[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Logan, przestań. Twoja matka juŜ przygotowała kolację. Jeśli zaraz stąd
nie wyjdziemy, zacznie nas szukać.
Nie zwaŜając na słowa Meredith, pieścił ją dalej.
– Coś z tego będzie.
– Nie.
– Musi. Uwierz mi. Nasze poŜądanie staje się coraz silniejsze.
Przełknęła ślinę i popatrzyła na Logana oczyma zranionej łani.
– Czy to nowa próba wyrzucenia nas z Rachel? – spytała.
– Nie – odparł. – Ale muszę cię ostrzec, Ŝe nie dam ci spokoju. Jeśli
zostaniesz, będę cię wciąŜ nękał.
– Co... co to ma znaczyć?
– Dobrze wiesz, o czym mówię.
Patrząc na Logana tak, jakby dopiero co oznajmił on, Ŝe przybył z innej
planety, Meredith potrząsnęła głową i wyrwała się z jego objęć. Cofając się w
stronę wyjścia, ostrzegła:
– Idę do domu.
– Świetnie – odparł. – Zaraz tam przyjdę.
– Zapomnijmy oboje o tym, co się stało.
– Spróbuj sama.
– Och, Logan. – Meredith przycisnęła dłonie do pulsujących skroni. –
Dlaczego to robisz?
– Merri, nie udawaj, Ŝe nie wiesz!
Z trudem się opanowała. Miała ochotę uciec. Pobiec do domu.
Powstrzymywała ją jedynie myśl, Ŝe Faith moŜe wyjrzeć przez okno i zobaczyć,
co się dzieje. Podniosła rękę do ust. Płonęły od pocałunków Logana. Czy Faith
odgadnie, co się stało? Merri miała poczucie winy. Zastanawiała się nad
znalezieniem wymówki, by trzymać się z dala od kuchni. Musiała przynajmniej
na parę minut opóźnić siadanie do kolacji.
Przeklęty Logan. Była wściekła na niego, Ŝe uczył Danny’ego rzeczy, o
których chłopiec nie powinien wiedzieć. A na domiar złego potem zachował się
okropnie. W kaŜdym razie to, co stało się później, nie powinno się w ogóle
wydarzyć.
– Czy wszystko w porządku? – zapytała Faith, gdy Merri otworzyła drzwi
wejściowe do domu.
Wiedziała, Ŝe nie jest w stanie odpowiedzieć na zadane pytanie. W związku
z tym, udając, Ŝe go nie usłyszała, krzyknęła:
– Czy Danny poszedł na górę?
– Nie wiem, bo rozmawiałam przez telefon. Kiedy tylko upiekę te bułki...
Merri wykorzystała okazję. Gdy Faith odwróciła się w stronę pieca,
przebiegła przez kuchnię.
– Zaraz wracam – powiedziała i szybko pomknęła po schodach na górę.
Drzwi duŜej łazienki znajdującej się na wprost pokoju Danny’ego były
zamknięte. Merri uznała, Ŝe chłopiec jest w środku. Była to sprzyjająca
okoliczność, gdyŜ w tym momencie nie chciała widzieć syna. No i z pewnością
on nie powinien oglądać teraz swej matki.
Przeszła obok pokoju Logana. Weszła do małej łazienki, do której drzwi
prowadziły z sypialni pani domu. Miała pozwolenie Faith, by z niej korzystać.
Potrzebowała teraz lustra.
– Och, nie! Tylko nie to! – jęknęła na widok odbicia swojej twarzy. Na
szczęście, skóra nie była zaczerwieniona, ale oczy płonęły i pałały rumieńcem
policzki. A wargi...
Przeciągnęła po nich palcem. I to był błąd, bo od razu poczuła smak ust
Logana. Ciało Merri ogarnął Ŝar. Nogi zaczęły jej drŜeć. Traciła równowagę.
Chwyciła się krawędzi umywalki.
– Pragnę cię – powiedział.
Ona teŜ go poŜądała. I to było najgorsze. Nie, najgorsze ze wszystkiego
było poddanie się uczuciu, które zawsze w niej się tliło. Tyle Ŝe przedtem była za
młoda, by zdać sobie z tego sprawę i stawić mu czoło.
Zaczęła przemywać twarz zimną wodą. Dopiero po dłuŜszej chwili
policzki przestały piec. Zmoczyła włosy wokół twarzy, lecz na to nie zwaŜała.
Musiała zaraz znaleźć jakąś wymówkę. Kłamstwo. Stała się mistrzynią w
kłamaniu.
Wreszcie zakręciła kran i wytarła się ręcznikiem. Wyglądała juŜ znacznie
lepiej.
– Mamo?
AŜ drgnęła na dźwięk głosu syna.
– Tu jestem, kochanie. JuŜ idę.
Powiesiła ręcznik, szybko przeciągnęła palcami po włosach i wyszła z
łazienki.
Danny stał w drzwiach sypialni. Trzymał ręce w kieszeniach. Poplamioną
krwią koszulę zastąpił czystą bawełnianą koszulką. Umył się. Włosy miał
wilgotne i świeŜo uczesane. Wzrok Merri przyciągnęły spuchnięta warga i
skaleczony policzek.
Miała ochotę wziąć syna w ramiona i mocno przytulić go do siebie. Czasy
takich pieszczot juŜ się jednak skończyły. Chłopiec stawał się męŜczyzną i chciał
być traktowany po dorosłemu. Matka zachowywała się mniej dorośle niŜ syn.
– Hej, tygrysie – przywitała Danny’ego. – Czujesz się lepiej?
– PrzeŜyję. Usłyszałem, Ŝe leci tu woda i przybiegłem zobaczyć, czy ty i
stryjek Logan nie pozabijaliście się nawzajem.
Na
wszelki
wypadek
Merri
odwróciła
głowę.
Obawiała
się
spostrzegawczości chłopca.
– Nie pozabijaliśmy. śałuję, Ŝe zadziałałam tak szybko. Powinnam
poczekać na wyjaśnienie.
– Zachowałaś się jak prawdziwa matka.
– Dziękuję za dobre słowo.
– Wiesz, co mam na myśli.
– Niestety. Powiedz mi, od jak dawna masz kłopoty? Mam na myśli tę
ostatnią szkołę.
– A co to za róŜnica? Wszędzie, gdzie tylko pojedziemy, dzieje się to samo.
Tyle Ŝe im jestem starszy, tym mi trudniej to znieść.
– Jak mogę ci pomóc? – zapytała. Czuła się zupełnie bezradna. Wiedziała,
Ŝe dzieciaki dokuczają Danny’emu dlatego, Ŝe jest od nich mniejszy i
drobniejszy. Miał trudności z zawieraniem przyjaźni. Nigdy jednak jeszcze nie
słyszała w jego głosie aŜ takiego Ŝalu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]