[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podomce. Zatrzymała się, lekko zadyszana. George chwycił ją za
łokieć
 Nonsens! Czysty nonsens! Chodz i napij się. Molly odtrąciła go i
utkwiła w Pru spojrzenie.
Ledwo było ją słychać, kiedy mówiła niemal bezgłośnie:
 Mój Boże! Ty jesteś Prudence. Zliczna, mała Prudence Clark,
która przed laty uciekła z Andrzejem Phillipsem...!  Skierowała
wzrok na George'a i powiedziała donośniej:  Andrzej Phillips, z tą
gęstwiną miedzianych włosów, dokładnie takich, jak kiedyś twoje,
George. Teraz sobie przypominam.
 Może pani usiądzie, pani Khol?  zaproponował łagodnie
Morgan, wyciągając do niej rękę.
 Nic mi nie jest, mój drogi. Naprawdę  odrzekła Molly
bezbarwnym głosem.
 Na litość boską, nie możesz uwierzyć w to, co ona mówi 
ryknął George.
Molly napadła na niego.
 Ty podły...! Nie tylko oszukałeś radę, oszukałeś także mnie...
 Zamknij się, kobieto  wrzasnął George.
 Ty się zamknij!  Molly zacisnęła dłonie na szyjce wazonu
stojącego w hallu. Mocno uderzyła nim George'a w twarz. Khol
zatoczył się i upadł. Z rozciętej wargi płynęła krew.
Zapadła krótka cisza. Przerwał ją melodyjny głos dzwonka przy
drzwiach. Dzwięk ten wyrwał wszystkich ze stanu chwilowego
odrętwienia. Morgan podniósł George'a i zaprowadził go do łazienki.
Luiza zabrała Molly do salonu. Pru podążyła za nimi.
Przestraszona pokojówka otworzyła drzwi. Przed domem stali
policjanci. Odjechali, zabierając z sobą George'a i Morgana.
RS
120
 Ma teraz za swoje  rzuciła Molly przez zaciśnięte zęby, po ich
odejściu.  Wiedziałam, że nie mówi prawdy. Zawsze poznaję, kiedy
łże.
Luiza nigdy nie widziała Molly tak zdenerwowanej.
 Przykro mi, pani Khol. Nie chciałam, żeby pani słyszała to, co
powiedziałam  rzekła smutno Pru.
 Mam prawo znać prawdę! On nigdy by mi jej nie wyjawił. To
zjadliwa żmija, znam go.
Twarz Molly pałała gniewem.
 Przd chwilą opowiedziałam wszystko policji! Miałam cały czas
oczy i uszy otwarte. Widziałam, jak przychodzili tu o zmroku...
 Kto?  zapytała Luiza.
Było jej bardzo żal Molly, lecz dręczył ją również niepokój o
Morgana.  Czyżby i on był w to wplątany?"
 Reggie, Quince i inni. Kiedy pytałam George'a, co się dzieje,
odpowiadał zawsze, że mam trzymać gębę na kłódkę.  Zamrugała
szybko oczami, jakby chciała powstrzymać łzy.  Zrozumcie mnie,
kochałam go! Patrzyłam przez palce na każdy podejrzany interes. Ale
to, to co innego.  Wykrzywiła twarz w bólu.  Inna kobieta...
dziecko... och!... dziecko!
 Molly...  zaczęła Luiza.
Molly zdawała się jednak nie słyszeć jej głosu, ciągnęła dalej:
 George starał się mieć czyste ręce. To inni wykonywali za niego
brudną robotę. Słyszałam wystarczająco dużo. Reggie przemycał
brylanty z Amsterdamu, miał tam jakiś kontakt, potem przekazywał je
dalej Quince'owi, a Quince przynosił je George'owi.
 Brylanty?  zawołała Pru. Podniosła wzrok na kobiety.
 Zdaje się, że Quince złożył donos na George'a i Reggie'ego.
Wszczął jakąś bójkę w kawiarni, po czym policja zabrała go na
komisariat. Bóg raczy wiedzieć, co go tak przestraszyło, że
zdecydował się złożyć obciążające George'a i innych zeznania. Teraz
wszyscy są w niezłych tarapatach. Zresztą, wcześniej czy pózniej
RS
121
musiało się to stać. Nie można nikomu ufać...  Ostatnie zdania
wypowiedziała bardzo cicho, jakby do siebie samej.
 Molly, dlaczego zabrano Morgana?  spytała nieśmiało Luiza.
 Reggie używał jego łodzi do przemytu brylantów.
 Nie wierzę, że Morgan miał choćby najmniejsze pojęcie o tym, co
robił Reggie! Le Fleet odbywał podróże do Francji, żeby odwiedzić
swoją żonę...  powiedziała Luiza.
Molly spojrzała na nią z politowaniem.
 Mężczyzni! Cóż my wiemy o którymkolwiek z nich? Nie ufaj im
zbytnio, Luizo. Oni zawsze coś przed tobą ukrywają!
 Ciekawa jestem, czy policja podejrzewała już coś wcześniej?  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl