[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A jak zareagowała na to Megan?
- Nie uwierzysz, ale ona właśnie tego chciała. Nie zrozum mnie zle.
Megan bardzo kocha Nancy, ale nie lubi podróży. Nudzi się. Nancy ciągle
robi zakupy. A ja bawię się z Megan.
Dave włożył pizzę do piecyka, żeby ją odgrzać.
- Chciałbym cię prosić, Jenny, żebyś pomogła mi zapisać Megan do
szkoły. Ja nawet nie wiem, czy tu w ogóle jest szkoła. A ty spędziłaś na
wyspie dzieciństwo.
- Nic prostszego. Powiem ci, dokąd iść, a tam już wszystko ci
powiedzą. Ale zrobisz to sam.
Zdziwiony uniósł brwi.
- Ja też mam dla ciebie wiadomość. - Drżącą ręką podała mu
szklankę z mrożoną herbatą. - Postanowiłam stąd wyjechać.
- Nie znalazłaś niczego... Zamyślił się ponuro i dodał:
129
R S
- To niemożliwe. Sam się rozejrzę. Wiem, jak lubisz to miejsce.
- Dave! - Jenny musiała się pospieszyć, bo zaczynało brakować jej
odwagi do dalszej rozmowy. - Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: na całej
wyspie nie ma ani jednego wolnego miejsca. Przykro mi rezygnować z
planów rozbudowy firmy, ale nie ma innej rady.
- Przecież proponowałem ci pożyczkę.
- Przestań. Nie lubię akcji charytatywnych.
- A gdybym tak został twoim wspólnikiem?
Na to nie chciała się zgodzić. Nie po to zbudowała firmę sama, z
niczego, żeby teraz mieć wspólnika.
- Jenny. Ja stąd wyjadę. Ty zostań.
- Jest mi trudno, a ty pogarszasz tylko sytuację. Nikt przy zdrowych
zmysłach nie pozwoliłby ci na to. To twój budynek. Twój sklep prosperuje
równie dobrze jak mój...
- Ale ty mieszkasz tu dłużej. I tu jest twój dom.
- Twój też, szczególnie teraz, kiedy Megan jest z tobą. Wyspa to
świetne miejsce dla dziecka.
- Ale ciebie tu nie będzie.
Nie mogła spojrzeć mu w twarz. Wiedziała, że zaraz się rozpłacze.
- Dave, nie utrudniaj, proszę.
Do pokoju wpadła Megan, a za nią oba psy. Zrobiły rundę wokół
stołu.
- Wiesz, Jenny, Księżniczka mnie lubi!
- A kto by cię nie lubił, maleńka. - Jenny objęła Megan i przytuliła
do siebie.
- Aadnie pachniesz. - Dziewczynka objęła ją w pasie i oddała uścisk.
- No to chodz ze mną. Zrobimy coś, żebyś też ładnie pachniała.
130
R S
Poszły obie do sypialni. Jenny posmarowała perfumami Chanel szyję
Megan.
- Pokropię ci jeszcze włosy.
- Czy mogę pomalować się twoją szminką?
- Bardzo proszę.
Rozbawiona patrzyła, jak Megan bawi się jej kosmetykami, aż w
końcu ucałowała ją w czubek głowy. Wiedziała, że mogłaby bez trudności
pokochać córkę Dave'a. Pokochać tak mocno, jak kochała jego.
Tydzień pózniej Jenny zapakowała ostatni karton i usiadła na nim
ciężko. Przeprowadzki bywają o wiele łatwiejsze, kiedy człowiek wkłada
w nie serce, pomyślała. Tymczasem marny lokal, który wynajęła w Mac-
kinac City, nie pozwalał myśleć pozytywnie o przyszłości. Minie rok, a
może nawet i dwa, zanim uda się jej doprowadzić cukiernię do obecnego
rozkwitu. O rozbudowie nie ma co myśleć.
Na domiar złego idzie zima. Przy złej pogodzie codzienne dojazdy
na stały ląd są niemożliwe. Będzie musiała zamknąć dom i wynająć coś w
mieście.
Może powinna odrzucić dumę i przyjąć pożyczkę od Dave'a? Zostać
na wyspie? Przekonać się, czy ich romans może przekształcić się w
poważny związek? Wytarła łzy wierzchem dłoni. %7łycie bywa wredne.
Czyż kiedyś nie powiedziała czegoś takiego Dave'owi?
Pora wracać do domu. Jenny zamknęła drzwi i kuląc się w
podmuchach zimnego wiatru, wsiadła na rower. Bardzo się pilnowała,
żeby nie patrzeć w stronę sklepu Dave'a. Unikała go ostatnio. Tak było
lepiej. Zauważyła tylko, że pod drzewem nie ma Jake'a. Widocznie jego
pan wziął go do środka, żeby nie przemarzł.
131
R S
Księżniczka też chętnie zostawała ostatnio w domu. Nic dziwnego.
Jesień na wyspie nie była przyjemna.
Otworzyła drzwi. Powitał ją zapach wilgotnego powietrza. Trzeba by
rozpalić w kominku, pomyślała.
Zapaliła światła i weszła do salonu. Dziwne. Przez chwilę wydawało
się jej, że z gościnnej sypialni dochodzą jakieś piski. Niemożliwe. A
jednak...
Otworzyła drzwi, przekręciła kontakt i stanęła jak wmurowana. W
łóżeczku Dori leżała Księżniczka, a obok siedział Jake. Oboje patrzyli z
dumą na trzy małe, piszczące szczeniaczki.
- Jake, ty łotrze! - Pochyliła się i wzięła do ręki najmniejszego
pieska.
Miał jeszcze mokre futerko - musiał urodzić się zaledwie kilka
godzin temu. Był jak skóra zdjęta z Jake'a: taka sama płaska mordka,
podobne fałdy na policzkach. Za to obie suczki wyglądały jak Księżniczka.
Były śliczne.
- Jak się tu dostałeś, łobuzie? - zaśmiała się Jenny. Jake popatrzył na
nią, jakby chciał powiedzieć: Ma się sposoby, moja pani".
- A ja myślałam - pogłaskała delikatnie zmęczoną Księżniczkę - że ty
po prostu utyłaś.
I oto ich psy były razem. A oni? Dlaczego tak się upierała? Dlaczego
nie chciała po prostu przyznać, że kocha Dave'a? O ile łatwiejsze byłoby
wtedy życie. Nagle jej wątpliwości rozwiały się jak dym, roztopiły jak
lody na gorącym chodniku. Nie ma sensu walczyć z uczuciem. Na pewno
czekają ich problemy, ale trudno. Przewalczą je razem - ona i Dave.
Sięgnęła po telefon.
- Dave?
132
R S
- Zastanawiałem się, czy jeszcze kiedyś do mnie zadzwonisz...
- Nie mów nic, tylko przyjdz. Bardzo proszę.
- Daj mi dziesięć minut. Muszę zamknąć sklep i odebrać Megan od
opiekunki.
Boże! A co będzie, jeśli on jej nie kocha? Ale nie miała czasu na
długie rozterki.
Dave zjawił się dokładnie siedem minut pózniej. Kiedy otworzyła
drzwi, stał z Megan u boku i wyciągał do niej ramiona. Rzuciła się w nie
bez zastanowienia i przez chwilę znieruchomieli wszyscy troje, złączeni
jednym uściskiem.
- Jenny?
- Ciii. Nic nie mów. Byłam głupia.
- To ja... - Nie skończył, tylko pocałował ją czule. Nagle w głębi
domu odezwało się szczekanie Jake'a.
- Jake? Tutaj? - Dave zmarszczył brwi. - Co on tutaj robi?
- Myślę, że ma ci coś do powiedzenia. - Jenny wzięła Dave'a za rękę
i poprowadziła do sypialni.
Już na korytarzu słychać było piski i ciche szczekanie.
- Co to? - Megan przytuliła się do nich.
- Prowadzisz schronisko dla psów?
Jenny otworzyła przed nimi drzwi. Dave rozejrzał się w
poszukiwaniu zródła dziwnych dzwięków. Potem opadła mu szczęka.
- Tatusiu! - Megan przebiegła obok niego jak strzała. - Jake ma
szczeniaczki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]