[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bramą Latonia dostrzegła rząd słoni.
Radża, białobrody starzec, panował tu od trzydziestu lat.
Trzymał cały kraj tak mocną ręką, że jego najdrobniejsze życzenie
było prawem. Latonia sądziła, że lord chyba nie powinien mieć
zastrzeżeń, ale ponieważ nauczyła się szóstym zmysłem
wyczuwać jego nastroje, więc coś jej mówiło, że jednak jest
niezadowolony.
Spędzili w pałacu trzy dni i odwiedziła część przeznaczoną
tylko dla kobiet. Ujrzała labirynt wewnętrznych dziedzińców oraz
sadzawkę, przy której rosło święte drzewo neem. Jego
strzępiastych liści używano do robienia leków. %7łona radży była
bardzo młoda i piękna, ale niestety znała zaledwie parę słów w
urdu i ani jednego po angielsku. Latonia próbowała się z nią
porozumiewać na migi, ale było to bardzo trudne, więc z radością
przyjęła koniec spotkania.
Strona nr 79
Barbara Cartland
Radża przy pożegnaniu zaoferował im dwukonny otwarty
powóz, który miał ich odwiezć do najbliższej stacji kolejowej.
 I co stryj o tym sądzi?  spytała niecierpliwie, gdy pomachali
już grupie żegnających ich dworzan i zniknął im z oczu tłum
sypiący płatki kwiatów na powóz.
 Wolałbym najpierw usłyszeć twoją ocenę  odparł lord.
 Wszystko sprawiało dobre wrażenie, ale wiem, że stryj nabrał
podejrzeń.
 Uważasz, że to dziwne?
 Nie, bo odkąd się poznaliśmy zawsze stryj coś podejrzewa.
 Mówisz o sobie?
 Tak.
 Hmm... Macie coś wspólnego, ty i prowincja Outa. Jesteście
zbyt dobre, żeby to mogło być prawdziwe.
 Stryj mi pochlebia. I cóż takiego stryj odkrył?
 Nic i to właśnie mnie niepokoi, i jak słusznie zauważyłaś,
rodzi podejrzenia.
 Co więc stryj zamierza zrobić?
 A cóż mogę?  odpowiedział pytaniem na pytanie.  Poza
tym nie znam jeszcze raportów tych, którzy z nami przebywali w
Outa.
Latonia popatrzyła na niego zdziwiona, ale natychmiast zdała
sobie sprawę ze swojej naiwności. Przecież to jasne, że wśród
służby znajdowali się również wykształceni Hindusi, których lord
zatrudnił, by dla niego szpiegowali w miejscach, które odwiedzał.
Poczuła się nieswojo, a lord jakby odczytując jej myśli zapytał:
 Czyżbym miał się spodziewać nagany?
Latonia nie udawała, że nie rozumie aluzji.
 Wydaje mi się, że to trochę niesportowe zachowanie, gra nie
fair.
 W Anglii i w Indiach rządzą inne prawa  roześmiał się.  I
zapewniam cię, że ten radża oraz każdy z naszych gospodarzy
spodziewa się, że moi ludzie będą szpiegować. A ze swej strony
robią wszystko, by nie udało się wykryć niczego nagannego.
 W ustach stryja to brzmi jak opis gry.
Strona nr 80
SIOSTRZANA MIAOZ
 Bo to jest gra. Podbijamy Indie uważając, że dobrze wiemy,
co tu jest właściwe, a Hindusi robią, co w ich mocy, by
uniemożliwić nam narzucenie zasad. Własne uważają za lepsze z
tego względu, że są zakotwiczone w tradycji.
 Ale czy musicie to zmieniać?
 Próbujemy się nie wtrącać, robimy to tylko w ostateczności.
Jak w wypadku rozbójników, którzy rokrocznie zabijają tysiące
ludzi, twierdząc, że to część tradycji, próbujemy walczyć z
koszmarnym obrzędem sutti czy zawieraniem małżeństwa między
dziećmi: panna młoda ma często zaledwie trzy lata!
 Rzeczywiście trzeba walczyć o wprowadzenie takich reform
 przyznała Latonia.
 A nasze imperium nie powinno być zagrożone przez żadną
inną potęgę  sucho dodał lord.
 Chodzi o RosjÄ™?
W milczeniu przytaknął, a Latonia pomyślała, że Branscombe
nie chce rozmawiać na ten temat. Wkrótce znalezli się w pociągu
podążającym na północ.
 Dokąd teraz jedziemy?  zapytała.
 DziÅ› wieczorem zatrzymamy siÄ™ w koszarach, gdzie
stacjonuje batalion z mojego regimentu odparł. Poparzyła na niego
z ciekawością, a on ciągnął:  Obawiam się, że cię to bardzo
znudzi, bo zamierzam zjeść kolację w kasynie oficerskim, gdzie
oczywiście kobiety nie mają wstępu, a w obozie nie będzie żon
oficerów.
 To oznacza, że będę sama?
 Tak, choć oczywiście będziesz bacznie strzeżona. Służba
poda ci posiłek, a przed domem wystawię wartę.
Uznała to za niewielką pociechę, gdy lord Branscombe wyszedł
wczesnym wieczorem na kolację do kasyna, ubrany w wyjściowy
mundur lansjerów bengalskich. Koszary nie zrobiły na niej
dobrego wrażenia, uznała je za typowe osiedle wojskowe: rzędy
murowanych budynków  te przeznaczono dla Anglików  i
drewniane baraki dla Hindusów. Postawiono je na ubitym piasku,
całe otoczenie było ponure, bez odrobiny zieleni, niedaleko bawiły
Strona nr 81
Barbara Cartland
się blade, wychudzone dzieci: rezultat upału i niewłaściwego
odżywiania.
Parterowy budynek, w którym się zatrzymali, stał na skraju
koszar i otaczał go mały ogródek, dzięki czemu domek wyglądał
lepiej niż pobliskie zabudowania. W domku znajdowało się kilka
pokoi oraz nieodzowna weranda, z której po kilku drewnianych
stopniach można było zejść na mizerny trawnik. Podniszczone
meble w pokojach świadczyły o tym, że służyły wielu
właścicielom.
Podróżowali od świtu, więc Latonia się ucieszyła, że nie będzie
musiała prowadzić konwersacji z oficerami, którzy woleli słuchać
lorda Branscombe a.
Na każdej stacji witał ich oficer, który spędzał całą godzinę na
rozmowie z lordem, a pociąg czekał, aż skończą. Mówili
przyciszonymi głosami, tak że Latonia nic nie słyszała.
Najwidoczniej to bardzo ważna misja, a na żołnierzach lord robi
wielkie wrażenie, uznała. Rzeczywiście otaczała go szczególna
atmosfera, urósł w oczach Latonii do rangi prawdziwego bohatera
i teraz dopiero zrozumiała, czemu ojciec Toni tak nie lubił brata i
z niechęcią się odnosił do jego olśniewającej kariery w wojsku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl