[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ustatkowała, wiedziałam, że wpadnie, ale nie chciała mnie słuchać.
 Nie będziemy się nad tym rozwodzić, Marto pokaż mi, gdzie jest pan.
 Tak jest  z rezygnacją powiedziała Marta. Głęboko westchnęła,  Tak jest  powtórzyła
potrząsając głową.
Ruszyła ścieżką.
 To niedaleko stąd  objaśniła.
Lucjana przeszła za Martą obok dwóch domków. Siedzący na krzesłach Murzyni milczeli jak
zaklęci i odprowadzali ją bezlitosnym wzrokiem. Jakby z bardzo daleka, słyszała stłumione,
smutne dzwięki strun gitary potrącanych przez któregoś Murzyna. Nagle opadła ją myśl, by
zawrócić na pięcie i pobiec do domu co sił w nogach, ale wiedziała, że już nie ma odwrotu. Szła za
rozlazłym cielskiem kołyszącej się w biodrach Marty i starała się nie myśleć o tym, gdzie jest i po
co tu przyszła.
Marta przystanęła na ścieżce koło przedostatniego domku. Drzwi, inaczej niż wszystkie inne,
były zamknięte, ale przez szparę nad progiem sączyło się mętne światło lampy. Ciche, stłumione
dzwięki gitary stały się natarczywe i nie do zniesienia.
Na twarzy Marty pojawiły się nerwowe drgawki. Przestępowała z nogi na nogę i jakby z
samego dna duszy dobywała żałosnych jęków. Perełki potu, srebrzące się w świetle księżyca,
pojawiły się jej czole. Lucjana splotła mocno ręce, by się nie trzęsły.
 Kto tu mieszka, Marto?  spytała drżącym, ledwie dosłyszalnym szeptem.
 Sallie John  odparła Marta z nutą goryczy.
Sallie John była osiemnastoletnią Mulatką, miała tylko jedną czwartą murzyńskiej krwi, jej
skóra była lekko zabarwiona brązem, a czarne włosy naturalnie proste. Od dwóch lat pracowała u
Dunbarów jako pokojówka. Krótko po wyjściu Lucjany za Grady ego i jej przyjezdzie tutaj Marta
dała swej pani do zrozumienia, we właściwy sobie okrężny sposób, że byłoby pożądane przepędzić
Sallie John do roboty w polu i zastąpić ją mniej ponętną dziewczyną. Lucjana nie zwróciła wtedy
uwagi na przestrogę Marty i szybko o niej zapomniała. Ale po paru miesiącach nabrała podejrzeń.
Zauważyła, że dziewczyna śmiało sobie poczyna, by się spodobać Grady emu. Kiedy podawała do
kolacji, często pochylała się nad Gradym bardziej, niż to było potrzebne, i korzystała z każdej
okazji, by się otrzeć o jego ramię lub plecy. A raz, gdy zaniosła mu kolację do pokoju, Lucjana
zajrzała przez uchylone drzwi i zobaczyła, że Sallie John siedzi na łóżku. Natychmiast weszła i
przepędziła ją z pokoju.
 Wiesz na pewno, że on jest tutaj?  spytała ze ściśniętym gardłem.
 Tak, proszę pani  nerwowo odparła Marta  ale proszę tam nie wchodzić.  Azy płynęły
jej obficie po lśniących policzkach, gdy podjęła ostatnią, rozpaczliwą próbę. Wielkie, okrągłe
wargi drżały jej z podniecenia.
 Proszę, niech pani stąd odejdzie i da się odprowadzić do wielkiego domu, pani Lucjano.
Tylko kłopot będzie, jak pani mnie nie posłucha i zostanie tutaj. Jestem starą kobietą i wiem, co
mówię. Widziałam w życiu mnóstwo rzeczy, z których wynikają, kłopoty, i jak mówię, że tu czeka
panią najgorsze, to tak jest naprawdę. Jeśli wróci pani do domu, przyrzekam święcie, że jutro z
samego rana wezmę tę dziewczynę za kark i będę ją tyrpała tak długo, aż pójdzie po rozum do
głowy. Więc gdyby pani teraz mnie posłuchała&
 Nie, Marto  stanowczo odparła Lucjana.  Wiem, co robię. Nie wrócę teraz do domu.
Wejdę do tej chałupy.
 Ale nie zna pani Sallie John tak jak ja. To wcielona diablica. Jak siÄ™ tej idiotce czegoÅ› zachce,
nic jej nie powstrzyma. Wiem, co mówię. Jeżeli się uprze, to nie wpuści pani do środka, zbałamuci
pana Grady ego i jeszcze zrobi pani krzywdę. Mówiłam jej, żeby się ustatkowała, ale dużo ją to
obchodzi. Tylko dlatego, że nie ma czarnej skóry, uważa, że może sobie na wszystko pozwolić.
Powiedziałam jej, że w środku jest czarną murzynichą, taką samą jak ja, i żeby uważała z białymi,
ale wyśmiała mnie i przechwalała się, że może wszystko, czego tylko jej się zachce, od białych od
czarnych. Nigdy nie lubiłam, jak kolorowi wygadują takie rzeczy, bo prędzej czy pózniej to się zle
kończy. Dużo mogłabym pani powiedzieć o Sallie John, jako że kręciła się po kuchni i opowiadała
cuda o swym powodzeniu u białych, specjalnie u pana Grady ego, ale u innych też. W życiu nie
widziałam, żeby ktoś tak zadzierał nosa. Parę dni temu sprzątałyśmy obie pokój pana Grady ego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl