[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie spóznię się.
W drodze do domu Blake zorientował się, że nuci starą piosenkę i wpadł w po-
płoch. No przecież nie zakochał się w Carze? Na pewno nie? Była piękna, ekscytująca.
Seks z nią był rajską przyjemnością. Była taka inna... Ale miłość?
Szczerze powiedział, że pomogła mu zmienić zdanie o kobietach, ale to przecież
nie oznaczało, że zamierzał angażować się poważnie.
Zadowolony z siebie, że w porę dostrzegł niebezpieczeństwo, znów zaczął nucić
starą piosenkę o miłości. I w ciągu następnych tygodni już sobie tym głowy nie zawracał.
Wiedział, że ich romans skończy się pewnego dnia i rozstaną się bez żalu.
I gdy pewnego dnia wyjechał zza rogu, by zabrać Carę na kolację, po której obie-
cywał sobie wiele dobrego, i zobaczył ją na ganku w ramionach innego mężczyzny, sza-
lenie się zdumiał, że widok ten wzburzył go aż tak bardzo.
W pierwszej chwili nie uwierzył własnym oczom. Ciasna obręcz gniewu ścisnęła
mu gardło. Zacisnął pięści. Po chwili mężczyzna odszedł, a Cara zniknęła w domu.
Blake odczekał kilka minut. Starał się uspokoić.
Pózniej w drodze, milczał, a ona wcale nie wyglądała na zakłopotaną. Może czegoś
nie zrozumiałem? - pomyślał.
Musiał poznać prawdę!
- Kim był ten mężczyzna, z którym cię widziałem? - spytał.
- Jaki mężczyzna?
- Przed twoim domem, kiedy podjeżdżałem.
- O! Widziałeś go? - Zaczerwieniła się. - To nikt taki.
Jej serce ścisnęło się boleśnie. Jakże by chciała, żeby to był nikt taki! %7łeby nie był
największym koszmarem jej życia.
- Nikt? Obejmował cię.
R
L
T
Cara wzdrygnęła się. Głos Blake'a zrobił się zimny jak lód.
- Odwiedził moją mamę. %7łegnaliśmy się, i tyle.
Bardzo by chciała móc mu powiedzieć prawdę o lichwiarzu, ale ani mama, ani ona
nie zamierzały mówić o tym nikomu. Zbyt to było dla nich bolesne i wstydliwe. Co za
pech, że akurat Blake musiał go zobaczyć. A jeśli tamten zobaczy ją w towarzystwie Bl-
ake'a? Jeśli pomyśli, że Cara ma bogatego narzeczonego?
- To było bardzo zabawne pożegnanie - powiedział Blake. - Wyglądało, jakbyście
się całowali.
Był wściekły. Jeszcze nigdy nie widziała go takim.
- Cmoknął mnie tylko w policzek - powiedziała niepewnie.
- Okropnie mnie przestraszyłaś - powiedział trochę spokojniej. - Pomyślałem, że
mam rywala.
- Nie ma nikogo innego - zawołała.
Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku.
Czuła się winna. Jakby naprawdę mu to zrobiła.
Podniósł jej dłoń do ust i pocałował.
- Cieszmy się wieczorem - powiedział.
Owszem, wieczór był przyjemny, lecz Cara nie mogła zapomnieć tego, co się stało.
Może powinna poprosić, żeby Blake nie przyjeżdżał po nią? Nie zauważyła, jak to się
stało. Zazwyczaj przysyłał po nią szofera. Od jakiegoś czasu zaczął przyjeżdżać sam.
Zawsze też miał jakiś powód, żeby zamienić kilka słów z jej mamą.
Lynne uważała, że jest uroczy. Mówiła, że to porządny człowiek, dobry dla jej cór-
ki. Kiedyś powiedziała nawet, że być może istniałaby przed nimi wspólna przyszłość.
- Nie bądz śmieszna, mamo. Blake nie myśli o założeniu rodziny. Wystarczy mu
jedno małżeństwo.
- To po co tracisz dla niego czas, jeśli to nie ma perspektyw?
- Nie tracę czasu - odparła Cara. - Poznaję życie.
Nie zamierzała powiedzieć mamie... jeszcze nie w tym momencie, że wydawało jej
się, że dostrzegała obiecujące oznaki.
R
L
T
Tylko że dotychczas życie spłatało jej tyle przykrych niespodzianek, że wciąż drża-
ła z niepewności.
ROZDZIAA ÓSMY
Cara wpatrywała się w małe okienko i nie chciała uwierzyć w to, co zobaczyła. To
nie mogła być prawda. Odczyt musiał być zafałszowany. Ale nie był. Po co się okłamy-
wać? Wiedziała to i bez testu. A przyrząd potwierdził tylko jej najgorsze obawy. Ciężko
opadła na brzeg łóżka. Nagle poczuła, jakby lód wypełnił jej żyły. Była w ciąży.
Nie miała pojęcia, jak to się stało. Blake zawsze był taki ostrożny. Słyszała w
uszach łomotanie własnego serca. Dziecko! Dziecko wymaga czasu i pieniędzy! Jak te- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl