[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypadkowy romans. Bała się, że zacznie krzyczeć, kiedy Rex jej
dotknie.
Nie. Nie będzie krzyczała. To tylko nerwy. Podobał jej się,
pociągał ją i pragnęła go. Wystarczyło, że wyszeptał jej imię, a już
ogarniało ją podniecenie. Jeżeli nie będzie się z nim kochać, to nie
przypomni sobie smaku miłości.
- DokÄ…d jedziemy?
146
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie rozumiem. - Popatrzyła w ślad za jego spojrzeniem i z
trwogą uświadomiła sobie, że znalezli się na drodze prowadzącej na
półwysep.
- Do ciebie czy do mnie?
- Hm....
- Do mnie - zadecydował.
- Dobrze ale...
- Ale co?
- Nie ma tam Emily?
W półmroku zobaczyła, że Rex pokręcił głową.
- Emily pojechała do domu. Zazwyczaj jest u mnie przez dwa
dni w tygodniu. Tym razem została dłużej z twojego powodu, ale już
wyjechała. Mamy cały dom dla siebie.
-Aha.
Jechali drogą wiodącą w głąb półwyspu. Alexi zamknęła oczy i
zaczęła się zastanawiać, jak wyglądało to miejsce przed stu laty, kiedy
Pierre przywiózł tu swoją narzeczoną. Mieli cały półwysep tylko dla
siebie. Musiało im się wydawać, że są w raju. Otaczały ich te same
sosny, te same palmy. Nawet księżyc wschodzący na niebie musiał
być ten sam. Podobnie jak gwiazdy... diamenty lśniące na czarnym
aksamicie.
Wóz zatrzymał się przed domem Brandywine'ów. Rex z
łagodnym uśmiechem odwrócił się ku Alexi. Jego palce bawiły się jej
włosami.
- OdprowadzÄ™ ciÄ™ do drzwi.
147
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Co?- Alexi osłupiała.
- Jesteś tylko mocna w słowach, dziecinko. Wcale nie miałaś
tego na myśli. Chodz, odprowadzę cię pod dom.
Alexi skrzyżowała ręce na piersiach i z ponurą miną została w
samochodzie. Rex wysiadł i otworzył jej drzwi. Nie ruszyła się, tylko
wciąż siedziała że wzrokiem wbitym w ciemność.
Rex proponował jej honorowe wyjście. Nie mogła z tego
skorzystać.
- To pan jest mocny w słowach, panie Morrow - mruknęła.
Usłyszała, jak wziął głęboki oddech.
- To pani ostatnia szansa, panno Jordan. Jestem miłym facetem,
ale albo zaraz wysiadasz, albo nie odpowiadam za konsekwencje.
Alexi nawet nie drgnęła.
- Obiecanki cacanki.
Zatrzasnęła drzwi wozu. Chwilę pózniej Rex usiadł znowu za
kierownicą i także zatrzasnął drzwi. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie
była w stanie się odwrócić.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że się w pewnym sensie
zobowiązałaś? - W jego słowach zabrzmiał gniew. - Czy o to ci
chodzi? Tego ci potrzeba? Chcesz doprowadzić mężczyznę do punktu,
z którego nie ma już odwrotu? Upewnij się, czy tego właśnie chcesz,
Alexi. Muszę przyznać, że cię nie rozumiem.
- Jedzmy już.
148
Anula
ous
l
a
and
c
s
Rex potrząsnął głową. Nagle pochwycił ją w ramiona, a jego
usta zaatakowały jej wargi. Rozchyliła je. Czuła, jak bardzo jej
pożądał.
Było to takie cudowne uczucie. Absolutnie niezrównane. Usta
Reksa miały smak śliwkowego wina i niebywałej słodyczy. Tym
razem wiedziała już, jak zareagować. Ich języki spotkały się w
wyrafinowanej pieszczocie. Czuła jego zapach, męski i zupełnie
wyjątkowy. Jej pałce zaczęły muskać jego kark, policzek, szerokie
ramiona. A on nie przestawał jej całować. Czuła, jak jego ręce
wędrują po jej ciele i omal nie zaczęła krzyczeć.
Nigdy dotąd nie była tak podniecona. Niemal do bólu. Chciała,
żeby nigdy nie przestał jej dotykać... I to wszędzie. Nagle
uświadomiła sobie, że siedzi mu na kolanach. Nie potrafiła
powiedzieć, kiedy i jak się tam znalazła. Zalała ją fala niewysłowionej
rozkoszy. To musiał być sen, najcudowniejszy sen. Była pewna że
umrze, jeśli nie będzie miała Reksa.
Kiedy ją trzymał w objęciach, czuła się jak w raju. Jego usta
dotykały jej warg, a oczy, czarne jak noc, spoglądały na nią
uwodzicielsko, pełne ciekawości. Czuła na piersi jego dłoń, gorącą i
zaborczą. Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, niezdolna spojrzeć
mu w oczy. Delikatnie ugryzła go w szyję, żeby stłumić jęk. To
musiał być sen; to jakieś czary. Po raz pierwszy od dawna czuła, że
naprawdę żyje i że znowu jest kobietą.
Ręka Reksa powędrowała w górę pończochy. Alexi zadrżała.
Tak bardzo go pragnęła. Chciała, żeby dotykał jej nawet w
149
Anula
ous
l
a
and
c
s
najintymniejszych miejscach. Ale kiedy jego dłoń sunęła coraz wyżej,
ogarnęła ją panika.
W pierwszej chwili nie mogła się nawet poruszyć.
Czuła tylko jego rękę... jego palce. Coraz wyżej i wyżej... palce
sunące wzdłuż wycięcia majteczek. A potem gorącą dłoń na nagiej
skórze, kiedy powoli wsunął ją pod majteczki. Zastygła bez ruchu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]