[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uroczystości. O gimnazjum nie miał co marzyć, bo zajęcia Johna były do- 1
rywcze, a okresy bezrobocia coraz dłu\sze. Jack dalej roznosił gazety;
sprzedawał je tak\e w nocy na ulicach Oakland i brał ka\dą dodatkową pracę, jaka
tylko się nawinęła; zamiatał na przykład szynki w parkach Idora I i Weasel po
niedzielnych wycieczkach. Był obdartym, cię\ko pracującym chłopcem o twarzy
jaśniejącej uroczym uśmiechem; nieustępliwy w walce, szybko wpadał w gniew i był
niezmiernie wra\liwy.
W ciągu roku, dzięki ró\nym dodatkowym zajęciom, o których Flora nic nie
wiedziała, zdołał uciułać sześć dolarów, sumę stanowiącą cenę wolności w postaci
u\jH wanej łódki. Kiedy udało mu się zebrać jeszcze clolarB siedemdziesiąt pięć
centów, pomalował łódkę na jasno; następny miesiąc zarobków na boku przyniósł mu
dwa dolary na \agiel; a kiedy wreszcie zdobył jeszcze dolara i czterdzieści
centów na dwa wiosła, świat stanął przed nim otworem. Coraz dalej zapuszczał się
w ZatokÄ™ San
34
Francisco, unoszony odpływem docierał do Goat Island i łowił tam karmazyny, a
wieczorem wracał na fali przypływu; płynął w śladzie torowym promów; śpiewał
Marynarskie piosenki: Zrób go na glanc" i Whisky, Johnny, whisky", podczas gdy
wiatr okrywał białymi czepkami burzliwe fale i opryskiwał go pianą; przecinał
Zatokę na swej łódeczce, kiedy huczał wiatr południo-wo-zachodni, a potem
marynarze ze szkunera nazywali go kłamcą, gdy\ to, co robił, było niepodobne do
wiary.
Nie tylko się nie bał, ale był zuchwałym ryzykantem; im burzliwsza była pogoda,
tym więcej sobie pozwalał, bo morze nie budziło w nim lęku. Interesując się
własną osobą, często wmawiał sobie, \e jest wikingiem, potomkiem owych mocarnych
\eglarzy, którzy na otwartych łodziach przepływali Atlantyk, \e jest Anglosa-sem
i nale\y do wojowniczego plemienia bez trwogi w sercu. A \e naprawdę nie miał w
sercu trwogi i morze uwa\ał za \ywioł swoich przodków, rychło stał się jednym z
najwytrawniejszych \eglarzy pływających na łodziach po zdradzieckiej Zatoce.
Przez cały rok co dzień udawało mu się znalezć, między sprzedawaniem gazet a
ró\nymi posługami, godzinkę lub dwie, które spędzał na swej ukochanej łodzi.
Miał niespełna piętnaście lat, gdy ojczym, potrącony przez pociąg, doznał
cię\kich obra\eń. Mieszkali teraz nad Ujściem w starej ruderze, niesłychanie
brudnej. Wiele sąsiednich baraków zbudowano z części rozbitych lub
przeznaczonych na złom statków oraz rozebranych starych budynków. Dom Jacka nie
był skanalizowany. Chłopak chodził obdarty i cierpiał nieustanny głód, fizyczny
i umysłowy. Dostał pracę w fabryce konserw mieszczącej się w opuszczonej stajni
Strona 12
Stone Irving - Zeglarz na koniu
przy torach kolejowych. Zarabiał dziesięć centów na godzinę. Nigdy dzień pracy
nie trwał krócej ni\ dziesięć godzin, a zdarzało się, \e Jack pracował
osiemnaście i dwadzieścia godzin na dobę. Bywały tygodnie, \e wychodził z
fabryki najwczeÅ›niej o jedenastej w nocy. Potem dÅ‚ugo szedÅ‚ «o domu, bo nie stać
go było na powrót tramwajem. Kładł
:
się spać o wpół do pierwszej w nocy, a o wpół do szóstej rano ju\ potrząsała nim
Flora usiłując zedrzeć z niego kołdrę, której śpiący chłopak rozpaczliwie się
trzymał. Zwinięty w kłębek w nogach łó\ka, był jeszcze przykryty. Wreszcie Flora
mocno się zapierała i ściągała pościel na podłogę. Chłopiec trzymał się kołdry,
bo w pokoju było bardzo zimno. Zdawało się, \e runie głową na dół, ale ju\
świadomość zaczynała w nim kołatać, stawał
na nogi, był obudzony.
Ubierał się po ciemku, szedł do zatłuszezonego zlewu w kuchni i mył się umazanym
pomyjami mydłem, które nie chciało się pienić. Potem wycierał się mokrym,
brudnym, podartym ręcznikiem zostawiającym na twarzy pasma kłaków. Siadał do
stołu i jadł chleb popijając gorącą, mulistą cieczą, nazywaną w domu kawą. Na
dworze było zimno; dreszcz go oblatywał, gdy wychodził na ulicę. Gwiazdy nie
zbladły jeszcze na niebie, miasto było pogrą\one w ciemnościach. Wchodząc przez
fabryczną bramę spoglądał na wschód, gdzie przez poszarpany szczytami domostw
horyzont sączył się blady brzask. 1 stycznia 1891 roku otworzył w swym notesie
rubrykę pod tytułem: Finansowe przychody i rozchody", i zaksięgował stan
gotówki w kasie: piętnaście centów. Między pierwszym a czwartym stycznia wydał
pięć centów na cytryny i dziesięć na chleb z mlekiem, po czym nic ju\ nie mógł
kupić a\ do dnia wypłaty, kiedy otrzymał dziesięć i pół dolara, z czego opłacił
komorne w wysokości sześciu dolarów, a poza tym kupił masła, nafty, ostryg,
pestek, orzeszków, lodów, pączków i za dwadzieścia pięć centów proszków dla
Flory. Wpis wydatku w wysokości pięćdziesięciu centów na pranie świadczy, \e
Flora nie przykładała ręki, aby związać koniec z końcem.
Wlókł się cię\ko miesiąc za miesiącem. Jack nie mia: chwili wolnego czasu, \eby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]