[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ratunek. Sztuczka polega na tym, że musisz uderzyć we
właściwą strunę. Zainteresować mnie. Spróbuj.
- Straciłam męża.
- Starasz siÄ™, ale mnie nie przekonujesz.
Simonetta zwiesiła głowę i nabrała głębokiego oddechu,
jakby miał być ostatnim w jej życiu. Odezwała się cicho,
raczej do siebie.
- Więc nie mam szansy. Jestem skończona. Szkoda, że
Hiszpanie nie zabili i mnie również.
Gęsie pióro zatrzymało się na papierze.
- Hiszpanie?
- Tak. Pod PawiÄ….
- To Hiszpanie zabili ci męża?
- Oni.
Manodorata ręką z piórem wskazał jej krzesło.
- UsiÄ…dz, signora.
Obudził w Simonetcie nadzieję, serce waliło jej jak
młotem.
- A jednak trafiłaś na właściwą strunę, signora di
Saronno. Twoje prośby mnie nie wzruszały, ale mówiąc o
śmierci męża z rąk Hiszpanów, wzbudziłaś moje
zainteresowanie. Okazuje się, że coś nas łączy. Ja także
nienawidzę Hiszpanów. I mam szczególne prawo, żeby mieć
złą o nich opinię, a nie czerpię jej ani z plotek, ani z
uprzedzeń. - Spojrzenie jasnoszarych oczu przeszywało ją na
wskroś. Poczuła się nieswojo, nabrawszy pewności, iż
Manodorata domyśla się, co jej o nim mówiono.
Ledwie odzyskała głos.
- Znasz, signor, ten naród?
- Nie mogę nie znać. Tak się składa, że sam jestem
Hiszpanem.
Zawirowało jej w głowie.
- NaprawdÄ™?
- Tak. Nie zawsze mówiono o mnie Manodorata.
Urodziłem się jako Zaccheus Abravanel. W Kastylii. Mimo to
ich nienawidzę. Mnie też zabrali coś dla mnie ważnego. W
moim wypadku to była ręka.
Podniósł rękę, którą trzymał dotąd pod blatem stołu.
Simonetta nie mogła oderwać od niej wzroku. Rzeczywiście
była ze złota, które zalśniło w świetle padającym z
witrażowych okien. Widząc jej zaciekawione spojrzenie,
Manodorata wyciągnął ku niej tę rękę przez stół. Miała
precyzyjnie wymodelowane palce i nawet paznokcie, a gdy jÄ…
odwrócił dłonią do góry, Simonetta zobaczyła zaznaczone
linie, a w samym środku, gdzie można by położyć monetę,
wyryta była gwiazda, taka sama jak na drzwiach.
- Jak się podoba? - spytał.
- Kunsztownie zrobiona.
- Też tak uważam. Być może doskonalsza niż twoja, bo
widzę, signora, że masz trzy palce jednakowej długości, a
takiego błędu nie popełniłby dobry rzemieślnik. I rzeczywiście
nie jest dziełem Boga, tylko moich florentyńskich braci.
Dobrze mi służy. Z legend krążących o mnie ta jedna jedyna
jest prawdziwa.
Simonetta oblała się rumieńcem.
- Co jeszcze o mnie mówią? %7łe pożeram dzieci? Spuściła
oczy.
- Resztę łatwo racjonalnie wytłumaczyć. Przypominam
niedzwiedzia, bo zawsze noszę futro, gdyż jestem
przyzwyczajony do cieplejszego klimatu. Nie lubiÄ™ ludzkiego
mięsa. Mam żonę i dwóch synków, których bardzo kocham.
Być może zauważyłaś tę trójkę przy zabawie.
- To była żona?
- Tak. Ma na imiÄ™ Rebecca. A synowie to Evangelista i
Giovan Pietro. WyglÄ…dasz na zdziwionÄ…, pani.
- Bawili siÄ™ z matkÄ…, to mnie dziwi... W zacnych... w
chrześcijańskich domach dziećmi opiekują się niańki. Ja
ledwie znałam swoją matkę. - To wyznanie ją samą
zaskoczyło.
- Więc może te rodziny nie są aż tak zacne. Słyszę, że
chrześcijański król Franciszek, wzięty do niewoli pod Pawią,
proponuje swoich dwóch synów jako zakładników w zamian
za wolność dla siebie. - Manodorata pokręcił głową z
dezaprobatą. - Jeżeli chodzi o mój majątek, zgromadziłem go
w uczciwy sposób. Rozumiem zasady obrotu pieniądzem i
opanowałem prawidła matematyki arabskiej. A skoro o
pieniądzach mowa, pora wrócić do twoich kłopotów, pani.
Simonetta zachęcona jego otwartością szczerze
przedstawiła mu swoją sytuację. Manodorata, słuchając,
gładził złotą ręką brodę, jakby wyczuwał w niej każdy włosek.
Milczał dłuższą chwilę, gdy rozmówczyni skończyła, a ona
niecierpliwie czekała na jego słowa. Zaskoczył ją.
- Sądzę, że muszę zobaczyć twoją posiadłość, signora. Po
pierwsze dlatego, że będzie stanowiła dla mnie
zabezpieczenie, na wypadek gdybyś nie mogła mnie spłacić. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl