[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sekretarka odczytała mi treść listu.
 Czyżby przydarzyło się panu coś przyjemnego?  zapytała Monika, wi-
dzÄ…c moje pogodne oblicze.
 Tak jest, od swego przyjaciela, historyka z Olsztyna dowiedziałem się, że
Johann von Dobeneck posiadał Gardzień z czterema folwarkami, razem około
1150 hektarów ziemi w dawnym powiecie suskim. Ten sam Gardzień, w którym
kiedyś mieszkała Jenny von Gustedt.
ROZDZIAA SZÓSTY
 CZERWONA ARYSTOKRATKA " W ZRUJNOWANYM DWO-
RZE " CO ODKRYLIZMY W GARDZIENIU? " TWARZ
W TWARZ Z TAJEMNICZYM BLONDYNEM " W POTRZASKU
" ZABAWA W CHOWANEGO " WYJAZD DO FRANKFURTU "
ZWIEDZAMY MIASTO " NA ULICY ZYGFRYDA 7 " DZIWNA
ROZMOWA Z PANI DOBENECK " GRANAT Z OPÓyNIONYM
ZAPAONEM
Zjedliśmy obiad w Suszu, w restauracji, która nazywała się  Warmianka ,
choć Susz nie leży na terenie Warmii i Mazur, ale na Powiślu. Równie dobrze
mogłaby się więc nazywać  Aowiczanka czy  Krakowianka . Ten, kto ustalał
nazwy dla restauracji, raczej nie orientował się w geografii. Ale obiad był smaczny
i już o czwartej po południu wyruszyliśmy do Gardzienia.
Na wschód od Susza aż do Jerzwałdu, a także na południe aż do Iławy i na
północny wschód  do Starego Dzierzgonia ciągnie się ogromny kompleks le-
śny, pełen mniejszych i większych jezior, z którego jedno (piąte co do wielkości
w Polsce) ma nazwę Jeziorak. Od Iławy do Jerzwałdu wzdłuż brzegów tego jezio-
ra biegnie nowa asfaltowa szosa. Ma ona dziesiątki zakrętów i przez cały niemal
czas przecina las, to po lewej, to znów po prawej stronie ukazując lustra mniej-
szych jezior.
Na jednym z takich ostrych zakrętów leży wieś Gardzień, gdzie zbudowano
niedawno osadę leśną. Białe, nowe domy sąsiadują z czerwonymi czworakami sta-
rych zabudowań folwarcznych. A na niewysokim wzgórku tuż przy szosie między
potężnymi drzewami stoją ruiny dworu zbudowanego w kształcie podkowy3. Ze
stromego dwuspadowego dachu zleciały dachówki. Deszcze i wichury dokonują
dzieła całkowitego zniszczenia. Tu i ówdzie załamały się stropy, ale dębowe scho-
dy jeszcze prowadzą na górne piętra, a przez pusty oczodół drzwi wejść można
do zawalonej gruzem półokrągłej sali balowej lub może ogromnego salonu. Wszę-
dzie leżą cegły, rozbite dachówki i stare kafle z pieców i kominków.
3
Ruiny rozebrano w 1976 roku, już po napisaniu tej książki.
59
Gdy przyjechaliśmy tam wczesnym popołudniem, padał deszcz i Gardzień
wydawał się bezludny. Na drewniane podłogi w pańskich pokojach z głośnym
szumem leciała woda przez dziury w dachu, a w sali balowej koczowało stadko
owiec, które schroniły się tu przed deszczem. Owce pobekiwały cichutko, smutnie
szumiał wiatr w koronach starych drzew obok dworu.
Zaparkowałem wehikuł na leśnej ścieżce, aby nikomu nie rzucał się w oczy.
Nie chciałem, by moja wizyta w zrujnowanym dworze obudziła zainteresowanie
mieszkańców Gardzienia. Jeśli bowiem dwór ten krył jakąś zagadkę, chciałem się
z nią spotkać bez żadnych świadków.
