[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w czasie wojny. Został wzięty do niewoli. A ona nie czekała
na jego powrót. Kiedy dziadek zaproponował jej pracę, od
razu skorzystała z okazji. Odkryłem, że ten człowiek żyje.
- Nie wierzę ci! - krzyknęłam. Jednak w głębi duszy
wiedziałam, że nie może się mylić. Hugh był perfekcjonistą i
nie mówił niczego, czego nie mógłby udowodnić.
- Obawiam się, że nie obchodzi mnie to, ale może
obchodzić Francescę. Wygadam wszystko, jeśli mi nie oddasz
tych dokumentów.
A więc to tak. Szantaż.
- Nie! - krzyknęłam - nie pozwolę ci...
Kuzyn obrócił się do mnie plecami i wyszedł. Patrzyłam
na niego. W mym sercu wściekłość mieszała się z nienawiścią
i strachem.
ROZDZIAA DZIEWITY
Jeśli Hugh wyobrażał sobie, że zdoła mnie zmusić do
współpracy, to się grubo mylił. Kochałam dziadka i nigdy
bym nie pozwoliła, żeby ktoś go skrzywdził. Musiałam się
jednak w jakiś sposób dowiedzieć czy stary Falcon, który tak
ciepło przyjął mnie w Siedzibie i traktował jak prawdziwą,
ukochanÄ… wnuczkÄ™, zdaje sobie sprawÄ™ z sytuacji. Okazja po
temu nadarzyła się następnej niedzieli.
Zjawiłam się w Wielkim Domu na lunch. Liz podała
polędwicę wołową, a do picia beaujolais, ulubione wino
dziadka. Jedząc łamałam sobie głowę nad tym, jak poruszyć
ten temat
Z trudności wybawiła mnie Włoszka.
- Alistair - powiedziała - teraz, gdy już wyzdrowiałeś,
możemy ogłosić dzień Zlubu. Czekaliśmy zbyt długo -
przerwała i obrzuciła mnie zimnym spojrzeniem. - Wiem, że
ty i twój obmierzły kuzyn chcielibyście nie dopuścić...
- Nie, ja nie - przerwałam jej. - To znaczy, jeśli nie... -
zaczęłam się plątać.
Napotkałam niewzruszone spojrzenie starego mężczyzny.
- Masz rację, Francesca. To będzie skromny ślub, Rosina.
Dziwiłam się, dlaczego o tym mówi. Przecież to było
jasne.
- Tylko rodzina i paru przyjaciół - ciągnął dalej.
- Nie chcę tutaj twojej rodziny - wtrąciła Francesca. - To
niesprawiedliwe. Ja nie mam kogo zaprosić - uniosła ręce w
dramatycznym geście.
"Oprócz męża" - pomyślałam kwaśno. Dziadek wstał od
stołu.
- Rosina, może się przejdziemy. Mam ochotę odwiedzić
kaplicÄ™.
Wyszliśmy z budynku. Dzień był smutny i szary. Ciężkie,
sepiowe chmury zdawały się zaczepiać o wierzchołki drzew.
Szliśmy wolno ścieżką, ramię w ramię. Pierwszy raz
wybraliśmy się do kaplicy. Zazwyczaj przechadzaliśmy się po
klifie, napawając się widokami morskich równin.
- Francesca nazywa taką pogodę dniami żałości. Gdy
jeszcze pływałem, bardzo nie lubiłem takiego nieba. Cisza
przed burzÄ….
"Nawet natura pomaga kuzynowi" - przebiegło mi przez
głowę.
Dotarliśmy do polanki i weszliśmy na cmentarz. Przy
grobie babci dziadek zatrzymał się i z dziurki na guzik wyjął
czerwoną różę. Ostrożnie, z szacunkiem położył kwiat na
nagrobku. Popatrzył przez chwilę na kamień, po czym
westchnÄ…Å‚.
- Była dobrą kobietą - rzekł, podkreślając słowa, jakby
oddawał należną cześć swej żonie. - Nigdy nie pogodziła się
ze śmiercią Andrew. Uwielbiała go. Nie chciała wierzyć, że
wszystko skończone. Gdyby tylko odnaleziono ciało. Może
łatwiej by to zniosła - chwycił mnie za rękę i przyciągnął do
siebie. - Sądziła, że jej syn tylko zniknął - mówił dalej - i że
kiedyś powróci. Przez pewien czas wszyscy tak myśleliśmy.
Szczególnie Hugh. Miał wtedy chyba dziesięć albo jedenaście
lat. Spędził z nami całe lato. Pózniej przez długi czas śniły mu
się koszmary. Budził się w nocy krzycząc, że wie, gdzie jest
wujek.
Dziadek cofnął rękę i rozłożył dużą, białą chustkę.
Energicznie wydmuchał nos.
- Słyszałem, że Hugh wrócił.
Przebiegł mnie dreszcz. Miałam wrażenie, że przeszłość
wciąż krąży nad nami, że te przeszłe dni dopiero teraz zbliżają
się do jakiegoś strasznego wypełnienia.
- Nie możesz go, dziadku, przekonać, żeby sobie
pojechał? - powiedziałam natarczywie. - Jest zdecydowany
narobić Francesce kłopotów - przerwałam bojąc się, że
powiedziałam zbyt dużo. Nagle, ośmielona sytuacją, dodałam:
- Dziadku, dlaczego żenisz się z Francescą?
Bałam się na niego spojrzeć, ale tylko zaśmiał się
przyjaznie.
- Kocham tę kobietę - odparł. - Zawsze kochałem. Chcę,
żeby nie martwiła się o przyszłość.
- Ale dlaczego czekałeś tak długo? Babka zmarła
osiemnaście lat temu.
Nie odpowiadał przez chwilę, po czym rzekł zdawkowo:
- Nie wydawało mi się to niczym pilnym. Aż do
niedawna. Wiesz, jestem starym niedołęgą, myślałem, że będę
żył wiecznie...
Pomyślałam o ich samotnym życiu w tym odległym
miejscu. Czy były to szczęśliwe lata? Miałam uczucie, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl