[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aprobatą. Trzeba jednak było połączonych wysiłków wszystkich trojga, żeby wlać zbawczy środek w
gardło służącej. Harriet opadła potem na krzesło, zastanawiając się, czy zdoła należycie czuwać nad
Kate przez okrągłą dobę.
Nie miała jednak wyboru. MacLeod wyjaśnił jeszcze kilka rzeczy i odszedł. Harriet doglądała
więc Kate przez cały kolejny dzień i noc, usiłując wmusić w nią przepisaną dozę leku i trochę wody.
Kładła jej chłodne kompresy na czoło, gdy służąca zrywała z siebie koce, i okrywała ją stertą kołder,
gdy wstrząsały nią dreszcze.
MacLeod przyszedł z kolejną wizytą następnego ranka. Najgorsze obawy Harriet się
potwierdziły. To była ostra influenca, a terapia prawie nie pomagała. Lekarz sporządził nową
ziołową mieszankę, lecz nadzieje Harriet słabły.
Wyczerpana, zniechęcona i przerażona mimo wszystko podwoiła wysiłki. Kate nie mogła umrzeć!
Choć służąca nigdy nie budziła w niej żywej sympatii, myśl o utracie osoby, za którą była
odpowiedzialna, ciążyła jej na duszy.
Stukanie do drzwi oznaczało, że przyniesiono obiad. Harriet z ciężkim sercem wniosła tacę do
pokoju, żałując, że służący odszedł tak prędko. Przez blisko dwa dni nie widziała nikogo poza
MacLeodem i Wainwrightem, a ich wizyty były krótkie.
Kate nieustannie przewracała się z boku na bok. Harriet zamknęła drzwi i postawiła tacę przy
łóżku. Nie miała ochoty na obiad. Zje go pózniej, kiedy Kate nieco się polepszy. Okryła wstrząsaną
dreszczami chorą dwoma kocami, wkładając brzegi głęboko pod materac, żeby Kate, miotając się w
gorączce, nie wypadła z łoża. Służąca wymamrotała coś w malignie, ale nie mogła jej zrozumieć.
- Wszystko będzie dobrze - zapewniła ją Harriet. Wciąż do niej mówiła. Częściowo w nadziei,
że sam dzwięk czyjegoś głosu uspokoi Kate, ale też po to, by samej nie popaść w odrętwienie. -
Może napijesz się wody? Usta i gardło będą cię mniej piekły.
Harriet uniosła Kate do pozycji siedzącej i przysunęła jej filiżankę do warg, ale ta odtrąciła
naczynie i woda wylała się jej na ręce.
- W porządku, nie będę już więcej dawać ci wody. Może pózniej. Harriet starła krople z sukni.
Dobrze, że prysnęły na nią, a nie na łóżko.
Nie potrafiłaby zmienić przemoczonej pościeli, skoro Kate tak się rzuca. A służba nadal nie
chciała wchodzić do pokoju.
Chętnie poprosiłaby o pomoc Wainwrighta. Myśl o tym wcale nie była przykra, Harriet
zrozumiała, że zrobiłaby to bez wahania.
Usłyszała jakiś ruch za drzwiami i odgłos kroków. Ktoś się zbliżał.
- Jakże ma się Kate? - spytał Wainwright, wchodząc do pokoju.
- Nie gorzej niż rano. Dwukrotnie dałam jej lekarstwo, ale chyba niewiele pomogło.
Stanął przy niej w milczeniu i z uwagą przyjrzał się chorej.
- Na pewno opiekuje się nią pani z oddaniem, ale teraz trzeba odpocząć, panno Sainthill.
Kazałem posprzątać i wywietrzyć sypialnię na dole, tak żeby mogła tam pani spać wygodnie, całkiem
sama.
- Nie mogę zostawić Kate. Jest zbyt słaba. Harriet wspięła się na czubki palców i wygięła plecy
w łuk, usiłując ulżyć napiętym mięśniom. - Odpocznę, kiedy jej spadnie gorączka.
- To może potrwać wiele godzin, a nawet dni. Będzie pani ledwie żywa ze zmęczenia.
- Ależ ja się dobrze czuję.
- Choroba Kate nie jest pani winÄ….
- Jak pan... Harriet ugryzła się w język, potem westchnęła ciężko. - To moja służąca i moja wina.
Nie powinnam była zabierać leciwej kobiety w męczącą podróż ani pozwalać, żeby spała na samym
sienniku. Posadzka jest przecież zimna i ciągnie od niej wilgocią. Pewnie dlatego się przeziębiła.
- Wątpię. Kiedy tu przybyłem, spałem w gorszych warunkach, a nie zachorowałem. Skoro jednak
nie da się pani przekonać, zostanę tutaj i będę czuwał nad Kate, a pani prześpi się w jednym z foteli.
- To bardzo niestosowne przebywać w zamkniętej sypialni razem ze mną, w dodatku przez długi
czas.
- Chyba może sobie pani darować troskę o zachowanie pozorów, panno Sainthill. Nie, Harriet.
Uśmiechnął się po raz pierwszy, odkąd Kate zachorowała. Znów ją uderzyło, jak bardzo jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl