[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jęć, a o dziesiątej przyszli Amerykanie.
- Mamy nadzieję, że nie przeszkodziliśmy ci tą
wczesną wizytą, ale chcemy być na obiad w Komwalii
- wyjaśniła Lindy, rozglądając się po salonie. - Jakie to
śliczne miejsce!
Sarah oprowadziła ich po pozostałych pomieszcze
niach miniaturowej wieży, a potem zaparzyła kawę.
Kiedy ją podała i usiadła z nimi, Lindy powiedziała:
- Bardzo przyjemnie spędziliśmy wczoraj czas u
Garry'ego. Wystrój, zaprojektowany przez Claudię,
jest nie z tej ziemi. Nie widziałaś go jeszcze?
- Obawiam się, że nie - odparła Sarah uprzejmie.
- Claudia jest również fantastyczną kucharką, ale
ma temperament wielkiej aktorki. Jest tylko trochÄ™
niespołuszuna. Powiedziała, że o świcie wyrzuciła
Garry'ego z jego własnego domku, aby przygotować
te wszystkie wspaniałości, którymi nas podjęła. Mówi,
że potrzebuje całkowitej samotności, by się na czymś
skoncentrować. To rzeczywiście daje wspaniałe wyni
ki!
87
"Więc to dlatego Garrick zjawił się u mnie poprze
dniego ranka" - pomyślała Sarah z wściekłością. Nie
miał co robić, będąc przez kilka godzin bezdomnym.
Biorąc pod uwagę to, że Claudia musiała mieć strasz
liwego kaca, i tak dziwne było, iż zdołała cokolwiek
ugotować.
- Zresztą - ciągnęła Lindy - Claudia będzie mieć
mnóstwo czasu na gotowanie przez kilka następnych
tygodni.
- Czy pan Raven znowu wyjeżdża? - spytała Sarah
niedbale.
Lindy zamrugała.
- Raven? Wiesz, nigdy nie myślałam o Garrym jako
o wielkim panu Ravenie z Avenger Company! Tak,
jedzie szukać nowych hoteli.
- Jest właścicielem zaniku Windycombe? - wykrztu
siła Sarah.
Oczy Lindy otworzyły się szeroko.
- Nie wiedziałaś? Cóż, może nie tyle jest właścicie
lem, co wielkim szefem. To znaczy pracuje tutaj i
zajmuje siÄ™ wszystkimi rzeczami.
- Dziwna nazwa dla towarzystwa hotelowego - Sa
rah powiedziała głośno to, co przyszło jej na myśl,
kiedy kilka tygodni temu usłyszała tę nazwę od Blaira.
Tod zachichotał.
- To tylko żarcik Garry'ego. Rozpracowałem go. To
anagram jego inicjałów G.E.Raven. Całkiem proste,
gdy się już wie.
- Tak - powiedziała cicho Sarah, myśląc, jak bardzo
była głupia.
88
- A Garry jest taki słodki - rzekła Lindy. - Nie
skrzywdziłby nawet muchy. Mam nadzieję, że on i
Claudia pobiorą się. Ona potrzebuje kogoś, kto miałby
na nią kojący wpływ.
Słodki - rzeczywiście! Sarah jednak zgadzała się
szczerze z ostatnim stwierdzeniem - ci dwoje całkowi
cie na siebie zasługiwali.
- Kochanie, nie chcę cię poganiać, ale czas ucieka.
Czy chciałabyś Sarah o coś zapytać?
- Ależ tak, oczywiście! Wiesz, jak wiele ten ostatni
tydzień dla mnie znaczył - rzekła poważnie Lindy. -
Tod chyba wyjaśnił ci powód tej podróży?
Jej głos drżał i Sarah skinęła głową, domyślając się,
że Lindy wciąż jeszcze nie może mówić o stracie
dziecka.
- Wiem, że masz tutaj pracę - kontynuowała Lindy
- ale chcielibyśmy, żebyś przyjechała do nas i była
jakiś czas naszym gościem.
- Mieszkamy w Maine - dodał Tod. - A że kolory
jesieni są tam naprawdę wspaniałe, sądziliśmy, iż bę
dzie to najlepsza pora.
Sarah zakręciło się w głowie z powodu rewelacji o
Garricku, a teraz doszło jeszcze to zaproszenie. Po
zwoliło jej ono jednak opanować się.
- To niezwykle uprzejmie z waszej strony - zaczęła.
Lindy uśmiechnęła się.
- Och, chciałbym, byś zarabiała na utrzymanie, da
jąc lekcje malarstwa mnie, a może również moim
przyjaciołom. Tak więc wizyta u nas nie kosztowałaby
ciÄ™ ani grosza.
89
- Oczywiście nie wiemy, jaka jest twoja sytuacja
tutaj - powiedział Tod. - Może nie możesz tak po
prostu spakować swoich rzeczy i wyjechać?
- Mogłabym - stwierdziła Sarah. - Moja umowa o
pracę kończy się pod koniec sezonu letniego.
"Jeśli rzeczywiście dopiero wtedy" - pomyślała.
Lindy wpatrzyła się w nią z mieszaniną niepokoju i
nadziei. '
- Nie chcę być niedelikatna, ale czy masz kłopoty
finansowe?
- Och, nie. Z tym nie będzie problemu. - Sarah
wzięła głęboki oddech. - A więc dobrze. Dziękuję i
przyjmuje wasze zaproszenie z przyjemnością.
Lindy zerwała się na równe nogi i objęła Sarah.
- Dzięki! Zorganizujemy ci najwspanialsze waka
cje, jakie kiedykolwiek miałaś.
Wkrótce potem odjechali, pozostawiając ją całko
wicie oszołomioną. Mimo to udało jej się poprowadzić
przedpołudniowe zajęcia. Miała nadzieję, że podróż
Garricka w poszukiwaniu nowych hoteli zajmie mu
dużo czasu. Była teraz pewna, że Claudia miała rację,
mówiąc, iż obecność Sarah w Windycombe nie była
przypadkowa. Nawet gdyby nie próbowała dostać tej
posady, z pewnością nie udałoby się to również Janice
ani nikomu innemu. To była pułapka, a ona wpadła
prosto w nią. Cóż, lubiła zamek (choć nie lubiła jego
właściciela) i miała zamiar wykorzystać stworzoną
sytuację tak długo, jak to będzie możliwe.
Wkrótce jednak stało się jasne, że Claudia również
zamierza wykorzystać nieobecność Garricka.
90
Bardzo czynnie udzielała się w hotelu i zdecydowa
na była nie dać dziewczynie szansy ponownego zastą
pienia jej. Przez tydzień nie rozmawiała z nią, spoglą
dała tylko morderczym wzrokiem. Podczas tych przy
padkowych spotkań, Sarah czuła się zagrożona i była
pewna, że mimo jej wysiłków, zmierzających do unik
nięcia wszelkich kłopotów, Claudia znajdzie w końcu
możliwość zaszkodzenia jej.
91
6.
W połowie czerwca zajęcia Sarah przyciągnęły wie
lu nowych gości, którzy zarezerwowali miejsca w
Windycombe specjalnie po to, by w nich uczestniczyć.
Już sam ten fakt z pewnością denerwował Claudię,
która musiała obserwować, jak jej rywalka staje się
przyciągającym gości magnesem.
Kiedy było pochmurno i zajęcia odbywały się w
pomieszczeniach zamku, Sarah używała jako modela
Minette. Pod koniec szczególnie chaotycznych zajęć,
podczas których jej uczniowie zadawali mnóstwo py
[ Pobierz całość w formacie PDF ]