[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie było już wyjścia, Lo ren zo pa trzył te raz na nią wyłącznie przez obiek tyw.
Agnese oparła się o murek i w milczeniu patrzyłana rzekę, płynącą spokojnie w dole. Całkowicie zakryłasobie oczy
czapką, mając nadzieję, że w ten sposóbjednoznacznie da do zrozumienia, co o tym sądzi. Liczyła również, iż szybko
minie mu ocho ta na ro bie nie zdjęć.
 Pięknie, nie ruszaj się  skomentował Lorenzo,po czym przesunął kliszę i nacisnął przycisk aparatu. Agnese
ob rzu ciła go groznym spojrze niem spod czap ki, po wstrzy mując uśmiech.
Był 24 listo pa da 1994 roku.
Berlusconi wygrał wybory, w Ruandzie trwała wojnai zmarł Kurt Cobain. Kończył się rok, który pod wieloma
względami był dużo bar dziej burz liwy od in nych.
Po mimo wszyst kich tra ge dii wy da rzyło się też coś po zy tyw ne go.
Lo ren zo zno wu był w jej życiu.
Zmia ny
Przez trzy miesiące Agnese i Lorenzo pozostawaliw kontakcie. Najczęściej spotykali się w niedzielę, kiedy nie musiała
się uczyć. Aż do dnia, gdy on zma te ria lizo wał się na dzie dzińcu jej szkoły, pod czas długiej prze rwy.
Agnese dyskutowała właśnie z Carlem o procesie,z jakim mieli się niebawem zmierzyć, wytoczonymz powodu
przedłużenia szkolnej oku pa cji, którego je dy nym re zulta tem było zwiększe nie szkód.
Ktoś wyrzucił nawet na szkolny dziedziniec katedręz trzeciego piętra. Całe szczęście, że akurat nikt wtedy nie
prze cho dził pod okna mi.
Car lo aż za niemówił, gdy na dzie dzińcu ujrzał zbliżającego się w ich stronę Lo ren za.
 Patrz, kto przy szedł, twój przy ja ciel z dzie ciństwa, fa szy sta  po wie dział sar ka stycz nym to nem.
Agne se obejrzała się i zo ba czyła go.
 Bra ku je mu świa do mości po litycz nej, ale nie jest fa szystą, za pew niam cię  próbowała opo no wać.
Car lo, nie tracąc cza su, wy szedł mu na prze ciw:
 Cze go tu szu kasz? Nie wy star cza wam bur del, jaki zro biliście w na szej szko le?
Lorenza aż korciło, żeby odpowiedzieć, iż tamtą noc spędził razem z Agnese, ale z jej spojrzenia wyczytał, że to nie
był od po wied ni mo ment na kłótnię.
 Nie jestem tu przypadkowo. Przeniosłem się. Jestem w klasie C.  Agnese wiedziała, że byłby gótów to zrobić,
ale nie myślała, że po su nie się aż tak da le ko.
 Lore, cieszę się, że tu je steś, ale właśnie roz ma wia liśmy o bar dzo ważnej spra wie.
 Sprawie dotyczącej bardziej twoich kolegów niż nas, prawdę mówiąc. Muszę zapalić skręta, potem pogadamyo
pro ce sie  po wie dział Car lo.
 Nie ma mowy, mu simy o tym po roz ma wiać te raz! od po wie działa wzbu rzo na Agne se.
 Nie za wsze można robić wszyst ko wte dy, kie dy ty tego chcesz.
 I w tym się z nim zga dzam  wtrącił się Lo ren zo.
Agne se spojrzała na obu ze zdu mie niem, po czym zwróciła się do Car la:
 Nie możemy prze cież bro nić się sami! Je steśmy wszy scy nie pełno let ni!
 Nie ma cie ad wo ka ta z urzędu?
 Mamy, ale wie le osób, w tym ja, nie ma pie niędzy,aby go opłacić.
 Mój ojciec jest ad wo ka tem. Mógłby wam pomóc.
Zarówno Agnese, jak i Carlo spojrzeli na niego kompletnie zaskoczeni. Agnese przybrała nagle poważny wyraz
twa rzy.
 Na prawdę mógłbyś z nim po roz ma wiać?
 Mogę wy ko rzy stać jego po czu cie winy.
Car lo położył mu rękę na ra mie niu, mówiąc:
 To su per, dzięki  po czym od szedł, zwra cając się do Agne se:
 Widzisz, mówiłem, że wszyst ko się do brze skończy.
Pa trzyła na Lo ren za z nie pew nością w oczach.
 Słuchaj, to naprawdę poważna sprawa, będziemyw tarapatach, jeśli nie znajdziemy dobrego adwokata. Twój
ojciec może jest aż nad to... zna ny.
 Pewnie domyślasz się, że mój ojciec nie do końca popiera takie formy protestów. To nie idzie w parze z jego
prze ko na nia mi po litycz ny mi.
 Więc jak masz za miar go namówić?
 Roz wie dze ni ro dzice mają za wsze po czu cie winy wo bec swo ich dzie ci. Coś na pew no wymyślę.
" " "
Przed błyszczącą witryną sklepu Hausman przy via del Corso jego ojciec zachowywał się jak nastolatek, podniecony
i nie zde cy do wa ny.
 Ja wolałbym dia ment, ale ona uwielbia zie lo ny ko lor, może więc po winie nem kupić pierścio nek ze szma rag dem?
 Ja bym po szedł w kla sykę, ko bie ty uwielbiają tra dy cyjne ge sty, przy najm niej przed ślu bem.
 Ken kupił dia ment?
 Tak, na wet on to zro zu miał.
Czasem wydawało mu się, że jego rodzice poruszali się w świecie uczuć niczym na szachownicy. Jedna strona
czekała na ruch drugiej, po czym obmyślałastrategię na następne posunięcie. Teraz, gdy matka miała wziąć ślub, jego
ojciec w końcu zdecydował się kupić pierścionek zaręczynowy swojej kochance. Straszliwa obecność Kena sprawiła, że
zbliżyli się do sie bie. Od kie dy ojciec od szedł, Lo ren zo za wsze ob winiał go o roz pa dich ro dziny.
Kiedy wyszli ze sklepu z niebieskim pudełeczkiem zapakowanym w elegancką torebkę prezentową, zadowolona
mina ojca prze ko nała Lo ren za, że był to od po wied ni mo ment.
 Muszę po pro sić cię o przysługę.
 Proś, o co chcesz, pod wa run kiem, że nie mato związku z twoją matką.
 Nie, nie cho dzi o nią. Cho dzi o przysługę dla mnie& Dla mo ich przy ja ciół&
Lorenzo przerwał na chwilę. W duchu zadawał sobie pytanie, jak wplątał się w tę sytuację. Od lat o nic nie prosił
ojca i obie cy wał so bie, że już nig dy w życiu nie będzie od nie go nic chciał, jeśli ten nie od zy ska za ufa nia jego mat ki.
 Wiesz, ta nowa szkoła, do której się prze niosłem& Zimą był tam pro test&
 Chy ba nie wziąłeś w tym udziału?
 Nie, ja sne, że nie.
 Do brze.
 Ale, ponieważ nie było dorosłych, tylko nieletni zostali obarczeni odpowiedzialnością za to, co się stało... To
czter dzieścio ro na sto latków, którzy te raz& mają stanąć przed sądem.
 Ile wy noszÄ… szko dy?
 Około milio na, mniej więcej.
 A ty co masz z tym wszyst kim wspólne go? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl