[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko jego.
Tariq słuchał, wpatrzony w nią z uwagą, która
przyprawiała ją o gwałtowne bicie serca.
- To zbyt osobisty temat na dyskusje z nie
znajomym - powiedziała zmieszana.
Nieznajomy? Właściwie miała rację. Byli dla
siebie nieznajomymi, a jednak gdzieś w głębi serca
czuł się z nią tak silnie związany... odepchnął od
siebie tę myśl i postarał się od niej odgrodzić.
- Może właśnie przed nieznajomym łatwiej
nam odkryć najskrytsze myśli i obawy - odparł.
KSI%7ł PUSTYNI 101
Jak mógł czuć to w stosunku do niej, skoro tak
bardzo się różnili w ocenie wartości? Była kobietą
przyzwyczajoną do seksu bez zobowiązań, moty
wowaną żądzą pieniędzy. Odrzuciła jego ofertę, bo
chciała jeszcze bardziej wywindować cenę. Jak on
w ogóle mógł jej pragnąć?
- Może - zgodziła się Gwynneth.
Atmosferę szczerości zastąpił chłód.
- Robi się pózno, a ja mam przed sobą długą
drogę. Muszę cię pożegnać. - Starał się mówić
stanowczo, chociaż unikał jej wzroku.
Wstał równie zwinnie, jak usiadł, a Gwynneth
wygrzebywała się z poduszek z niemałym wysił
kiem. Tariq podszedł, by jej pomóc. W niewielkiej
przestrzeni pomiędzy sofą i stolikiem znalezli się
bardzo blisko. Pachniał świeżo i przyjemnie.
Gwynneth instynktownie zamknęła oczy i pochyli
ła się ku niemu.
Tariq gwałtownie wciągnął powietrze. Wolną
dłoń zacisnął w pięść, żeby jej nie dotknąć. Sple
cione włosy odsłoniły jej kark, czyniąc go dziecin
nie bezbronnym i kusząc do pocałunku.
Gwynneth poczuła jego oddech na karku, ot
worzyła oczy i cofnęła się o krok.
Miała nadzieję, że do jego powrotu sprawa
własności apartamentu zostanie rozstrzygnięta.
Bardzo chciała już to wszystko zakończyć. Dlacze
go w takim razie nie przyjęła jego oferty?
Nie wiedziała, czy może mu zaufać. Czuła, że
102 PENNY JORDAN
jest w tej sprawie coś, o czym nie wie, że Tariq ma
jakieś skryte zamiary. Ale czy to miało jakieś zna
czenie?
Tariq puścił jej ramię i zaczął zbierać ze stolika
puste pojemniczki.
Miało, zdecydowała. Chodziło o pieniądze dla
Teresy i jej synka.
ROZDZIAA DZIESITY
Gwynneth odgarnęła włosy z twarzy, wysiadła
z windy i podążyła do apartamentu. Obudziła się
wcześnie i postanowiła pójść pobiegać, póki jesz
cze nie było za gorąco. Nic jednak nie mogło ukoić
tęsknoty za Tariqiem.
Była niebezpiecznie blisko chwili, w której nie
będzie dostrzegała niczego i nikogo poza nim,
a tego bala się panicznie. Nie wolno jej się zako
chać bez wzajemności. Bo przecież choć Tariq jej
pożądał, to z pewnością nie kochał.
Sięgnęła po telefon. Zamierzała zadzwonić
do urzędu w sprawie apartamentu, ale kiedy
wybrała numer, odezwała się automatyczna se
kretarka i myśli Gwynneth znów wróciły do
Tariqa.
Gdzie był? Co robił? O czym myślał? Czy choć
raz pomyślał o niej? Czy za nią tęsknił?
Przeszukała półki w gabinecie w poszukiwaniu
jakiejś lektury i znalazła książkę o formacjach
geologicznych na pustyni. Kiedy ją wyciągała, na
podłogę spadła wsunięta głębiej broszura. Gwyn
neth podniosła ją, chcąc włożyć na miejsce, ale
104 PENNY JORDAN
zaciekawił ją tytuł: Mjenat: Ukryta Dolina i jej
władca". Szeroko uśmiechnięta, zabrała książecz
kę na taras.
Kilka minut pózniej jej uśmiech zamarł, a jego
miejsce zajęło niedowierzanie. Na wewnętrznej
stronie okładki figurowało zdjęcie Tariqa!
A właściwie, gdyby chcieć tytułować go pra
widłowo, Jego Wysokości Tariqa bin Salud Al
Fwaisa.
Tariq był księciem i władcą niewielkiego króle
stwa.
Na sąsiedniej stronie figurowała wzmianka o je
go olbrzymim majątku i podziękowanie za szczod
rość wobec innych.
Odłożyła książkę i podeszła na skraj tarasu.
Przełykając łzy, popatrzyła nad balustradą.
Dlaczego jej nie powiedział?
W głębi duszy wiedziała. Mężczyzni nie mówią
ważnych rzeczy kobietom na jedną noc. Kobietom,
z którymi można się zabawić i zapomnieć.
Tariq nie zdołał jej się pozbyć od razu, dlatego
zaproponował jej podwójną cenę za apartament.
Zrobił to tylko po to, żeby się od niej uwolnić.
Ból ścisnął jej gardło.
- Chyba udało nam się zlokalizować podziem
ne zródło zaopatrujące oazę - mówił z entuzjaz
mem jeden z naukowców zatrudnionych przez
Tariqa w Ukrytej Dolinie. - Najprawdopodobniej
KSI%7ł PUSTYNI
105
jest zasilane przez jezioro albo rzekę. Wiemy, że
poniżej fundamentów pałacu, pod warstwą skał
znajduje się jaskinia.
Tariq słuchał i odpowiadał, ale myślami był
przy Gwynneth. Wciąż rozpamiętywał jej reakcję
na ofertę kupna apartamentu.
- Być może - odezwał się szef archeologów,
Hal Derwent - te podziemne korytarze i jaskinie
były wykorzystywane jako droga ucieczki z for
tecy. Pustynia zawsze mnie fascynowała. Tak wie
le skrywa sekretów i tak niechętnie je ujawnia.
- Pewnie dlatego w tutejszym języku pustynia
jest rodzaju żeńskiego - skomentował jego słowa
Tariq.
- Dla mnie wnętrze Ziemi jest równie fascynu
jące, jak jej powłoka zewnętrzna - zauważył Hal.
- Gdybym tylko dysponował odpowiednimi fun
duszami...
- Nie mogę ci nic obiecać - powiedział Tariq
- ale być może zdołamy coś załatwić przy współ
pracy z sąsiadującymi krajami. Wiesz, że ochrona
środowiska ma dla mnie znaczenie kluczowe.
- Tak jak i dla mnie - wtrącił Bob Holmes,
profesor historii naturalnej. - Oaza leży na pry
watnym terytorium, praktycznie odciętym *od re
szty pustyni i dawnych szlaków wielbłądzich. Dla
tego z punktu widzenia historii naturalnej jest
bezcenna. Zainteresował mnie zwłaszcza pewien
gatunek ryby, który tam znalezliśmy. Wygląda
106 PENNY JORDAN
jak tropikalna ryba słonowodna z raf koralowych,
a przecież w oazie nie ma słonej wody.
Tariq się uśmiechnął.
- Istnieje pewna opowieść. Otóż dawno temu
książę miał urządzić dla swojej ulubionej hurysy
na dziedzińcu pałacu ogród. Stanęło w nim ogrom
ne akwarium z rybkami z rafy koralowej. Kiedy
kobieta zmarła, otruta przez rywalkę, książę kazał
usunąć akwarium, ponieważ zbyt boleśnie przypo
minało mu o stracie ukochanej. Wydał rozkaz
zniszczenia go, ale młoda córka jednego z jego
służących tak bardzo żałowała rybek, że przekona
ła ojca, żeby je umieścił w oazie. W ten sposób
mogły pozostać przy życiu. - Wzruszył ramiona
mi. - Kto wie? Może i w tej historii jest ziarnko
prawdy? Może ryba w oazie jest potomstwem
gatunku słonowodnego, który zdołał się zaadap
tować?
- To możliwe. A może to jakiś ptak drapieżny
przyniósł tu rybkę w dziobie.
Tariq kpiąco uniósł brew.
- Wiem, trochę to naciągane - roześmiał się
Bob - ale nigdy nie wiadomo.
Z nastaniem lata prace w Dolinie zostały
wstrzymane. Tariq nie chciał zakłócać spokoju
zwierząt sztucznym oświetleniem, którego używa
li do pracy w chłodniejszych godzinach nocnych.
Zamierzał przedyskutować z pracującymi przy
wykopaliskach na terenie pałacu możliwości od-
KSI%7ł PUSTYNI 107
tworzenia wiszących ogrodów. Zamiast jednak
skupić myśli na projekcie, który znaczył dla niego
tak wiele, wciąż pozwalał im się wymykać i szybo
wać ku Gwynneth.
Skinął głową mężczyznom i podążył w kierun
ku willi, gdzie mieszkał wraz z rodzicami do
chwili ich rozstania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]