[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gra została odkryta! Nie rób głupstw, nie wypieraj się. List gończy, wysłany już
przed laty, odniesie dziś pożądany skutek!
" Zobaczymy!  krzyknął Norbert i rzucił się do drzwi. Tam czekało jednak już
dwóch silnych funkcjonariuszy policji, którzy nałożyli mu kajdanki na ręce.
" Widzisz, że ci to nic nie pomoże. Przyznaj się, że przywłaszczyłeś sobie moje
dokumenty i że podszywałeś się pod moje nazwisko.
 No tak... Sądziłem, że nie żyjesz. Twoje papiery są w moim
159
portfelu, twój pamiętnik w biurku twego stryja. Przyznaję, że nazywam się Norbert
Greinsberg. Szkoda, że powróciłeś tak wcześnie. Byłbym chętnie jeszcze trochę zabawił
się w panka. Przecież właściwie nikogo nie skrzywdziłem...
" Jak może pan twierdzić coś podobnego!  zawołał radca.  Przecież działał pan
świadomie na szkodę panny von Schlettau. W razie śmierci Jana Ravenecka, ona
miała zostać spadkobierczynią. A tymczasem nie chciał pan jej nawet oddać
najmniejszej cząstki tego, co stanowiło jej własność. Zwiadczy to o niskim
charakterze...
" Przecież mogła zostać moją żoną, a miałaby wszystko. Czemu uderzyła mnie w
twarz?
" Bo wyczuwała w tobie nieczysty żywioł!  odparł Jan Rave-neck.
" Aha! Ciebie na pewno nie uderzy, gdy ją poprosisz o na-rzeczeński pocałunek!
No, będziesz musiał zrezygnować z moich życzeń! Tam, do diabła!
Powinszowanie nie płynęłoby ze szczerego serca!
" Norbercie  rzekł Jan z powagą  przez jakiś czas byliśmy towarzyszami
niedoli. Znosiliśmy razem głód i zimno, dzieląc się każdym kęsem chleba.
Postaraj się zostać porządnym człowiekiem. Twoja kara nie będzie pewno długo
trwała. Gdy zostaniesz zwolniony, chętnie dopomogę ci do otrzymania jakiejś
posady. Wspominam o tym, abyś w więzieniu nie tracił nadziei...
Norbert Greinsberg spuścił oczy. Twarz jego drgnęła. Był mimo wszystko zawstydzony
wielkodusznością Jana.
" Teraz tak gadasz, pózniej będziesz żałował... Zapomnisz o tej obietnicy i nie
pomożesz mi...
" Na pewno nie zapomnę! Musisz jednak pracować nad sobą, musisz się poprawić,
inaczej moja pomoc nie zda siÄ™ na nic.
143
Głuchy jęk zerwał się z ust Norberta.
 I tak mi nic nie pomoże. Człowiek nie zmieni swej natury,
choćby chciał. Ja także wolałbym być inny. W każdym razie dzięku
ję ci za dobre chęci. A teraz chodzmy...
Funkcjonariusze policji wyprowadzili Norberta. W hallu zebrała się cała służba i
ciekawie przyglądała się pochodowi. Stary Jan spostrzegł, że jego pan ma ręce w
kajdankach.
160
 Cóż on takiego zrobił?  zapytał oszołomiony. Nikt jednak
nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
Po chwili ktoś otworzył drzwi. Na progu stanęli radca Bern i Jan Raveneck. Jan
spostrzegł starego służącego. Zbliżył się doń i położył mu rękę na ramieniu.
 Dzień dobry, Jasiu! Jakże się Jaś miewa? Czy Jaś pamięta, jak
ukrywał mnie w swoim pokoju przed gniewem mego surowego ojca?
Dużo lat upłynęło od tamten pory... Prawda?
Staruszek odwrócił się na dzwięk tego znajomego głosu. Wielkimi oczyma spojrzał na
Jana. Widać było, że jest bardzo wzburzony. Nagle zawołał głośno:
 To jest prawdziwy Raveneck! To panicz Janek! Tamten
to oszust! Paniczu, niech panicz każe zatrzymać tego łajdaka,
co przez tyle czasu zamiast panicza mieszkał tutaj i żył jak bydlę!
I chciał pobiec za Norbertem Greinsbergiem. Jan jednak przytrzymał go.
 Uspokój się, poczciwy Jasiu! On mi już nic nie zrobi, nie
minie go kara!
Staruszek odetchnął głęboko i złożył ręce.
 Chwała Bogu! Dziedzicem Lindenhofu jest znowu prawdziwy
Raveneck! Będę mógł teraz spokojnie umrzeć...
Radca zwrócił się teraz do zdumionej służby.
 Oto prawdziwy Jan Raveneck, dziedzic i właściciel Lindenhofu!
Dotychczas oszust zajmował jego miejsce. Widzieliście, że oszust zo
stał zdemaskowany i odstawiony do więzienia. Proszę tu poprosić
pana administratora, który wciąż jeszcze stoi na straży przy wrotach
w parku. W przyszłości macie wszyscy słuchać rozkazów tego pana!
Jan Raveneck skinął dobrotliwie głową.
144
 Proszę bardzo, aby każdy spełniał jak dotąd swoje obowiązki,
dopóki cała ta sprawa nie zostanie ostatecznie załatwiona. Ja wkrót
ce już zamieszkam w Lindenhofie.
Służba była bardzo zdumiona, potem rozeszła się do swych zajęć.
Po chwili nadszedł administrator, z którym panowie już poprzednio rozmówili się. Jan
Raveneck i radca Bern zamienili z nim jeszcze kilka słów. Potem pożegnali się i odjechali
do Krumpen-dorfu.
161
11  Skradzione życie
* *
*
Podczas ich nieobecności Maria Hartau posłała samochód do miasta. Poprosiła
rodziców i braci Madzi, aby zechcieli przyjechać do Krumpendorfu. Wyruszyli
natychmiast, toteż gdy obydwaj panowie przybyli do pani Hartau, zastali ich już na
miejscu.
Najbliżsi Madzi przywitali się z nią bardzo serdecznie. Pani Hartau opowiedziała im o
ostatnich przeżyciach Madzi i jej odkryciu.
Nie posiadano się ze zdumienia. Zaledwie ochłonięto z pierwszych wrażeń, gdy
przybył radca w towarzystwie Jana.
Radca oznajmił o aresztowaniu Norberta Greinsberga i o jego zeznaniu.
 A zatem może pan spokojnie objąć spadek. Winszuję panu
całym sercem!  rzekła pani Hartau z uśmiechem do Jana.
Radca Bern podniósł jednak rękę.
 Hola! Hola!  rzekł.  Pani zapomina o jednym! Przecież
pan Raveneck musi najpierw powiedzieć, czy zgadza się na wypeł
nienie wszystkich warunków zawartych w testamencie.
Jan Raveneck obrzucił rozmiłowanym wzrokiem spłonioną twarzyczkę Madzi. Bez
słowa zbliżył się do dziewczyny. W milczeniu otworzył szeroko ramiona i spojrzał oczyma
pełnymi tkliwości i bezgranicznego oddania na ukochaną.
Po chwili już Madzia spoczywała w jego objęciu. Tuląc się do jego serca, patrzyła mu
z miłością w oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl