[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiesz co, możliwe, że ja też. Gdybym się mogła jakoś od niego odczepić...! Od
Dominika. Wewnętrznie, bo przecież mu poniekąd podlegam, więc służbowych stosun-
ków zerwać nie mogę. Muszę go widywać. I za każdym razem, jak go widzę...
 Przypominasz sobie jego szlochy, depresje i rozmaite inne figle  podsunęłam
uczynnie i zachęcająco.
 No wiesz...! Joanna, zabiję cię! Figle... Może to i figle... Otóż te figle właśnie...
 Może się zle wyraziłam. Oprzyj się raczej na szlochach.
Martusia milczała chwilę, popijając piwo po odrobinie. Westchnęła.
 Na depresjach. Może być? Od jego depresji człowiek lata i szuka możliwie głębo-
kiej studni, ja w każdym razie mam takie chęci.
 Dobrze, że nie mieszkasz na głuchej wsi, bo tam mogłabyś znalezć. W Warszawie
trudniej.
 Ale w Krakowie by się dało...
 Bardzo liczę na to, że tam bywasz zbyt zajęta, żeby po studniach latać  powie-
działam niemiłosiernie.  Ponadto Bartek, mam wrażenie, posiada zasadniczą pracow-
niÄ™ w Krakowie...?
 Bardzo trafne masz wrażenie. I co?
 I nic. Ty w Krakowie, on w Krakowie...
87
Przez chwilę Martusia patrzyła na mnie pytająco i podejrzliwie, ale nie doczekała się
dalszego ciągu. Westchnęła i znów wypiła trochę piwa.
 W ogóle to on mi się podoba, wiesz?
 Odgaduję bez trudu. Gdyby nie miał brody, mnie by się też podobał. Obiektywnie,
bo wiek nie ten. Co on jest? %7Å‚onaty, wolny?
 Rozwiedziony. Przyjacielsko, jedno dziecko, syn, utrzymują stosunki, ale jego żona
ma drugiego męża. Też utrzymują ze sobą przyjacielskie stosunki. Tyle wiem na razie,
więcej nic.
 SkÄ…d wiesz? Od niego czy z plotek?
 Wyobraz sobie, z pierwszego zródła! Znam tego drugiego męża jego żony, to
prawnik, doradca w krakowskim oddziale, i sam mi mówił przy jakiejś okazji, że pierw-
szy mąż jego żony nic mu nie szkodzi i nawet z dzieckiem nie ma problemów. A jego
żona dziękczynne modlitwy dzień w dzień odmawia, że się rozwiodła, bo z pierwszym
mężem o mało nie zwariowała. To podobno pedantka, idealnie zorganizowana i pato-
logicznie punktualna...
 To już ją rozumiem doskonale i wcale jej się nie dziwię. Z podobnych przyczyn
mój mąż rozwiódł się ze mną, tyle że odwrotnie.
 ProszÄ™...?
 To on był pedantem, nie ja.
 A, rozumiem... No i dopiero teraz wyszło na jaw, że ten pierwszy mąż, to właśnie
Bartek. Ale drugi mąż bardzo przychylnie o nim mówił. Więc wszystko się zgadza. I już
sama nie wiem, co robić, bo gdyby nie Dominik...
Zabrałam ze stołu puste puszki po piwie i znalazłam w lodówce jeszcze jedną pełną.
Postawiłam ją na stole. Przy okazji włożyłam do środka zapasowe.
 A tak  przyświadczyłam jadowicie.  Dominik, jasne, koniecznie. Bo niczego
w życiu nie jesteś bardziej spragniona niż łkań na łonie. Tak ci jest wściekle rozrywko-
we, że na poważnych kolaudacjach, na przykład, głupkowatych chichotów pohamować
nie możesz, jedno, co cię ukróca, to myśl o Dominiku...
 Przestań, co?
 Mogę, dlaczego nie. Między nami mówiąc, Bartek od Dominika przystojniejszy,
chociaż mnie to trudno ocenić, bo te kudły na twarzy mylą. Ale nic, nic, drobiazg, w sta-
rożytnej Armenii mężczyzna bez brody w ogóle się nie liczył. Do pasa mieli i czarne...
