[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie ufasz mi?
 Nie. Nie w tym względzie.
Córka ogrodnika była jednak zbyt szczera. Szybkim krokiem szła przez
korytarz. Czy naprawdę miała nadzieję, że nie dotrzyma jej kroku?
 Dlaczego mnie unikasz?  zapytał.
 Ależ nie robię nic takiego. Po prostu lady Kordelia przydzieliła mi dużo pracy
w związku z przygotowaniami do nocy świętojańskiej.
 Czy zastanawiałaś się już, co zrobisz, jeżeli żaden jubiler ani złotnik w
Londynie nie rozpozna twego pierścienia? Czy zaprzestaniesz wtedy poszukiwań
rodzonej matki?
Kate zwolniła. Opuściła wzrok na złoty przedmiot, który nosiła na palcu.
 Jutta powiedziała, że odpowiedz sama do mnie przyjdzie.
Nie powinnam więcej szukać.
 Odpowiedz przyjdzie sama? Ha!
 Nie podoba mi się twój drwiący ton  warknęła i znowu przyspieszyła kroku.
 Szukając odpowiedzi, musisz spojrzeć w siebie zamiast w gwiazdy.
 Ale co ja mogę zrobić?
 Wyjdz za mąż.
Kate rzuciła mu gniewne spojrzenie. Jej oczy błyszczały ze zdenerwowania.
 Dlaczego tak gorliwie starasz się, żebym znalazła sobie męża? Jestem jeszcze
młoda. Czyżbyś uważał, że nie zechce mnie żaden mężczyzna, jeżeli jeszcze trochę
będę zwlekać?
Czy skurczę się jak suszona śliwka w ciągu kilku miesięcy, zamiast w ciągu
kilku lat? Czy może obawiasz się, że stanę się szkaradna, zanim skończę
dwudziesty piąty rok życia?
 Nie. Ja...
 To nie jest twoja sprawa. Nie powinieneś się tym zajmować!
 Pragnę jedynie, żebyś była bezpieczna i dobrze urządzona.
Jesteś moją przyjaciółką od dzieciństwa i pragnę dla ciebie czegoś więcej, niż
obiecują fałszywe przepowiednie jakiejś głupiej badaczki gwiazd. Chciałbym,
żebyś miała dobre życie, Kate.
Kate niezwykle dynamicznie otworzyła drzwi do pokoju.
 Nie możesz wejść do mojej sypialni!
 Przecież byłem tu już wcześniej  przypomniał jej chrapliwym głosem i
wszedł za nią.
 Ale to było konieczne, żebyś... mógł zabrać stąd swoją bestię.
Hrabia wyprostował się. Popatrzył na nią z góry.
 Czyżbyś zapomniała? Jestem lordem Stamford. Nazywam się Edmund
Wydville i jestem panem w Rose Hall.
 Ani na chwilę nie pozwalasz mi o tym zapomnieć.  Kate zacisnęła ręce w
pięści i oparła je na biodrach.  Papa ostrzegał mnie przed tobą.
 Co proszę?
 Ostrzegał, że możesz chcieć mnie wykorzystać.
 Nie ja! Gdybym rzeczywiście chciał cię wykorzystać, nie szukałbym tak
pilnie mężczyzny, którego mogłabyś poślubić.
 A niech to! Edmundzie, obiecałeś mi przecież, że nie będziesz więcej
zajmował się swataniem. Jesteś arogancki i niesłowny, to oczywiste. Nie można ci
ufać.
Kiedy zaczęła przed nim uciekać, dopadły ją los i przeznaczenie. Nastąpiła na
tren sukni i zachwiała się, a wtedy przez otwarte drzwi skoczył na nią Percy.
Kate krzyknęła przerażona, na szczęście Edmund zdążył ją złapać. Chwycił ją
w ramiona.
 Percy! Zostaw!
Pies zaskowyczał, ale nie poruszył się. Merdał ogonem i wpatrywał się w Kate
przestraszonymi oczyma.
 Twoja bestia ma do wypełnienia misję z piekła rodem  syknęła.
 Percy!
 On żyje tylko po to, żeby mnie zadręczać.
 Percy, odejdz stąd!
Popiskując w proteście, ogar w końcu odwrócił się i odszedł z podkulonym
ogonem. Jakże dobrze Edmund rozumiał jego rozżalenie.
Wciąż mocno trzymał Kate w objęciach. Rozkoszował się pełnymi, ciepłymi
piersiami, które przyciskała do jego ciała. Upajał się zapachem lawendy w
jedwabnych włosach. To były jej nowe perfumy. Pożądanie spłynęło na niego jak
ciepły, letni deszcz. Ciało naprężyło się. Zabrakło mu tchu.
 Nie bądz na mnie zła  zamruczał jej do ucha. Serce biło w nim jak oszalałe.
Czy mogła wyczuć, jak bardzo jej pożąda?  Już więcej nie będę.
Mógłby znalezć inny sposób, by zapewnić jej dostatnią przyszłość.
 Dlaczego miałabym ci uwierzyć?
 Byłbym bardzo niepocieszony, gdyby między nami pojawiło się coś, co
mogłoby zakończyć nasz... naszą przyjazń.
Wysuwając się z jego ramion, Kate jęknęła cicho. Chwiejnym krokiem oddaliła
się nieco.
Edmund nie śmiał znowu wyciągnąć ku niej ręki. Poczuł ból. Opuścił wzrok i
spojrzał na ławkę stojącą obok drzwi. Leżało na niej jakieś pismo.
Przyjaciółka odpowiedziała na jego pytanie, zanim zdążył je zadać.
 Otrzymałam ofertę pracy jako guwernantka w Manchesterze.
Ta nowina przeszyła jego mózg niczym żelazna strzała.
 Nie. Nie możesz jechać. Ciotka Kordelia bardzo na ciebie liczy 
zaprotestował.  Musisz odrzucić tę ofertę.
W pokoju zapadła denerwująca cisza. Przez otwarte okno dochodziły dzwięki
muzyki i odgłosy śmiechu z przyjęcia świętojańskiego.
 Nie mogę, Edmundzie  odpowiedziała Kate łagodnym tonem. Spodziewała
się, że będzie na nią zły, kiedy dowie się, że zamierza opuścić lady Wydville.
Dopóki nie znajdą nowej damy do towarzystwa, to na niego spadnie cały ciężar
odpowiedzialności za choroby i bóle ciotki, a także obowiązek nalewania jej
nieskończonej ilości pucharów z winem.
 Podniosę ci pensję  zaproponował.
 Tu nie chodzi o pensję.
 A zatem o co?  zapytał nagle niskim, złowieszczym tonem. Grozne
spojrzenie odebrałoby odwagę nawet najbardziej dzielnemu rycerzowi.
Ona jednak wciąż przed nim stała. A więc o co chodziło?
Nie mogła powiedzieć:  Ponieważ cię kocham, lordzie Stamford. Kocham cię
zbyt mocno, by zostać tu choćby jeden dzień dłużej". Uznałby, że jest bardzo
niemądra, bo usycha z miłości do najprzystojniejszego arystokraty w Anglii!
Kate wyprostowała się i uniosła brodę nad krezę.
 Jest to posada dokładnie taka, o jakiej marzyłam.
Hrabia uderzył pięścią w ścianę i ryknął:
 Zostawisz moją chorą ciotkę, żeby objąć posadę opiekunki jakichś obcych
dzieci? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl