[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ności, znalazła jednak tylko zdumienie. Odsunęła się od
niego i ukryła twarz w dłoniach.
j.60 f& PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ..._____________
- Nie powinnam tego mówić ani oczekiwać, \e
pozwolisz się zapalać i gasić niczym światło.
- Z tobą nigdy nie jestem zgaszony" - powiedział
Corey. - Po prostu zaskoczyłaś mnie. Czekałem tak
długo, tak bardzo pragnąłem usłyszeć od ciebie te
słowa, a ty nagle jednym tchem mówisz, \e mnie
kochasz i pragniesz...
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, Corinne... - PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do
siebie. - Tak bardzo ciÄ™ kocham. Nie chcÄ™, \ebyÅ›
kiedykolwiek za coś przepraszała.
- Mój czas minął - powiedziała cicho, kryjąc twarz
na jego piersi. - Wiem, czego chcÄ™ i wszystko przemyÅ›-
lałam, ale jest ju\ za pózno.
- Nie dla mnie. - Wystarczył cytrynowy zapach jej
wfosów, nie mówiąc o dotyku filigranowego, harmonij-
nie zbudowanego ciała. - Pragnę cię, Cori. Zawsze
pragnąłem i będę pragnął.
- To właśnie chciałam wiedzieć - usłyszał jej zdu-
szony szept.
- Czy nie mówiłem ci tego wiele razy?
- Słowa to za mało. Muszę wiedzieć.
Było w jej głosie coś, co zaintrygowało Coreya.
Odsunął ją i zajrzał jej w twarz.
- Co mianowicie musisz wiedzieć?
- śe potem będziesz wcią\ mnie pragnął.
- Oczywiście, ja...
- I \e ja będę pragnęła ciebie.
Corey doznał olśnienia. Myślała o rodzicach, którym
nie wystarczał jeden partner.
- Nie martw siÄ™, nie jesteÅ› do nich podobna.
- Ale ja muszę wiedzieć! - wykrzyknęła. - Nie ro-
zumiesz?! Nie mogę związać się z tobą, nie mając tej
pewności. To nie byłoby uczciwe.
____________PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ... f& 161
- Ja nie mam wątpliwości - rzekł z przekonaniem.
- A więc udowodnij mi to. Proszę cię, Corey.
Z niskim pomrukiem długo tłumionego po\ądania,
pochylił głowę i zamknął jej usta pocałunkiem, który
świadczył dobitniej o jego miłości i namiętności ni\ słowa.
Gdy się od niej oderwał, oboje nie mogli złapać tchu.
- Mo\emy wyskoczyć do miasta, a potem wrócić
tutaj.
Pokręciła przecząco głową.
- Zamówimy butelkę szampana albo coś innego?
- Nie - szepnęła. - Chcę zrobić to teraz.
- JesteÅ› pewna? NaprawdÄ™ pewna, kochanie?
- NaprawdÄ™.
Tuląc ją do swego boku, zaprowadził do większej
sypialni. Czuł, \e Corinne przebiegają nerwowe dreszcze.
- Boisz siÄ™?
- TroszeczkÄ™.
- Ja te\.
- Ale ty ju\ przedtem to robiłeś.
- Nigdy z kobietą, którą kocham.
Stanęli obok łó\ka. Corey puścił Corinne, po-
zwalając, by odchyliła koc.
- Ale ja nie robiłam tego nigdy z nikim.
- Wiem -- powiedział, uśmiechając się łagodnie i
ujmując jej dłonie. - Między innymi dlatego jesteś taka
inna, wyjÄ…tkowa.
- Nie będę wiedziała, co robić.
- Nie obawiaj się, będę ci wyjaśniał wszystko, co się
dzieje. Dobrze?
Skinęła głową.
- Czy mam zasunąć zasłony?
- Nie. Chcę widzieć.
- Dobrze - odpowiedział szeptem i delikatnie
zmusił ją, by usiadła obok niego na łó\ku. Ujmując
162 f& PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ. % %
twarz Corinne w dłonie, zaczął ją znów całować,
najpierw łagodnie, potem coraz namiętniej. To wystar-
czyło, by cały sprę\ył się w oczekiwaniu na to, co miało
nastąpić. Wyobraził sobie ich nagie ciała, splecione w
miłosnym uścisku, co podziałało na niego tak
podniecająco, \e zmusił się do myślenia o czymś
obojętnym.
Nie przestając ani na chwilę jej całować, zaczął
rozpinać dr\ącymi palcami koszulę.
- Dotknij mnie, Cori - poprosił. - Tak długo cze
kałem, by poczuć na sobie twoje dłonie.
Corinne, która całkowicie zatraciła się w pocałunku,
podniosła leniwie powieki. Miała przed sobą jego
muskularny opalony tors, porośnięty gęstymi włosami.
Widywała Coreya bez koszuli na pla\y, ale teraz
sytuacja była zupełnie inna, bardziej intymna. Mogła go
dotykać, czego wówczas nie robiła. Zaczerpnąwszy
tchu, dotknęła najpierw czubkami palców jego piersi,
następnie zaczęła ją gładzić. Pod niewinnym dotykiem
jej palców brodawki zrobiły się twarde jak kamyczki.
Corey zamknÄ…Å‚ oczy, czujÄ…c, jak zalewa go fala roz-
koszy. Przygryzł wargę, starając się opanować.
- Ach, Cori... jak przyjemnie.
Corinne była tak pochłonięta tym, co robi, \e ledwie
dosłyszała jego słowa. Jej ręce poczynały sobie nieco
odwa\niej, zsunęła mu z ramion koszulę i dotykała
wypukłych mięśni.
- Jesteś pięknie zbudowany - szepnęła. Słowa wy
dały jej się tak niewspółmierne do zachwytu, który
odczuwała, \e pochyliła się, składając pocałunek na
piersi Coreya. Jej wilgotne wargi sunęły coraz zachłan
niej po nagiej skórze.
Corey zanurzył palce w jej włosach i powiedział
zdławionym głosem:
___________ PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ... »_163
- Cori, o Bo\e, Cori... pragnę więcej... więcej...
- Podniósł jej głowę i przylgnął ustami do jej warg
w namiętnym, wymownym pocałunku. Jego zielone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]