[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ani tam, gdzie porzucono zwłoki, ani w miejscu, gdzie podobno Jason zaparkował
auto.
- A odciski stóp? Arnold pokręcił głową.
- Jeśli parkowali na poboczu, a potem Waneath szła drogą w stronę miasta, to
nawet nie mieli szans. Znalezli jednak rajstopy pod tylnym siedzeniem.
- Cudownie. Ale jeśli Waneath i Jason się kochali, to całkowicie zrozumiałe.
Lewarek?
- Przejrzyj spis rzeczy z bagażnika - odparł z uśmiechem. Kate odnalazła listę i
przebiegła ją szybko wzrokiem.
- Aż trudno uwierzyć, że ktoś zdołał upchnąć aż tyle śmieci w bagażniku.
- Przewróć kartkę. Jest jeszcze spis zawartości całego auta.
Kate pokręciła głową.
- Sześć pustych opakowań po chipsach, dwanaście pustych puszek po coli... ale
chwała Bogu, nie po piwie. Papierki od cukierków, torebki po frytkach. Chyba połowę
czasu spędzał, jeżdżąc od jednego baru samochodowego do drugiego, a drugą - jedząc
wszystko to, co zdołał kupić. Sześć dolarów i czterdzieści trzy centy drobnymi.
- Jest jeszcze skrytka.
Znów uniosła ze zdumieniem brwi.
- No, no! Temu chłopcu naprawdę nie brak fantazji!
- Ja też miałem kiedyś osiemnaście lat. To nie fantazja, tylko testosteron.
- Ale pudełko z dwudziestoma trzema nowymi kondomami?
- Na podłodze leżał paragon. Jason kupił to pudełko w dzień po Zwięcie
Dziękczynienia. Całe opakowanie zawiera dwadzieścia cztery sztuki.
- To pasuje do wersji Jasona. Kochali siÄ™ tej nocy tylko raz, w samochodzie. -
Wróciła do listy. - Nie widzę lewarka.
- Jest nawet lepiej. - Arnold przejrzał plik zdjęć, wybrał jedno z nich i podał je
Kate.
- 109 -
S
R
Przyjrzała się dokładnie fotografii.
- To wnętrze tego ohydnego bagażnika. O mój Boże, na pewno udałoby mu się
zmieścić w środku ciało.
- Tak. Mógłby położyć jej głowę na spleśniałych skarpetkach gimnastycznych.
- Ale czego ja właściwie szukam? Wskazał tył bagażnika.
- Widzisz ten uchwyt, w którym zwykle tkwi lewarek? Nic cię nie dziwi?
- Nie. Jestem głupia czy co?
- Nie. JesteÅ› kobietÄ….
- Cieszę się, że to zauważyłeś.
- Ten uchwyt zardzewiał. Od dawna nie było tu żadnego metalu.
- Arnoldzie, mogłabym cię ucałować! - krzyknęła, ale jej entuzjazm szybko
opadł. - Prokurator stwierdzi, i będzie miał do pewnego stopnia rację, że Jason wrzucił
po prostu lewarek do bagażnika, ale nie umieścił go w uchwycie, bo mu się nie
chciało.
- No dobrze, ale czy będzie potrafił tego dowieść? - spytał Arnold z uśmiechem.
- My również nie jesteśmy w stanie udowodnić swojej hipotezy - zauważyła
Kate, wstając i wkładając z powrotem buty. - Ale na początek wystarczy. Ja z kolei
traciłam czas i robiłam z siebie idiotkę. Może powinnam wrócić do Atlanty i zająć się
sprawami o naruszanie nietykalności osobistej?
- Ja będę zbierał dowody, ty zajmij się procesem. Przecież wiesz, że kiedy
muszę wystąpić przed sądem, najpierw wymiotuję przez dwa dni, a potem jeszcze
tydzień po procesie - rzekł z goryczą.
- Dlatego stanowimy idealny zespół. - Zcisnęła go za ramię. - Pewnego dnia uda
ci się pokonać uraz, a wtedy nawet F. Lee Bailey będzie się miał z pyszna.
- To niemożliwe, ale bardzo się cieszę, że mi wierzysz.
- De nada. Teraz, zakładając, że nie zużyłeś całego zapasu gorącej wody w tym
motelu, idę wziąć prysznic, wkładam spódnicę i idziemy do lokalu uchodzącego za
najlepszą knajpę w całej Athenie. A potem do kina.
Gdy wjechali na plac, od razu odczuli atmosferę zbliżających się świąt. Na
starych latarniach wisiały girlandy i wianuszki ze sztucznego ostrokrzewu, na
- 110 -
S
R
żywopłotach pobliskich domów świeciły jasne lampki, a z podium dla orkiestry, gdzie
stały również cztery głośniki, dochodziły dzwięki kolęd.
- Czy to wszystko tu było w porze lunchu? - spytała.
- Oczywiście - odparł. - Hałas zagłuszał muzykę, nie paliły się światełka, ale
dekoracje wisiały. Nie zauważyłaś?
- Jakoś nie, ale to naprawdę czarujące. Przypomina ręcznie robione ozdoby
choinkowe z czasów dzieciństwa.
- Rozczulasz mnie.
- Zwięta zawsze tak na mnie działały. W ciągu ostatnich dwudziestu lat ciężko
je przeżywałam. Zupełnie inaczej niż kiedyś.
Arnold zaparkował auto przed Athena Cafe". Choć sklepy przy placu były
otwarte, brakowało im klientów. Ci, którzy znalezli się o tej porze na ulicy, uciekali
przed zimnem. Kate zadrżała lekko na samą myśl o tym, jak by się czuła, gdyby nie
kupiła nowego długiego płaszcza.
Choć restauracja była prawie pusta, Kate i Arnold wybrali stolik w odległym
kącie, tak by nikt nie mógł podsłuchiwać ich rozmowy. W tle grały kolędy, na
stolikach pojawiły się świeczki.
- Kiedy żył Alec, chyba zawsze spędzaliście święta poza domem? - spytał
Arnold, zerkajÄ…c na niÄ… znad karty.
- Bywaliśmy na przyjęciu w biurze, a potem wyruszaliśmy zwykle do Cabo San
Lucas albo nad Lake Louise. Alec nie utrzymywał szczególnie bliskich kontaktów z
dziećmi.
- Nie lubiły cię? Pokręciła głową.
- Raczej zachowywały daleko idącą obojętność. Alec rozwiódł się z ich matką,
kiedy były małe. Wychowywał je ojczym. Chyba przez ostatnie kilka lat Alec żałował,
że nie udało mu się z nimi nawiązać bliższego kontaktu, ale nie mógł już nic na to
poradzić. W ich życiu po prostu zabrakło dla niego miejsca, więc tym bardziej i dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]