[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szlachecki tytuł, jest sportowcem o znakomitej renomie na wyścigach, cieszy
się zaufaniem i przyjaznią króla i królowej.
Markiz przerwał i bez wątpienia czekał na jej reakcję. Po kilku sekundach
spytała niewyraznie:
- D-dlaczego... chciałby... mnie poślubić?
- Ponieważ sądzi, że jesteś moją podopieczną - odpowiedział markiz, a jego
głos brzmiał zdecydowanie - i ponieważ uważam, że moja podopieczna, którą
on ma na myśli jest dla niego nieodpowiednia. Natomiast ty, jako moja druga
podopieczna, będziesz dla niego godną podziwu żoną.
- Ale... ale ja mogę... mu się nie spodobać... i on... może nie spodobać się
mnie - jąkała się Kistna.
- Musisz wiedzieć - rzekł wyniośle markiz - że w arystokratycznych
rodzinach w Anglii, tak jak na wschodzie gdzie mieszkałaś, małżeństwa są
zawsze aranżowane.
- Ale w Indiach, jak... przypuszczam i w Anglii, małżeństwa są aranżowane,
ponieważ zarówno pan młody jak i panna młoda uzyskują jakaś... finansową
korzyść z takież go... związku.
To oświadczenie na chwilę zbiło z tropu markiza. W zasadzie mógł
przewidzieć taką reakcję. Kistna była przecież inteligentna i wiedziała że
aranżowane małżeństwo to transakcja finansowa i obie zainteresowane strony
muszą odnieść tutaj korzyści. Znalezienie odpowiedzi zabrało mu kilka chwil,
ale w końcu rzekł:
- Hrabia Branscombe sądzi, że skoro jesteś moją podopieczną małżeństwo z
tobą okaże się dla niego korzystne.
- Jak on może chcieć poślubić kogoś... kogo nigdy nie widział... i kogo nie...
kocha?
- Już wyjaśniłem ci, że to zaaranżowane małżeństwo - powiedział markiz z
nutą irytacji w głosie - i hrabia jest ujmującym mężczyzną a ty atrakcyjną
młodą kobietą. Miłość przyjdzie z czasem. Tak jak pragniesz.
Mówił, jakby to było coś zupełnie nieważnego, ale Kistna myśląc o swoim
ojcu i matce wyszeptała przestraszona:
- Proszę... nie... chcę... wyjść za mąż w takich... okolicznościach. Markiz
odchylił się na oparcie krzesła.
- Ta uwaga jest głupia, zbytnio kierujesz się emocjami ~ powiedział. -
Musisz być świadoma faktu, że aranżuję ci małżeństwo będące szczytem
ambicji każdej dziewczyny w Anglii. Dla większości z nich byłby to związek, o
którym nie śmiały nawet marzyć.
Spojrzał na Kistnę prawie wściekły:
- Z pewnością nie zapomniałaś jeszcze warunków, w jakich byłaś, kiedy
znalazłem cię w sierocińcu? Mówiłaś swego czasu, że to była kwestia roku czy
nawet kilku miesięcy nim umarłabyś z głodu i zimna Porównując - co może
być korzystniejsze dla ciebie, jakby na to nie patrzeć, od zostania hrabiną
Branscombe?
Nie mogła znieść gniewu w jego oczach, dlatego odwróciła głowę i z
uporem wpatrywała się w ręce. Czuła; że irytacja pobrzmiewająca w jego
głosie sprawia jej niemal fizyczny ból.
- Pomijając wszystko inne - mówił dalej markiz - sądzę, że powinnaś być
wdzięczna za otrzymanie takiej szansy i nadziei na przyszłość.
- Jestem... bardzo wdzięczna... za wszystko... co pan, dla mnie zrobił -
powiedziała płaczliwie Kistna
- Więc jeżeli jesteś wdzięczna - zrobisz to, co ci każęL bez stwarzania
kłopotów. Nie sądzę, abym prosił cię o taM wiele.
- Jestem... wdzięczna, milordzie... i zrobię co m: pan... każe.
- Dobize! - zaaprobował markiz. - Teraz posłuchaj.
Pochylił się do przodu, z rękoma na biurku, jakby chcąc wzmocnić wagę
tego, co chciał zaraz powiedzieć.
- Hrabia Branscombe już ogłosił w Londynie, że zamierza poślubić moją
podopieczną, którą w zasadzie jesteś. Wkrótce tu przybędzie i zostaniesz mu
przedstawiona. Właściwie on chce poprosić o rękę innej młodej damy, będącej
również moją podopieczną. Przebywa ona obecnie we Włoszech, a nazywa się
Mirabelle Chester. Ty natomiast pozwolisz sądzić hrabiemu, że jesteś nią
Hrabia nie ma pojęcia, że istniejesz.
Podniosła głowę.
- Czy to oznaczą że... mam... go oszukać?
- A czy to ma znaczenie? - spytał lekko markiz. - Jedna podopieczna jest
równie dobra jak inna.
- Nie... rozumiem! Dlaczego nie powinniśmy wyjawić mu... mojego
prawdziwego imienia?
- Ponieważ - powiedział powoli - chcę, by on wierzył, że jesteś Mirabelle
Chester i proszę cię, abyś pomogła sobie i mnie robiąc to, czego wymagam.
- Ale... czy nie wyjaśni mi pan... dlaczego ten podstęp jest konieczny? -
spytała po długiej chwili milczenia.
- Nie - odrzekł energicznie markiz. - To moja i tylko moja sprawa. Jak już
mówiłem, Kistną zapewniam cię, że będziesz się bardzo liczyć w świecie
towarzyskim. Każda młoda kobieta będzie patrzyła na ciebie z zazdrością a
czegóż więcej można chcieć?
Ku zaskoczeniu markiza Kistna wstała z krzesła i podeszła do okna.
Bezwiednie podziwiał wdzięk, z jakim się poruszała i ponętne kształty jej
figury. Miała na sobie suknię
z bladoróżowego tiulu, przybraną wstążkami tego samego koloru.
- Jest jak kwiat - pomyślał i powiedział sobie ostro, że sprawia mu trudności.
Odwrócona do niego plecami Kistna stała obserwując promienie słońca
padajÄ…ce na park.
- Czy będzie pan bardzo zły... jeżeli... odmówię i nie zrobię tego, co pan...
chce?
Markiz zaczął mówić, potem gwałtownie uderzył w blat biurka stojącego
przed nim.
- Nie tylko będę zły, ale pomyślę, że jesteś niespełna rozumu, a tak nie
sadziłem.
Nie powiedziała nic, stała przy oknie, odwrócona do niego plecami.
- Jeżeli nie chcesz wyjść za Branscombe'a tak jak sobie życzę, to czy
pomyślałaś o innej, alternatywie? Nie możesz tu ciągle być ze mną bez
przyzwoitki i bez żadnej perspektywy. Musisz spróbować znalezć męża. Z
pewnością nie będzie możliwe znalezienie takiego,: który mógłby równać się z
hrabiÄ….
- Mogłabym być może... sama zarabiać na... życie.
- Jak? Jakie masz umiejętności, by utrzymać się w tymi bezwzględnym
świecie?
Nie odpowiedziała, a on mówił dalej:
- Być może myślisz o pracy w sierocińcu, ale myślę, że miałabyś dość takiej
egzystencji pracując w lepszych nawet warunkach niż te, w jakich cię
zastałem.
Kistna znów poczuła, jakby ją uderzył i ponieważ wie? działa że nie może
znieść jego złości, odwróciła się i powiedziała:
- Jestem... wdzięczna za pańską życzliwość i za... troszczenie się o mnie... i
postaram się... zrobić to, co pan sobie... życzy.
Jej głos załamał się przy ostatnim słowie, ale kontrolowała swoje emocje i
gdy stanęła przed nim przy biurku, markiz rzekł:
- Wiedziałem, że będziesz rozsądna A teraz pamiętaj, że nazywasz się
Mirabelle Chester. Jesteś córką mojego kuzyna - obieżyświata, Lionela Sądzę,
że nazywał on siebie badaczem. Nie żyje, podobnie jak jego żona.
- Więc Mirabelle jest... sierotą... jak ja!
- Właśnie! Właściwie jesteś w tym samym wieku i macie kilka cech bardzo
podobnych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]