Podrywa ciÄ™ Å‚agodnie czy wybuchowo?
Martusia przez chwilę wyobrażała sobie te czarne brody do pasa.
 No nie, do pasa to przesada  oceniła.  Bez względu na kolor. Aagodnie, ale nie-
ustępliwie. Tak między nami mówiąc, na diabła był mu ten pożar? Przecież go robił nie
będzie! Wnętrza, tak, rekwizyty, ale nie zjawiska naturalne. To kwestia montażu!
 Nie szkodzi, może miał nadzieję, że go natchnie. Ponadto, jeśli ma robić scenogra-
fię, możliwe, że chciałby mniej więcej znać treść utworu, nie? Ja na jego miejscu bym
chciała.
88
Martusia pomamrotała coś pod nosem. Osobiście byłam zdania, że wolałaby się
upewnić co do tych podrywczych zamiarów Bartka, bo na zbolałą przy Dominiku du-
szę potrzebowała lekarstwa. Z mamrotań wyłonił się Krzysiek. Zażądałam wypowiedzi
artykułowanych i słyszalnych.
 No więc właśnie, jeszcze mi jego brakuje! Zaprasza mnie na wycieczkę do
Hiszpanii, razem z mamusią, już wszystko załatwił...
 Z jakÄ… mamusiÄ…? TwojÄ…?
 No coś ty, jego! Robi mamusi prezent urodzinowy, więc ja się mam dołączyć. Nie
miałam kiedy ci tego powiedzieć, ale dzwoni prawie codziennie i dwa razy czekał na
mnie pod domem.
 Znałam jednego takiego, którego mamusia trzymała pazurami i zębami  powie-
działam w zamyśleniu.  Mowy nie było, żeby poszedł gdzieś z dziewczyną bez mamu-
si, musiał udawać, że siedzi w pracy, a i to dzwoniła jak zegar z kurantem. Sprawdzała,
gorzej niż żona. Jego dziewczyny nienawidziła niczym morowej zarazy i snuła intrygi,
po kieszeniach mu grzebała, usiłowała odbierać pieniądze i wydzielać mu na kawę. I na
benzynę. Sprawdzała licznik w samochodzie, a on jełopa mechaniczna, nie umiał od-
kręcić ani zatrzymać...
 I co?  zainteresowała się Martusia gwałtownie.  Zabił ją?
 ...Miał brata i siostrę  kontynuowałam w rozpędzie.  Brat uciekł do Afryki
Południowej, do RPA, chociaż był antyrasistą, a siostra poszła za mąż do Australii. Dalej
nie zdołali. Gdyby istniały wtedy możliwości wyjazdu w kosmos, pewnie by chętnie
skorzystali, ale nie było. On, ten mój kumpel, miał najłagodniejszy charakter i zanim się
połapał, już został do mamusi sam...
 I co...?!  wrzasnęła Martusia.
 I nic. Ożenił się z nią, z tą dziewczyną, po piętnastu łatach, kiedy ich dziecko już
podstawową szkołę kończyło. Mamusia, chwalić Boga, zramolała tak, że straciła spraw-
ność fizyczną... Bo w ogóle on był najmłodszy. Urodziła go w wieku lat czterdziestu,
w chwili ich ślubu zatem miała osiemdziesiąt trzy. Bardzo lubię takie straszne historie,
więc wszystko o nich wiem.
 Przerażasz mnie  stwierdziła Martusia i napiła się piwa.  Mamy więcej...?
 Jak ty to robisz, że od piwa nie tyjesz?  zastanowiłam się z zawistnym niezado-
woleniem i poszłam po kolejną puszkę.
Martusia ciągnęła swoje.
 Dowcip w tym, że mamusia Krzyśka udaje, że mnie uwielbia. Poślubię go, za-
mieszkamy razem, da nam jeden pokój do wyłącznego użytku. Razem, obie, w niebiań-
skiej koegzystencji, będziemy dbały o Krzysia...
 Takich też znałam  przerwałam z satysfakcją.  Mamusia usiłowała regulować
kontakty seksualne córki i zięcia, wykluczała dzienne, w nocy podsłuchiwała pod dziur-
89 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl