[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Vandernoot po odbyciu dwuletniego przeszkolenia pod okiem księcia Rovigo,
przybył w 1809 roku do pułku Szwoleżerów Gwardii już jako konfident tajnej
policji francuskiej. Po tym dodatkowym wyjaśnieniu nie może dziwić pózniejsza
kariera "poczciwego Vandernoota". Policja napoleońska była uważana w całej
Europie za niedościgły wzór i na jej podobieństwo organizowano także policję w
Królestwie. Oficerowie z francuskim stażem policyjnym byli cenieni na wagę
złota. Kozietulski, świadcząc grzeczności dawnemu koledze, z pewnością nie
wiedział o jego sekretnych funkcjach, jak nie wiedziano o nich przedtem w pułku
szwoleżerów i w pułku eklererów. Konstanty Vandernoot - podobnie jak jego
bezpośredni zwierzchnik w tajnej służbie, generał jazdy Aleksander Rożniecki -
niezależnie od funkcji policyjnych zajmował w armii Królestwa różne oficjalne
stanowiska: był majorem sztabu głównego, a następnie dowódcą eskorty przybocznej
wielkiego księcia. Zmarł na szczęście dla siebie już w roku 1818. zanim jeszcze
zasadniczym celem policji Królestwa stało się zwalczanie wszelkich przejawów
polskiego patriotyzmu. W tym samym czasie, kiedy dawny szwoleżer Vandernoot
odchodził z tego świata, łudząc się, że zabiera z sobą do grobu tajemnicę swego
podwójnego życia, generał Wincenty Krasiński przygotowywał sobie start do
kariery politycznej. W roku 1818, po trzech latach zwlekania i rozmaitych
przeszkód, doszło wreszcie do zwołania sejmu Królestwa. Dowódca Gwardii
Królewsko-Polskiej, wybrany posłem z powiatu przasnyckiego w województwie
płockim, miał przewodniczyć obradom sejmowym w charakterze marszałka z
nominacji. Cesarz-król zapowiedział przyjazd na sejm, chciano więc, aby wszystko
odbyło się w spokoju i porządku. Krasiński w pełni docenił okazane mu zaufanie i
przygotowywał się do funkcji parlamentarnych z właściwym sobie rozmachem. Przede
wszystkim zadbał oczywiście o to, aby jego historyczne wywyższenie zostało
należycie upamiętnione. Drukarnie warszawskie zawczasu otrzymały dyskretne
zamówienie na "kopersztychy" z podpisem: "Marszałek Seymu Wincenty Korwin Hrabia
Krasiński" tudzież herbem napoleońskiego hrabiego z dewizą Vaillance et Loyaute.
Z takÄ… samÄ… dyskrecjÄ…, jak portret, przekazano do powielenia drukiem tekst
uroczystej mowy, którą nowy marszałek zamierzał powitać w sejmie swego monarchę.
Cała ta machina propagandowa została puszczona w ruch w ostatnich dniach marca
1818 roku, bezpośrednio po uroczystym otwarciu sejmu. 27 marca cesarz-król
przekazał generałowi Krasińskiemu w senacie laskę marszałkowską Izby Poselskiej,
po czym nader łaskawie wysłuchał jego przemówienia inauguracyjnego. Z mniejszym
entuzjazmem odniosła się do tej oracji polska opinia publiczna. Jakkolwiek
Aleksander znajdował się wtedy u szczytu popularności i Polacy rzeczywiście
uważali go za swojego króla, jakkolwiek przesadna i kwiecista retoryka w
wystąpieniach publicznych była wówczas na porządku dziennym, wiele osób uznało,
że gorliwy marszałek gwardzista przeholował w swym przemówieniu i wykroczył poza
granice uprzejmości, obowiązującej go wobec monarchy. Zwłaszcza dawnym
napoleończykom musiały zęby cierpnąć, kiedy najżarliwszy pretorianin
Strona 21
Marian Brandys - Czcigodni weterani.txt
dogorywającego na skalistej wyspie "bohatera wieku", człowiek, który jeszcze
przed czterema laty widział w Aleksandrze głównego wroga Polski, takimi słowami
witał go na pierwszym sejmie Królestwa: "Racz, Nayiaśnieyszy Królu a Panie nasz
Miłościwy, widzieć w naszych uczuciach te dowody wdzięczności i przywiązania,
które z krwią naypóznieyszym Potomkom przeleiemy. Niech kiedyś po licznych
wiekach niezmienne w dzieiach naszych i niezłomne nigdy uczucia dla
naypóznieyszego Twego plemienia dowiodą, iż Twe dobrodzieystwa są
nieśmiertelne". Wincenty Krasiński, jak sam to niegdyś wyznał w samokrytycznym
liście do żony, "był chciwy pochwał, a nic sobie nie robił z opinii". W roku
1818 raz jeszcze potwierdził prawdziwość tego wyznania - sposobem, w jaki
przewodniczył obradom sejmowym. Rozegrał ponoć przed cesarzem i obecnymi na sali
obrad dostojnikami wielki popis bezwzględnej lojalności dla rządu i absolutnego
lekceważenia dla wszelkiej opozycji. Wtrącał się do przemówień poselskich i
przerywał je bez skrupułów, skoro tylko zabrzmiał w nich najlżejszy ton krytyki
w stosunku do polityki rządowej. Przyjaciel i biograf Krasińskiego, Kajetan
Kozmian, który był naocznym świadkiem tych jego poczynań w izbie poselskiej,
stwierdza oględnie w Pamiętnikach, że "zręczność Marszałka Seymowego umiała
umysły zatrzymać w szrankach umiarkowania". Jednakże zaraz potem przytacza
konkretny przykład owej "zręczności" Krasińskiego, dzięki czemu rzecz nabiera
właściwych kolorów. "Gdy przyszło do użycia attrybucyi Sejmu czynienia uwag nad
raportem Rady Stanu - pisze Kozmian - niechęć przeciw rządowi zaczęła się
obiawiać". I tu następuje opis zdarzenia, znanego także z innych zródeł. Jako
rzecznik niezadowolonych wystąpił wymowny poseł z Mariampola Józef Godlewski,
wytaczając skargę o bezpodstawne uwięzienie jednego z obywateli przez wielkiego
księcia Konstantego. Stworzyło to dla rządu bardzo kłopotliwą sytuację, gdyż
"skarga miała za sobą prawość, ale obrażała pośrednio W. Księcia i byłaby
niemiłą Cesarzowi przez zbyt głośne wyjawienie tego gwałtu przez brata
popełnionego". Ale od czego niezawodna "zręczność" Krasińskiego! - "Marszałek
chcąc upiastować ukontentowanie Cesarskie z Seymu - jak to pięknie formułuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]