[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życiu nie widziała kogoś tak przygnębionego.
Podniosła szybę. Oczekiwała na kolejne wymówki Zacka. Usłyszała tylko westchnienie, a następnie
szczęk klamki, odgłos walizki szorującej po żwirze - i zatrzaśnięcie drzwi, zdecydowane, ale nie
gniewne. Chwyciła silnie kierownicę, przekręciła kluczyk, przekonana, że nigdy nie czuła się bardziej
podle. Zauważyła przez łzy, jak Zack szamocze się z bagażami Arabelli. Przyglądał się im z
wściekłością, najwyrazniej zastanawiając się, jak je wnieść do środka. Nigdy nie chodził o kulach.
Lauren wyobraziła sobie poczucie bezsilności, jakie musiało go ogarnąć.
- Och, do licha - wymamrotała, ocierając łzy. Wyłączyła silnik, otworzyła drzwi, wyszła z samochodu
i chwyciła walizki. - Wniosę je do środka... zanim odjadę - powiedziała.
- Nie! - zaprotestował. - Dam sobie radę.
- A słonie potrafią fruwać!
Lauren skierowała się ku frontowym drzwiom. Słyszała, jak Zack kuśtykał za nią. Najwyrazniej nie
śpieszył się. Czekała, aż dotrze do drzwi, by je otworzyć.
Dlaczego był tak zmieszany, kiedy zaproponowała mu pomoc? Czy to sprawa męskiej dumy? A może
kryło się za tym coś więcej?
W końcu Zack otworzył drzwi.
- W porządku - powiedział. - Tu już sobie poradzę. Dlaczego tak niechętnie wpuścił ją do środka?
Dotychczas
40
GDY WYBIAA DWUNASTA
podejmował wszelkie wysiłki, by wciągnąć ją z powrotem w swoje życie. Teraz nie chciał, by weszła
do jego domu. Minęła go i weszła do holu.
- Gdzie mam postawić walizki? - zapytała, rozglądając się.
- Pewnie na górze.
Na widok salonu zaparło jej dech. Opuściła bagaże i jak robot weszła przez otwarte drzwi. Z
przerażeniem zauważyła przewrócone krzesło i wiadro z wodą. Po chwili zobaczyła ślad na ścianie,
brudne kieliszki i talerze, przepełnione popielniczki.
Na koniec jej wzrok padł na skąpy czarny biustonosz czający się jak wąż na dywanie. Włosy stanęły
jej dęba z przerażenia i wściekłości. Zdjęcie tego pokoju nadałoby się na okładkę jakiegoś plugawego
piśmidła.
I to w takim miejscu miała zostawić Arabellę?
Odwróciła się. Za nią stał Zack, uśmiechając się z zakłopotaniem. Ten uśmiech rozgniewał ją jeszcze
bardziej. Jednak ze względu na Arabellę udało się jej opanować.
- Zack, idz do telefonu - powiedziała z udawaną grzecznością. Odczuła złośliwą satysfakcję, widząc,
jak unika jej wzroku.
- Zadzwoń do firmy sprzątającej mieszkania. Zaprowadzę Arabellę na górę, a potem porozmawiamy.
Zack stał w holu nad otwartą książką telefoniczną. Musiał zadzwonić do wielu firm, zanim znalazł
kogokolwiek, kto w ogóle chciał go wysłuchać.
- Dzisiaj? - powtórzyła kobieta z histerycznym śmiechem.
- W przedświątecznym tygodniu? Zdaje sobie pan sprawę, że wszyscy teraz chcą sprzątać domy?
Niech pan poszuka w książce telefonicznej...
- Próbowałem już wszędzie - powiedział znużonym głosem. - Od A do Z. Pani jest moją ostatnią deską
ratunku. Na miłość boską, to tylko jeden pokój! To nie zabierze dużo czasu.
GDY WYBIAA DWUNASTA
41
Cisza. I po chwili:
- Tylko jeden pokój?
- Tak, tylko jeden. Proszę posłuchać. - Postanowił niczego nie ukrywać. - Właśnie odziedziczyłem
dziecko, ośmioletnią sierotkę. Chcę przygotować dla niej miejsce na ferie.
- Gdzie pan mieszka? - Głos kobiety nie był już taki bezwzględny.
Podał jej adres i wstrzymał oddech.
- Dobrze, ma pan szczęście. Ale niezależnie od stanu, ten pokój będzie pana niezle kosztował. Zgoda?
Wzniósł oczy do nieba, usłyszawszy sumę, ale odpowiedział bez zająknienia:
- Zwietnie.
- Miriam pracuje w pana dzielnicy. Zawiadomię ją, by wstąpiła po drodze do następnego klienta.
Odkładając słuchawkę, wydał głębokie westchnienie ulgi.
Może mógłby odzyskać dobrą opinię u Lauren, gdyby przygotował dla niej filiżankę dobrej gorącej
kawy. Gorąca kawa, czarna i bardzo mocna. Taka, jaką zawsze piła.
Tak, pomyślał z chytrym uśmiechem, sięgając po kule i kuśtykając do kuchni. Sprawy idą ku
dobremu.
- Tutaj spałaś, kiedy nas odwiedziłaś ostatnim razem. - Lauren postawiła walizki Arabelli. Na próżno
starała się nie dopuścić do siebie uczuć, jakie wzbudzało znajome otoczenie. - Pamiętasz?
Arabella rozejrzała się po przestronnym pokoju o niebieskich ścianach, wyposażonym w białe
wiklinowe meble, z błękitno-białymi zasłonami w oknach.
- Tak, pamiętam, obok był pokój Becky. Jej sypialnia była pomalowana na różowo. Czy nadal jest
różowa?
- Nie. - Lauren podeszła do okna i wyjrzała na bezlistne
42
GDY WYBIAA DWUNASTA
zimowe podwórko z ażurową altanką i zakrytym basenem. -Przemalowaliśmy ściany po tym, jak
wynieśliśmy wszystkie jej rzeczy. - Wzruszyła ramionami. - Nie wiem na jaki kolor, chyba szary.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]