[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeństwa. Nic dziwnego, że czujesz do tej dziewczyny
takÄ… urazÄ™!
Guy zarumienił się.
- To nie tak, ojcze - powiedział cicho, ale ojciec,
292
nie zważając na jego protest, mówił dalej, konfiden
cjonalnie zniżając głos:
- Szczerze mówiąc, czuję ulgę, że nie zależy ci na
tej dziewczynie. JesteÅ› moim jedynym synem, dziedzi
czysz po mnie tytuł. Po co masz zawierać związek,
dzięki któremu nie uzyskasz żadnych korzyści mate
rialnych? Nazwisko Sheridanów było kiedyś w naszym
kraju bardzo poważane, ale ta dziewczyna nie ma żad
nego majÄ…tku, nie ma dobrych koneksji towarzyskich,
niczego...
- Jesteś w błędzie, ojcze! - powiedział twardym
głosem Guy. - Ja chcę, aby ten ślub się odbył. I jestem
zdumiony, że mówisz w taki sposób o swojej chrze
stnej córce.
- Po prostu jestem szczery, nie owijam niczego
w bawełnę. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym
bardziej jestem przekonany, że popełniasz błąd. Nie
musisz zamartwiać się sytuacją panny Sheridan. Po
mogÄ™ jej...
- Pomożesz jej, ojcze? A na czym miałaby polegać
ta pomoc?
- No... na początku, dopóki nie ucichnie skandal,
zwiÄ…zany z wyjazdem do Blanchlandu, panna Sheridan
powinna udać się w jakąś dłuższą podróż. Trzeba
znalezć miłą, szacowną damę, która lubi podróżować
i chętnie przystanie na towarzystwo panny Sheridan.
Myślę, że bez trudności przekonamy pannę Sheridan...
- A ja nalegam, żeby ojciec nikogo do niczego nie
293
przekonywał! - oświadczył podniesionym tonem Guy.
- I powtarzam ojcu, że chcę ożenić się z panną She-
ridan. Nie zmieniÄ™ zdania!
- A ja powtarzam, że ślubu nie będzie! - zawołał
gniewnie lord, uderzając pięścią w poręcz fotela. -
Znajdę jakieś wyjście, ułożę się z dziewczyną.
- Tak jak chciałeś ułożyć się z panną Meredith! -
krzyknął Guy, zrywając się z fotela. - To twój ulubiony
sposób załatwiania spraw! Może panna Sheridan też po
winna zniknąć, żeby nie zawadzać Woodallanom!
- Tak sądzisz? - spytał lord, nagle spokojnym gło
sem. - Sądzisz, że chcę ją przekupić? Znasz mnie, sy
nu, już dwadzieścia dziewięć lat. Powiedz, czy ja kie
dykolwiek w życiu tak postąpiłem?
- No nie. Jednak...
- Zostawmy w spokoju pannÄ™ Meredith. Guy, po
mówmy o twojej narzeczonej. Nie, nie chcę jej prze
kupić, synu. A skoro uparłeś się z tym ślubem, to mo
że... może porozmawiamy o mej przyszłej synowej?
Może to będzie ta moja... pomoc?
Starszy pan upił łyk brandy i nie spuszczając oczu
z syna, mówił dalej.
- Wspomniałeś o pewnych komplikacjach, synu...
no cóż, spotkałeś pannę Sheridan po wielu latach. Ileż
to dni liczy ta wasza nowa znajomość? Chyba dziesięć?
Nie dłużej, prawda? A spotkaliście się w chwili, gdy
panna Sheridan znalazła się w trudnej sytuacji, niezwy
kle trudnej, z którą jednak chciała uporać się sama.
294
Owszem, miała u swego boku kuzynkę, lady Fenton
nie była jednak wtajemniczona w szczegóły. Panna
Sheridan, bez wahania spieszÄ…c na pomoc Oliwii, wziÄ™
ła wszystko na swoje barki. Sama musiała wszystko
przemyśleć, sama o wszystkim decydować. Pomyśl, ile
musiało ją to kosztować, skoro nawet my, synu, ja i ty,
którzy obiecaliśmy jej pomóc, powtarzam, obiecaliśmy,
okazaliśmy się w pewnym sensie oszustami. Zamiast
pomóc, okłamaliśmy ją. Nie wiedziała przecież, że ja
chcę pierwszy odnalezć Oliwię.
- Powiedziałem jej o tym, ojcze. Pózniej...
- Ale za pózno! Pomyśl, jak bardzo potrzebowała
pomocy. Słaba, bezbronna, mająca za towarzyszkę rów
nie bezbronną kuzynkę. Już zaczynała ci ufać, trakto
wać jak kogoś, na kim można się wesprzeć. Wtedy
wyznałeś jej prawdę. Powiedziałeś, że zgodnie z moją
wolą masz pozbyć się Oliwii, kupić jej milczenie. Ta
prawda przeraziła pannę Sheridan. Szok musiał być
tym większy, że znów zasiałeś w niej ziarno nieufno
ści, znów poczuła się sama, bezradna, zagubiona. Czy
to takie dziwne, że kiedy zastała cię przy nieprzyto
mnej, pobitej bratanicy, nasunÄ…Å‚ jej siÄ™ ten jeden, lo
giczny wniosek? Pomyśl, ona znała cię zaledwie dzie
sięć dni! Czy ty tego nie pojmujesz, Guy? Czy można
winić dziewczynę, która sama borykała się z ciężarem,
stanowczo zbyt wielkim na jej barki?
Guy siedział w milczeniu, po chwili na jego twarzy
pojawił się ponury uśmiech.
295
- No tak, wyłożyłeś mi to wszystko dokumentnie...
Powiedz, ojcze, skÄ…d ty to wiesz?
Lord spojrzał na niego z nie ukrywaną satysfakcją.
- Usłyszałem to z ust samej panny Sheridan.
A czego nie usłyszałem, jakoś wydedukowałem. I zgo
dzisz się, że chyba nie najgorzej?
- O, tak - przytaknął Guy i nagle zasępił się. -
Czy Sara naprawdę sama ci to wszystko opowiedziała?
- A skąd! - zaprzeczył z uśmiechem lord. - Usły
szałem przypadkiem, jak rozmawiała z kuzynką. Mó
wiła jeszcze coś, ale to naprawdę nie było przeznaczone
dla moich uszu! Aha, i wreszcie... - Na twarzy lorda
pojawił się ciepły uśmiech. - Jeśli chcesz znać moją
prawdziwą opinię o pannie Sheridan, to wiedz, mój sy
nu, że uważam ją za osóbkę bardzo dzielną i prawą.
W żadnej mierze nie rezygnuj ze ślubu! I wiesz co,
Guy? - Plecy lorda zatrzęsły się od śmiechu. - My
ślałem, że mnie spoliczkujesz, kiedy wyraziłem się
o niej lekceważąco!
- Jakbyś mówił zupełnie o kimś innym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]