[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niedługo chyba zacznie bać się własnego cienia. Zwałowisko ustąpiło tak nagle
i z taką siłą, że przeciętny człowiek nie zdołałby go utrzymać. Brebiks obdarzony był
jednak nieprzeciętną siłą, a to, co się wydarzyło, nie było czymś nieoczekiwanym,
gladiator był na to przygotowany.
Akwariuszu!
Zawahał się. Z tunelu nie ma innego wyjścia, to nie ulega kwestii. Musi wrócić
i stawić im czoło. Lecz instynkt podpowiadał mu, że powinien zachować wszystkie
podejrzenia dla siebie.
Tu jestem! zawołał i ruszył, brnąc przez coraz płytszą wodę ku kołyszącym
się światłom.
Przywitali go z mieszaniną podziwu i szacunku. Brebiks, Musa i młody Polites
dotykali go z niedowierzaniem; ich zdaniem nikt nie zdołałby przeżyć takiej
przygody. Brebiks utrzymywał, że lina wyślizgnęła mu się z rąk niczym wąż i na
dowód tego pokazał dłonie. W świetle pochodni widać było na nich krwawe otarcia.
Może mówi prawdę? Sprawiał wrażenie zawstydzonego. Ale każdy zabójca miałby
nieszczególną minę, pomyślał Atiliusz, gdyby okazało się, że jego niedoszła ofiara
uszła z życiem.
Jeśli dobrze pamiętam, Brebiksie, twierdziłeś, że utrzymasz mnie i moją matkę.
Owszem, ale twoja matka okazała się cięższa, niż myślałem.
Jesteś ulubieńcem bogów, akwariuszu stwierdził Musa. Mają dla ciebie
w zanadrzu jakąś szczególną misję.
Moją misją jest naprawić ten przeklęty akwedukt i wrócić do Misenum
mruknął Atiliusz.
Rozwiązał opasującą go linę, wziął od Politesa pochodnię i ruszył przodem,
oświetlając ściany tunelu. Jak szybko opadała woda! Sięgała mu poniżej kolan.
Wyobraził sobie jej strumień płynący do Noli i innych miast. W końcu obiegnie całą
zatokę, arkadami na północ od Neapolu, wielkim mostem w Kurne i grzbietem
półwyspu aż do Misenum. Cały ten odcinek będzie wkrótce zupełnie suchy na
betonie zostanie najwyżej parę kałuż. Bez względu na to, co się stało, spełnił
obietnicę daną admirałowi. Naprawił akwedukt.
W miejscu, gdzie tunel był zablokowany, panował bałagan, ale większość pracy
wykonała za nich woda. Teraz trzeba tylko uprzątnąć resztki ziemi i gruzu, wyrównać
powierzchnię tunelu, wylać beton na dno i obmurować nowymi cegłami ściany
innymi słowy, zabezpieczyć wodociąg do chwili, kiedy będą mogli wrócić tu jesienią
i zrobić wszystko porządnie. Mimo to muszą się uwijać, żeby zdążyć z robotą do
świtu, nim dotrze do nich świeży potok wody z Abellinum, gdzie Bekko już wkrótce
ma otworzyć śluzy. Atiliusz powiedział im, jak sobie to wszystko wyobraża, a Musa
zaczął zgłaszać własne sugestie. Jeśli już teraz zniosą na dół cegły, powiedział, będą
mogli ustawić je przy ścianach, żeby stały gotowe, kiedy spłynie woda. Mogą także,
nie zwlekając, zacząć mieszać na górze cement. Po raz pierwszy, odkąd Atiliusz objął
funkcję akwariusza, Musa przejawił chęć współpracy. Fakt, że inżynier ocalał,
wywarł na nim ogromne wrażenie. Powinienem częściej wracać z królestwa
umarłych, pomyślał Atiliusz.
Przestało przynajmniej śmierdzieć stwierdził Brebiks.
Atiliusz nie zauważył tego wcześniej. Wciągnął powietrze. Gladiator miał rację.
Wszechobecny odór siarki ulotnił się. Nie miał pojęcia, jak wytłumaczyć, skąd wziął
się ten zapach i dlaczego teraz wyparował, brakowało jednak czasu, żeby się nad tym
zastanowić. Usłyszał, że ktoś go woła, i cofnął się pod studzienkę. To był Korwinus.
Akwariuszu!
Tak?
Twarz niewolnika wyglądała jak czarna plama na tle czerwonej poświaty.
Powinieneś chyba wyjść i coś zobaczyć rzucił i jego głowa zniknęła
Atiliuszowi z pola widzenia.
Co się tam dzieje? Atiliusz złapał linę, pociągnął ją mocno kilka razy i zaczął się
wspinać. Był poobijany i wyczerpany i szło mu to gorzej niż poprzednio. Podciągając
się powoli prawa ręka, lewa ręka, prawa ręka wpełzł w wąski szyb, oparł się
ramionami o skraj studzienki i wygramolił na zewnątrz.
Kiedy był na dole, wzeszedł księżyc wielki, okrągły i czerwony. Podobnie jak
gwiazdy i wszystko w tej części świata, wydawał się nienaturalnie wielki. Okolice
studzienki zmieniły się w prawdziwy plac budowy: sterty ziemi wydobytej z tunelu,
kilka dużych ognisk, z których sypały się iskry, dociągnięte bliżej i w większości
rozładowane wozy, pochodnie wbite w ziemię, aby dostarczały dodatkowego
oświetlenia. Wokół płytkiego jeziora, z którego w większości spłynęła już woda,
widział w świetle księżyca gruby pas błota. Niewolnicy Ampliatusa siedzieli,
opierając się o wozy i czekając na rozkazy. Obserwowali go z zaciekawieniem, kiedy
wychodził spod ziemi. Zdawał sobie sprawę, że musi wyglądać dziwnie,
przemoczony i brudny. Krzyknął w głąb tunelu do Musy, żeby zapędził ich
z powrotem do roboty, a potem poszukał wzrokiem Korwinusa. Niewolnik stał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]