[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego żony.
Pajamae wyciągnęła jasnoniebieską minispódniczkę z frędzlami.
Boo wyjaśniła:
- To był strój mojej mamy na Bal Baronów Bydła.
- W takim stroju mogła się spokojnie pokazać na Harry Hines Boulevard obok mamy i Kiki.
Pajamae odłożyła spódniczkę i wzięła do ręki czerwoną piżamę.
- Neiman Marcus - powiedziała Boo. - Sto trzydzieści dolarów.
- Myślisz, że pan Fenney mógłby mi ją sprzedać? Mogę zapłacić siedem dolarów.
- Chcesz tę jedwabną czerwoną piżamę?
- Dla mamy, żeby nie musiała spać w więziennym stroju.
- Och! - Boo zastanowiła się przez chwilę i powiedziała:
- A. Scott dał nam towary do wyceny, bo sam nie ma pojęcia, ile mama zapłaciła za te szmaty
(gdyby się dowiedział, dostałby wylewu), więc ja wyceniam to na siedem dolarów. Zapraszam do
kasy.
- Ta mała czarna dziewczynka mówiła, że mam panu zapłacić.
- Tak.
Scott podniósł wzrok i zobaczył Penny Birnbaum.
- Och, cześć, Penny! Znalazłaś coś ciekawego?
- Znalazłam coś ciekawego już za pierwszym razem, kiedy tu przyszłam. - Uśmiechnęła się
łakomie i oblizała usta.
- Chcesz wejść do środka i sprawdzić, czy znów uda mi się to znalezć?
- Cóż, Penny... Muszę zająć się kasą, widzisz?
- Nie potrzebujesz pieniędzy. Ja to daję za darmo. Nachyliła się i rozchyliła bluzkę, ukazując
opalone piersi.
Scotta owiał zapach jej perfum i przypomniał sobie chwilę pod prysznicem i zaczął słabnąć.
Pomyślał, jak jej nagie ciało ociera się o niego, jak się dotykają, ona otwiera usta... I wtedy
pomyślał o Boo. Nie byłaby zbyt zachwycona, gdyby jej ojciec ulegał słabościom.
- Przychodziłam codziennie i nie było cię w domu. Chcesz się przekonać, co jeszcze
potrafiÄ™?
Scott jednak był wtedy w domu, ale kiedy zobaczył, kto stoi pod drzwiami na werandzie,
przeczekał, aż sobie pójdzie.
- Cóż, wiem, że jesteś bardzo utalentowaną dziewczyną i...
- Dziewczynka z warkoczykami powiedziała, że mam panu zapłacić.
Dzięki ci, Boże . Starsza dama podeszła z naręczem ubrań. Penny upuściła trzy banknoty
studolarowe na ladę i kołysząc się, odeszła z dwiema torebkami pani Fenney, a jej wąskie biodra
w obcisłych szortach kołysały się kusząco na prawo i lewo.
* * *
Bobbyego nie było stać na nic, co Scott oferował na wyprzedaży, poza tym żaden mebel nie
pasowałby do wystroju z pchlego targu, w jakim to stylu był urządzony jego dom we wschodnim
Dallas. Nie pomagał też Boo i Pajamae sprzedawać, bo pewnie skopałby pierwszą bogatą sukę,
która próbowałaby się targować. Grał więc w bilard, trzymając kciuki, żeby pan Doskonały, który
oglądał stół bilardowy, nie kupił go, ponieważ Bobby miał nadzieję, że Scotty da mu ten stół w
ramach honorarium. Mógłby go wstawić do swojego salonu, pełniącego jednocześnie funkcję
jadalni.
- Pana żona robi zakupy na zewnątrz? - zapytał pana Doskonałego.
- Tak. - Pan Doskonały wybrał sobie kij i zapytał: - Rozegramy partyjkę?
Bobby wzruszył ramionami.
- Czemu nie.
Bobby grywał w bilard w meksykańskim barze obok swojej kancelarii, w którym mieściło
się również centrum striptizu , dwie, trzy godziny dziennie, czasami dłużej. Zwykle dłużej.
Nawet jego stali klienci wiedzieli, że w razie draki mogli go tam zastać, czyli mogli dzwonić,
kiedy zostali niespodziewanie aresztowani przez obyczajówkę.
Bobby ustawił bile i wyciągnął banknot dwudziestodolarowy.
- Za dwadzieścia. A może za wysoko? Pan Doskonały aż się cofnął.
- Za wysoko?
Walnął dwudziestką, kładąc ją na banknocie Bobby ego i rozbił bile. Całkiem niezłe
ułożenie.
Bobby natarł kredą końcówkę kija. Za ósmym uderzeniem wbił ósmą bilę do bocznej łuzy i
wygrał. Sięgnął po dwa banknoty, ale pan Doskonały nie dawał za wygraną.
- Podwójnie albo nic?
Bobby się uśmiechnął. Pan Doskonały nie zarabiał, grając w bilard w meksykańskim barze.
Dwie gry pózniej przyszła go szukać żona, a Bobby zarobił na czysto sto czterdzieści dolarów,
więcej niż zwykle na pomocy prawnej.
Boo zobaczyła znajomą twarz.
- Widzisz tamtą panią, tę blondynkę? - Wskazała na kobietę i wzrok Pajamae powędrował w
tym kierunku. - TÄ™ w szortach i w butach na obcasie? TÄ™ chudÄ… dziewczynÄ™?
- To lizak.
- Lizak? Znaczy do smoktania?
- Aha. Widzisz jak ma za dużą głowę w stosunku do reszty? Pajamae spoglądała na kobietę.
- Naprawdę wygląda na lizaka. Ta biała panna powinna trochę nabrać ciała.
- Mama mówiła, że najpierw je, a potem wymiotuje.
- Bo jest chora?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]