W drodze do Gardzienia opowiedziałem Monice o pięknej dziewczynie, któ-
rej przed ponad stu pięćdziesięciu laty wielki poeta nazwiskiem Goethe czytał
w Weimarze ostatnie sceny genialnego  Fausta . Ta młoda dziewczyna imieniem
Jenny poznała Anglika nazwiskiem Byron i zakochała się w nim bez pamięci, ale
on wkrótce zginął w dalekiej Grecji. Chciała pozostać wierną tej miłości, lecz ule-
gając matce swej, dworce Dianie von Papenheim, zgodziła się wyjść za mąż za
Wernera von Gustedta, który kupił majątek Gardzień w dalekich Prusach w nie-
dostępnych lasach. I oto piękna młoda kobieta, która przez kilka lat królowała
w salonach Weimaru wśród najwybitniejszych i najbardziej utalentowanych ludzi
swej epoki, opuściła miasto rodzinne i skazała się na samotność. Może miała już
dosyć dworskiego życia? A może jej charakter żądał aktywności i poświęcenia
się dla innych? Może wydawało się jej, że jako właścicielka ziemska potrafi wię-
cej zrobić dla prostego ludu niż jako dworka w Weimarze? W jednym ze swych
listów napisała: Nic, nawet królestwo, nie da się  dla mnie  porównać z dają-
cą się wykonać i przewidzieć działalnością wielkiego, bogatego właściciela dóbr.
Zawód ten, polegający na wprowadzaniu porządku, uszczęśliwianiu, upiększaniu,
ulepszaniu kraju i ludzi, obejmujÄ…cy naturÄ™ i ducha, wydaje mi siÄ™ tak dobry i tak
wielki, jak żaden inny. Naiwne to było i bardzo dziewczęce pojmowanie ziemiań-
stwa i jego roli. Przekonała się o tym na własnej skórze, ale jakże pięknie świad-
czy o jej charakterze i wyjaśnia decyzję wyjścia za mąż za Wernera von Gustedta,
człowieka, którego zapewne nie kochała, bo jej jedyną miłością był Byron.
 Była młoda i ładna  opowiadałem Monice  przywykła do emablowa-
nia na dworze książęcym, a tu znalazła się w głuszy. Zetknęła się z nędzą ludzką
i to wśród ludzi, którzy pracowali w jej majątku. A był to lud, jak opisuje, na poły
polski, na poły niemiecki, żyjący w nędzy, brudzie i pijaństwie. Najbliższe przy-
tułki dla chorych i biednych leżały o całe mile od Gardzienia, szkoła była zła, nikt
się nie troszczył o duchowe życie dzieci. To ona podjęła trud walki z pijaństwem
wśród pracowników swojego majątku, dostarczała zdrowej i posilnej żywności,
dbała o ludzi starych i chorych. W jednym z listów do swej dawnej przyjaciółki
z Weimaru napisała, że ciemni, zabobonni ludzie w tych stronach, aby uspokoić
płaczące dziecko, kładą mu w usta szmatkę umoczoną w wódce. Wielkie panie
z sąsiednich dworów wyśmiewały działalność opiekuńczą Jenny, ale to jej nie
60
zrażało. I powoli dochodziło do jej świadomości, że za nędzę i ciemnotę proste-
go ludu odpowiedzialni są przede wszystkim wielcy właściciele ziemscy, którzy
stanowili tu władzę i prawo.
Po schodach zrujnowanego tarasu weszliśmy z Moniką do ogromnego pół-
okrągłego salonu.
Mówiłem:
 To w Gardzieniu, może właśnie w tym salonie, dowiedziała się Jenny, że
nazwisko rodowe von Papenheim nie jest jej prawdziwym nazwiskiem. Człowiek,
którego do tej pory uważała za swego ojca, nie był faktycznie jej ojcem. Okazał się
nim król Westfalii, Hieronim Bonaparte, który w owym czasie zamieszkiwał już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl