[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dla niego to biznes. CoÅ›, w czym ona kompletnie siÄ™ gubi.
- Nie możemy oboje mieć tego, czego chcemy, prawda?
- Niestety na to wygląda. - Popatrzył na nią chłodno.
R
L
T
No tak. Dlaczego się łudziła, że może być inaczej? Bo nagle na swej drodze spo-
tkała kogoś, kto obudził w niej życie? Bo zaczęła dopuszczać do głosu uczucia? Zapo-
mniała, że nie wolno jej tego robić.
Los bezlitośnie odbierał jej tych, na których jej zależało.
Może powinna się cieszyć, że opamiętanie przyszło teraz. Lepiej wcześniej niż
pózniej. Zanim oddała serce komuś, kto na to nie zasługuje.
- Straciłam chęć na jedzenie - powiedziała z wymuszonym spokojem. - Smaczne-
go. - Ruszyła do swojego pokoju. Będzie się trzymać, w razie gdyby za nią zawołał.
Niepotrzebnie. A przecież gdyby powiedział:  Kate, nie odchodz. Jestem bałwa-
nem".
Zadowolił się czymś prostszym, bardziej brutalnym. Wyszeptał tylko:
- Miłych urodzin, Kate.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Opadła na stary kręcony fotel Leona. Dziwne, ale lepiej czuła się w laboratorium
niż w domu z Grantem, jakby tu była otoczona przez przyjaciół, a nie przez wrogów. Po-
kręciła głową. Co za wariackie myśli.
To presja czasu tak na nią działa.
Zakręciła się, potem jeszcze raz. Tak lepiej się jej myślało. Dziś niedziela, lecz nie
ma mowy o odpoczynku. Powinna zabrać się do próbek i zapisów wskaznika. Problem w
tym, że zupełnie nie miała na to ochoty.
Wszystko przez Granta. To przez niego kolejną noc miała z głowy. Wpadała w eu-
forię na myśl, że odkrył to tajemnicze miejsce, przypominała sobie tchnienie jego od-
dechu, jak szeptał jej o tym do ucha. Nie czuła się wtedy zagrożona. Przeciwnie, wyry-
wała się do niego.
Czy powiedziałby jej, gdyby tak nie naciskała? Ukryłby to przed nią? Jest taki?
Gdyby kosztowne urządzenie monitorowało również pozycję, nie tylko czas i głę-
bokość! Może wtedy dałoby się coś ustalić.
Powiedział, że z jej twarzy wszystko łatwo wyczytać. Za to on ma twarz pokerzy-
sty. Wczoraj na kutrze nawet nie mrugnął, a może przepływali obok tego miejsca... Znów
wszystko wymyka się jej z rąk. Na tyle spraw nie ma wpływu. Jak wtedy, gdy była dwu-
nastoletniÄ… dziewczynkÄ….
Sięgnęła po mapę wybrzeża. Wczoraj zaznaczyła sześć miejsc dogodnych dla
uchatek. Tylko żadnej tam nie zobaczyła. Bez Granta może bardzo długo szukać. Kilka
miesięcy temu wcale by się nie przejmowała. Jako badaczka przyrody musiała nauczyć
się cnoty cierpliwości. Jednak sytuacja diametralnie się zmieniła. Czas mija nieubłaganie.
Został tylko niecały miesiąc.
Może uda się wynegocjować coś z nowymi właścicielami? Jest taka możliwość,
aczkolwiek trudno wiązać z nią wielkie nadzieje. Czy będą bardziej nastawieni na
ochronę natury niż Grant? Poszczęściło się jej z Leonem. Traf chciał, że zjawiła się w
odpowiednim momencie. Leo rozważał życiowe decyzje, a ona mimowolnie poruszyła w
nim czułą strunę.
R
L
T
Wiedział wszystko o żyjących tu rybach. Wtedy nie dziwiła jej jego wiedza, do-
piero z perspektywy czasu zrozumiała, że była wyjątkowa jak na farmera. Może Leo rze-
czywiście marzył o tym, by zostać rybakiem, jak twierdził John, i uznał jej badania za
ostatnią okazję, żeby przysłużyć się temu, co najbardziej go pociągało? To bardzo praw-
dopodobne. Grant uważał ojca za świetnego farmera, jednak rzeczywistość była inna.
Leo wypasał owce na jałowych terenach, nie obsadzał ziemi roślinami, które obniżały
zasolenie gleby. Gdy dowiedział się o chorobie, zaczął redukować stado i coraz mniej
zajmował się farmą.
Za to coraz dłużej siedział na wysokim brzegu i patrzył na morze.
- Och, Leo! - zawołała z bólem, myśląc o tym, że nigdy nie poszedł za swoim ma-
rzeniem.
- Kate?
Odwróciła się. Ten głos był tak bardzo podobny do głosu Leona. Słychać w nim
ten sam fatalistyczny smutek. Grant, stojąc w drzwiach, popatrzył na nią przenikliwie.
- Tak?
- Chodz. - Mówił z ociąganiem i z rezygnacją. - Chcę ci coś pokazać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl