Co
będzie, jeśli się pobierzemy? Jeśli będziemy mieli dziecko? Czy będziemy szczęśliwi?
Te kuszące, niebezpieczne myśli krążyły w jej głowie przez tydzień. Niejeden raz
przyłapywała się na marzeniach na jawie. Prowadziła ze sobą spory, tworzyła argumenty
za racjonalnością małżeństwa z rozsądku.
Nie widywała Vittoria, ale codziennie miała od niego wieści. Przysłał jej artykuł o
nowym gatunku wina, tabliczkÄ™ gorzkiej czekolady, wodÄ™ toaletowÄ… o zapachu mimozy.
Ana chętnie przyjmowała prezenty, choć wiedziała, że Vittorio chciał ją w ten sposób
przekonać, że może im być dobrze ze sobą.
Wspominając ich wspólny wieczór, była skłonna się z nim zgodzić. Pragnęła jesz-
cze raz przeżyć coś takiego.
Minął tydzień, odkąd się z nim widziała. Gdy słońce zbliżyło się ku zachodowi,
Ana postanowiła pieszo wrócić z biura do domu. Miała do pokonania około pół kilome-
tra wijącej się wzdłuż winnicy drogi. Rozmyślała o otwierających się przed nią możliwo-
ściach. Mogła wyjść za mąż, mieć dziecko i własny dom. Nagłe zjawienie się Vittoria
obudziło jej ukryte pragnienia. Wątpiła, czy teraz udałoby się je znów pogrzebać.
Jeśli odmówi Vittoriowi, będzie musiała wrócić do monotonii życia wypełnionego
pracÄ… i rzadkimi spotkaniami na degustacjach, gdzie zjawiali siÄ™ starzy winiarze. Czy jest
na to gotowa? Czy na pewno przestanie pragnąć słodyczy jego pocałunków, dotyku sil-
nego ciała?
Musiała przyznać, że nie byłoby to łatwe, o ile w ogóle by się udało. Pragnęła się
znowu znalezć w jego objęciach, czuć dotyk jego rąk na swym wygłodniałym ciele.
R
L
T
Chciała się dowiedzieć, jak to jest płynąć wraz z nim w nurcie rzeki życia, o której
wspomniał jej ojciec.
Nie potrzebowała miłości. Poradzi sobie bez tego.
Przystanęła raptownie na środku drogi i głośno się roześmiała. Czyżby już podjęła
decyzję? Wyjdzie za mąż za Vittoria?
Ruszyła dalej, mając zachodzące słońce przed oczami. W oddali ujrzała Villę Ros-
so, z oknami rozjarzonymi w jego ostatnich promieniach. Niska kamienna fasada była jej
tak droga, tak dobrze znajoma. Jeśli wyjdzie za mąż, nie będzie tu już dłużej mieszkała.
Jej ojciec zostanie sam. Znów przystanęła. Czy jest na to gotowa? Lecz wiedziała, że oj-
ciec udzielił już planom Vittoria swojego błogosławieństwa. Decyzja, jaką musiała pod-
jąć, spoczywała na jej barkach coraz większym ciężarem.
Zbliżywszy się do domu, ujrzała na podjezdzie znajome szafirowe porsche. Samo-
chód Vittoria. Czekał na nią w środku. Na tę myśl jej serce zabiło żywszym rytmem.
Uświadomiła sobie z niedowierzaniem, że za nim tęskniła. Chciała, żeby się z nią zoba-
czył.
Zanim weszła do holu, pospiesznie przygładziła włosy i poprawiła ubranie.
Z gabinetu dochodziły głosy. Gdy weszła, Vittorio i jej ojciec przerwali ożywioną
rozmowę. Książę wstał na powitanie.
- Gawędziliśmy o tobie - powiedział ojciec, na co Ana zimno się uśmiechnęła.
- Czyżby? A to niespodzianka.
- Przyjechałem zaprosić cię na kolację - włączył się niezmieszany Vittorio.
Ana zawahała się. Bardzo chciała znów się z nim umówić, zarazem jednak obawia-
ła się tego. Nie była pewna, czy uda jej się ukryć prawdziwe uczucia, potrzebowała jesz-
cze czasu do namysłu...
- Nie jestem ubrana... - bąknęła niepewnie.
- Nie szkodzi.
Zerknęła na swe szare wełniane spodnie i zwykłą białą bluzkę.
- NaprawdÄ™?
- Ależ tak - odparł z uśmieszkiem.
R
L
T
Choć nie dodał niczego więcej, Ana nagle się domyśliła, że Vittorio jest pewien, że
reszta jej garderoby wygląda równie nieatrakcyjnie.
Dlaczego właściwie powinna się dla niego przebierać? Starać się o ładny wygląd -
o ile to było możliwe - gdy chodziło jedynie o układ biznesowy?
- Zwietnie. Pozwól chociaż, że umyję twarz i ręce. - Pospiesznie wyszła z gabinetu,
zdruzgotana jego obojętnością wobec jej stroju i wyglądu. Mimo wszystko pragnęła mu
się podobać. Pragnęła, żeby ją zauważał.
Wkrótce pędzili już szosą, z olbrzymią prędkością oddalając się od Villi Rosso.
Przez uchylone okna wpływało wonne powietrze wieczoru.
- Dokąd jedziemy? - spytała Ana, po raz kolejny odgarniając z twarzy niesforne lo-
ki.
- Do Wenecji.
- Jak to? - wykrzyknęła z przerażeniem. - Nie jestem na to przygotowana...
- Ja się tym zajmę - oznajmił Vittorio.
Ana opadła na siedzenie, zastanawiając się gorączkowo, co mógł mieć na myśli.
Wkrótce się dowiedziała. Vittorio zaparkował samochód i przeprawili się promem
do miasta. Widok wspaniałych, chociaż zniszczonych pałaców i uroczych wąskich kana-
łów, poprzecinanych łukowatymi mostkami, napełnił ją nieoczekiwanie otuchą i nadzie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl