[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uznaliby go za podejrzanego, zatrzymali i zawiezli nie wiadomo dokąd? A może
postanowiłby stawić im czoło i z bezlitosną skutecznością rozprawiłby się z nimi? Przecież
udowodnił, że umie się bronić.
- Panno Bethany. - Fewler najwyrazniej nie zamierzał dać jej spokoju. - Gdyby
S
R
zechciała pani współpracować...
- Sama dobieram sobie współpracowników. Pan do nich nie należy - oznajmiła z
wyższością. - Moja siostra zdecydowała się na rozwiązanie, które ani trochę mi nie
odpowiada, gdyż nie uważam, żeby pańska obecność tutaj była słuszna i konieczna. A
teraz, za pozwoleniem, muszę nadrobić czas, który ukradł pan mojej służbie. Mam
mnóstwo pracy przy kolacji, więc będę wdzięczna, jeśli zechce pan nie wchodzić mi więcej
w drogÄ™.
Mężczyzna mimo to podążył za nią do kuchni.
- Panno Penny, czy widziała pani kiedyś człowieka, który umiera po zażyciu
trucizny? Zaręczam, że nie jest to przyjemny widok.
Niecierpliwie wyciągnęła nóż z rzeznickiego pieńka i uświadomiła sobie, że właśnie
to narzędzie trzymała w pogotowiu podczas wizyty Williama. Następnie odwróciła się do
najbliższego stołu i sięgnęła po dojrzałą fioletowo-białą rzepę.
- A czy pan, panie Fewler, widział kiedyś, jak podrzyna się komuś gardło za to, że
głupio i bezczelnie wtykał nos w cudze sprawy?
Jednym wprawnym cięciem rozcięła rzepę na pół i z satysfakcją zauważyła, że natręt
cofnął się i niepewnie oparł dłoń na rękojeści pistoletu.
- Tak młoda osoba jak pani nie powinna używać mocnych słów - ostrzegł ją,
nieudolnie usiłując nadać słowom żartobliwy wydzwięk. - Następnym razem niech pani
dwa razy pomyśli, zanim wygłosi tak pustą i absurdalną grozbę.
- Zapewniam pana, że moja grozba nie była ani pusta, ani absurdalna. Jak każda
wiejska kucharka potrafię zarżnąć dowolną jadalną istotę żyjącą w Anglii i odpowiednio ją
przyrządzić. Wątpię, żeby pan stanowił szczególne wyzwanie.
Zmrużył oczy i z pozorną obojętnością patrzył, jak dziewczyna sprawnie sieka
twardÄ… rzepÄ™.
- Jeśli nie zmieni pani nastawienia, będę zmuszony dopisać panią do listy
podejrzanych.
- Niech pan mnie dopisze od razu, na samej górze, i podkreśli na czerwono -
poradziła mu uprzejmie. - Nie boję się ani pana, ani pańskiej listy.
- Tak właśnie uczynię. - Uśmiech znikł z ust Fewlera. - Pani siostra poleciła mi
S
R
odkryć prawdę i złożyć doniesienie do urzędu śledczego, bez względu na osobę sprawcy.
Zrobię to, panno Penny, proszę mi wierzyć.
Rozdział szósty
William był uważnym obserwatorem i w drodze do domu zwracał uwagę na pozornie
nieistotne szczegóły, które dostrzegał na mrocznych londyńskich ulicach. Bosonoga, zabie-
dzona dziewczyna na rogu mogła zostać wystawiona na wabia przez rabusiów czyhających
w cieniu na każdego, kto przystanie, by jej litościwie pomóc. Kosz ze starą słomą przy staj-
ni mógł skrywać wściekłego psa, a gromada młodych ochlapusów w drodze do burdelu
mogła nieoczekiwanie uznać, że podpalenie żebraka to najlepsza rozrywka pod słońcem.
Callaway widział to wszystko, choć w ogóle nie zwrócił uwagi na powóz z lokajami w
liberii, zaprzężony w parę pięknych gniadoszy.
Gdy skręcił w Bowden Court, ujrzał w oddali stary, zniszczony dom, w którym
obecnie mieszkał. Zawieszona przy drzwiach latarenka nieco rozjaśniała fragment ulicy, a
w oknie mieszkania na parterze William zauważył masywną sylwetkę kota właścicielki
budynku. Z kuchni dolatywały znajome zapachy cebuli i wieprzowiny, wymieszane z
zatęchłym smrodem Tamizy oraz fetorem brudnych kałuż na ulicy. Tu i ówdzie
rozbrzmiewały zirytowane głosy kłócących się małżonków oraz płacz niemowląt.
Być może właśnie dobrze znane otoczenie sprawiło, że mężczyzna stracił czujność,
poczuł się jak u siebie w domu i przedwcześnie odprężył. Albo też, co bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl