[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wtulona policzkiem w jego pierś, kiedy obejmowali się nawzajem we śnie, Skoro Tarik zwracał uwagę
na takie rzeczy ... Uniosła dłoń i pogładziła go po twarzy, częściowo przysłoniętej turbanem.
- Dziękuję ci, Tariku! - szepnęła.
- Jesteś przecież moją żoną - odpowiedział. -
Wsiadajmy. Czas na nas.
Tarik pomógł Jasmine znalezć się na grzbiecie wielbłąda - smukłego zwierzęcia o wysokich, stromo
opadających bokach. Następnie szybko wsiadł za nią, zanim zdążyła zacząć się bać. Była mu
naprawdę wdzięczna. Musiała przyznać przed sobą samą, że mąż bardzo się o nią troszczy.
Wielbłąd zrobił pierwszy krok - i żołądek podskoczył Jasmine do gardła. Nie spadła jednak, wciąż sie-
dzieli oboje z Tarikiem na grzbiecie zwierzęcia, odziani w białe, chroniące przed słońcem stroje - sze-
rokie szaty, spodnie i turbany. Jasmine z determinacją starała się nie zamykać oczu, tylko
przyzwyczaić się do przerażającego ją widoku. Na szczęście, kiedy patrzyła w dal, przykuwał jej
uwagę wspaniały obraz potężnych wydm pustyni, sięgającej daleko poza horyzont. Pustynia ta
ciągnęła się we wszystkie strony, gdziekolwiek sięgał wzrok. Majestatyczny widok wywoływał
wrażenie spokoju. Zanim zatrzymali się na noc, Jasmine śmiało rozglądała się wokoło, podziwiając
wszystko. Owszem, wznoszący się i opadający grzbiet wielbąda nie pozwalał jej całkowicie się
rozluznić, jednak czuła się dostatecznie dobrze, jeśli tylko nie patrzyła bezpośrednio w dół. Tarik cały
czas trzymał ją mocno w pasie.
Wreszcie Jasmine zsiadła z jego pomocą na ziemię i rozejrzała się po malutkiej oazie, w jakiej się
znalezli. Schowała się za palmą i roztarła zbolałe pośladki. Nie była przyzwyczajona do jazdy
wierzchem;
- Co ty tu robisz? - spytał ze śmiechem Tarik, który właśnie nadszedł. Odwróciła się na pięcie, zaczer-
wieniona.
- Nic - mruknęła. Tarik objął ją czule.
- Boli cię? - spytał.
- Tak. - Nie chciała kłamać.
- To normalne i niestety nieuniknione. Poboli i przestanie. Z czasem siÄ™ przyzwyczaisz. A w nocy
pomasuję cię starannie, żeby mniej bolało ... - Tarik uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby.
Miała ochotę kochać się z nim tu, pod palmą, i wiedziała, że on ma chęć na to samo. Jednak było
znacznie rozsądniej wrócić do obozu i zjeść spózniony obiad.
Ociągając się, ruszyli z powrotem. Tarik wyciągnął rękę, a Jasmine ją chwyciła, i tak szli, naprawdę
razem.
- Nie mogę się doczekać, aż znajdziemy się sami pod rozgwieżdżonym niebem! ... - wyznał szeptem
Tarik, nachylajÄ…c siÄ™ do ucha Jasmine.
Mężczyzni popatrzyli na nich znacząco. Nie przejmując się tym, Jasmine usiadła spokojnie na kocu,
obok Tarika. Wysunął się odrobinę naprzód, aby choć częściowo zasłonić ją przed ciekawskimi
spojrzeniami. Jasmine uśmiechnęła się. Nie miała mu za złe, że tak ją chowa, w jego kulturze było to
chyba normalne.
Tarik był zresztą z natury skryty. Publicznie zachowywał spojrzenie arystokraty, pewną rezerwę
wobec "otoczenia, mimo że w rzeczywistości był bardzo uczuciowy. W Nowej Zelandii nie okazywał
rodzicom Jasmine żadnych uczuć, skrywając skrzętnie głęboką pogardę, jaką dla nich żywił.
Postępowali w sposób, który nie wzbudziłby szacunku żadnego zdrowo myślącego człowieka. Za to
wobec Jasmine był otwarty, okazywał jej czułość, radość, fascynację, a nade wszystko - miłość.
Siedząc obok Tarika w pustynnej oazie, Jasmine pomyślała, że być może tylko ona znała go
naprawdę, jedynie ona wiedziała, kim jest człowiek kryjący się za maską szejka. Tarik zaufał jej
niegdyś bezgranicznie. A teraz bywał przy niej sobą - ale nie zawsze. Czasem uniemożliwiały mu to
zbyt jeszcze bolesne wspomnienia. Wówczas i dla niej przywdziewał maskę mężczyzny, który uważa
swoją żonę za własność. Jasmine była coraz bardziej przekonana, że to tylko maska, że prawdziwy
Tarik taki nie jest.
Wpatrywała się w niego, podczas gdy szybko zapadała ciemność. Cień turbanu przesłaniał jego oczy,
ale błyszczało w nich odbijające się światło ogniska. Jasmine także nie mogła się doczekać
nadchodzÄ…cej nocy.
- Czy chcesz spać w namiocie? - spytał ją Tarik, kiedy zjedli.
- Wolałabym leżeć pod gwiazdami.
- Ja również. Odejdziemy daleko od pozostałych.
- Czy twoi ludzie nie będą się o ciebie martwić?
- Nie. Jesteśmy tu bezpieczni, a przecież nie możemy być w zasięgu wzroku pozostałych mężczyzn. -
JesteÅ› o mnie zazdrosny.
- Oczywiście, Mino. .
Jasmine poczuła, że w razie potrzeby Tarik na pewno by jej bronił i byłby bardzo dzielny. Był silnym,
zdecydowanym mężczyzną.
- To jak będzie z tym masażem? - zagadnęła.
- Chodzmy!
Oddalili się od obozu, zabierając ze sobą podwójny śpiwór. Tarik wybrał miejsce porośnięte miękką
trawą i starannie rozłożył posłanie.
- Cały czas musisz być cicho! - przykazał.
- Dobrze.
Zciągnęli turbany i wierzchnie szaty, po czym Tarik rozpoczął masaż.
Kiedy Jasmine się obudziła, Tarik był już ubrany. - Dzień dobry, Mino - powitał ją.
- Dzień dobry! - Stłumiła ziewnięcie i przetarła oczy.
- Przepraszam, wiem, że jesteś niewyspana, ale musimy szybko się zebrać. Trzeba zaraz wyruszyć,
jeśli chcemy dotrzeć do następnej oazy przed zachodem słońca.
- Wystarczy mi dziesięć minut - zapewniła go Jasmine.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]