[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Znasz moje zdanie na ten temat. Medycyna i rodzina wzajemnie siÄ™
wykluczajÄ….
- Brzmi jak mantra samotnika. Uparcie ją powtarzasz, by w nią wierzyć.
Ale rozumiem to.
- Niby co?
- Nie masz nikogo, z kim mógłbyś cieszyć się sukcesami lub podzielić
klęskami, nie masz nikogo, kto by cię wspomógł, gdy masz chandrę, starasz się
więc być z samotnością za pan brat.
- Nie miewam chandry i niezle sobie radzę jako solista. Powiedział to z
przekonaniem w głosie, lecz w duchu przyznał Abby rację. Rzeczywiście
byłoby cudownie mieć u swego boku kogoś bliskiego. Kogoś takiego, jak jego
matka, zawsze w domu, zawsze stawiająca męża na pierwszym miejscu. Ale
życie rzadko oferuje człowiekowi to, czego on pragnie. Wolał drugi raz nie
ryzykować, ponieważ już raz zapłacił wysoką cenę za swoje złudzenia.
- Ja pragnę dużo więcej - stwierdziła Abby. - Pewnie dlatego, że jestem
kobietą. I teraz, gdy trochę poprawiłam swój wygląd oraz co nieco
przemyślałam, zamierzam rozpocząć nowe życie.
- Nie zmieniaj się, Abby. Jesteś wspaniała właśnie taka, jaka jesteś.
Makijaż, fatałaszki, tu sobie szalej, ile chcesz, zresztą przy twojej urodzie
możesz eksperymentować do woli, ale najważniejsza jest twoja osobowość.
Zgłodniałaś? -Greg zaczął rozpakowywać kosz. Marzył o beztroskim
popołudniu na łonie natury, a oto siedział z nosem na kwintę, wspominał
Michelle i był bliski zadurzenia się w Abigail Trent!
- Zerknęłam już do środka, same pyszności. Aż mi ślinka ciecze. -
Przysunęła się, aby pomóc wyjmować pojemniczki, i parokrotnie jej i Grega
palce spotkały się.
Na pozór było to zupełnie niewinne, lecz przelotny dotyk podziałał na
nich w magiczny sposób. Ulotna intymność gestu przerodziła się w pragnienie,
w pożądanie. Lecz zdołali opanować swoje emocje.
Lunch okazał się naprawdę wykwintny. Pasztet i krakersy, cieniutkie
plasterki bażanta i świeże, chrapiące bułeczki, szparagi w galaretce oraz
schłodzone białe wino, wszystko było pyszne i najwyższej jakości. Na deser
Greg zamówił trufle w czekoladzie. Nie znał kobiety, która by im się oparła.
I zastanawiał, jak smakowałyby wargi Abby w połączeniu z winem i
czekoladÄ….
Abby nigdy w życiu nie jadła tak wyrafinowanego posiłku, toteż
rozkoszowała się każdym kęsem. Poczuła się rozkosznie nasycona, gdy ostatnia
czekoladka powolutku rozpuściła się w jej ustach.
- Pyszne - stwierdziła, popijając wino.
Greg usiadł bliżej Abby i pochylił się nad nią, aby ją pocałować.
Czubkiem języka obrysował jej wargi i leciutko je rozchylił.
- Mhm... - zamruczał. - To mój ulubiony smak. Uśmiechnęła się i z
zachwytem, beż najmniejszych zahamowań, oddała pocałunek.
- Muszę zacząć myśleć strategicznie - powiedziała z łobuzerskim
uśmiechem. - Przygotuję sobie zapas czekoladek. Ty zabierasz się do całowania,
a ja myk, wrzucam sobie jednÄ… do ust.
- Radzę dokonać hurtowego zakupu. - Greg znów ją pocałował, tym
razem głębiej, z potężniejącą emocją.
Abby całkiem zapomniała, że znajdują się w miejscu publicznym, gdzie
spacerują rodzice z małymi dziećmi, i zatraciła się w rozkoszy. Odpowiadała na
pieszczotę coraz namiętniej, ponieważ czuła się dzika, wolna i pożądana.
Odskoczyli od siebie, gdy w pobliżu rozbrzmiały okrzyki, gwizdy i
pohukiwania nastolatków. Abby chciała ukryć twarz w kocu. Wiedziała, że jest
zarumieniona i starała się nie patrzeć na Grega. On zaś parsknął śmiechem i
pomachał rozbawionym intruzom.
- O Boże - jęknęła Abby. Jak mogła tak się zachowywać w parku pełnym
ludzi? W tej chwili najchętniej zapadłaby się pod ziemię.
- Dobrze, że nam przeszkodzili - stwierdził Greg. - Jeszcze moment i
aresztowano by nas za obrazę moralności.
A więc on też dał się ponieść namiętności. Trochę tym uspokojona, Abby
z bladym uśmiechem rozejrzała się wokoło, nadal unikając wzroku Grega. Jak
najlepiej wybrnąć z tej żenującej sytuacji?
- Może pójdziemy na spacer? - zaproponowała, aby jak najszybciej
umknąć z miejsca zbrodni. Ciekawe, ile osób na nich patrzyło, gdy się całowali?
- Jasne. Spalimy trochÄ™ kalorii po tym lunchu. Poza tym jeszcze za
wcześnie, żeby wracać do domu.
ROZDZIAA 8
Powietrze przesycał aromat świeżo skoszonej trawy, a południowe słońce
przyjemnie grzało. Ruszyli szeroką, asfaltową alejką.
- Gdzie się wychowałaś, Abby? - spytał Greg. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl