[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabrałem ci mnóstwo czasu. Przeze mnie nie mogłaś
spotykać się z innymi ludzmi ani robić tego, na co
miałabyś ochotę. I tylko nie mów, że należy mi się
z twojej strony jakaś wdzięczność.
Odwrócił się i poszedł do salonu. Nie mógł dłużej
znieść widoku jej zasmuconej twarzy, nie chciał pa
trzeć, jak cierpi przez niego i zmaga się ze sobą. %7łeby
zająć czymś ręce, kucnął przed kominkiem i zaczął
układać polana na palenisku. Postanowił dać jej pół
130 NORA ROBERTS
roku. Sześć miesięcy, w czasie których będzie mogła
dojść do ładu z własnym życiem, przyzwyczaić się do
nowego wcielenia, rozeznać w swoich uczuciach.
A potem, gdy będzie gotowa na jego miłość, wróci
po nią.
Usłyszał jej kroki za plecami. Stanęła za nim, ale
nie odezwała się ani słowem.
- Gdybym wiedział, że zaczynasz nowy etap w ży
ciu, wszystko na pewno wyglądałoby inaczej - powie
dział cicho, zapalając zapałkę. - A tak sprawy wy
mknęły się spod kontroli i chyba wszystko potoczyło
się zbyt szybko. - Podniósł się i odwrócił, żeby spoj
rzeć jej w oczy. - Myślę, że powinniśmy zdecydowa
nie zwolnić tempo.
Naomi już otworzyła usta, by zaprotestować, ale po
czuła w sercu nagły ból. Dopiero po chwili była w sta
nie opanować się na tyle, by w miarę spokojnie spytać:
- Czy mógłbyś wyrażać się jaśniej? Chcę usłyszeć
prawdę. Wiesz, że nie mam większego doświadczenia
w związkach z mężczyznami.
I na tym polega nasz problem, odparł w duchu Jan,
a głośno zapewnił ją, że niczego przed nią nie ukrywa.
- Uważam, że byłoby dobrze zwolnić tempo - po
wtórzył - zrobić małą przerwę. Sam zresztą nie wiem.
- Powiedz prawdę. Nie chcesz już się ze mną spo
tykać!
- Wręcz przeciwnie. Bardzo chciałbym, żebyśmy
widywali się dalej, i to jak najczęściej. Ale nie traktuj
naszej znajomości w kategoriach związku wyklucza
jącego wszystko inne. - Polana zajęły się ogniem, lecz
Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 131
bijące od nich ciepło nie mogło ogrzać jego lodowa
tych dłoni. Jan odwrócił się plecami do kominka i je
szcze raz popatrzył ukochanej głęboko w oczy. - Po
słuchaj, Naomi, powinnaś spotykać się także z innymi
mężczyznami - powiedział, nie do końca przekonany,
czy postępuje właściwie. Nic innego nie przychodziło
mu jednak do głowy.
- Spotykać się z innymi mężczyznami? - powtó
rzyła za nim jak echo.
Chyba po to, żebyś nie miał wyrzutów sumienia,
spotykając się z innymi kobietami, dodała w myślach.
To oczywiste, że takie były jego prawdziwe intencje.
Jak mogła być aż tak naiwna, by przypuszczać, że ona
jedna mu wystarczy?
- Doskonały pomysł - powiedziała w końcu
z kwaśnym uśmiechem. - Jakie to szczęście, że za
wsze byłam opanowana, prawda? Każda inna na mo
im miejscu poczułaby się dotknięta, jeśli nie wręcz
obrażona taką propozycją, zrobiłaby ci dziką scenę.
Ale nie ja. Nie ta łagodna, spokojna, niepozorna
Naomi Brightstone. Rozumiem, że w ten subtelny
sposób dajesz mi do zrozumienia, że jestem inna niż
wszystkie - dodała cierpko.
- To prawda. Jesteś jedyna i niepowtarzalna. Jedna
na milion.
- Jedna na milion. Aadnie powiedziane - stwier
dziła, myśląc jednocześnie, że nawet jedna na milion
nie może wystarczyć na długo tak atrakcyjnemu
mężczyznie, jak Jan MacGregor. - Cóż, mamy za sobą
długi dzień - westchnęła, po czym odwróciła się i ru-
132 NORAROBERTS
szyła do wyjścia. - Po tylu wrażeniach czuję się zmę
czona. Pójdę już.
- Nie, proszę cię, nie idz! - zatrzymał ją gwałtow
nie. - Chciałbym... chciałbym, żebyś została.
Naomi stanęła w progu i przez chwilę wpatrywała
się uważnie w jego twarz. Ogarnęła wzrokiem całą je
go postać na tle trzaskających płomieni.
- Nie zostanę z tobą, nie chcę - przyznała otwar
cie. - Ale powiem ci coś, co zawsze chciałam powie
dzieć. Obiecałam sobie, że będę z tobą całkowicie
szczera, więc muszę dotrzymać słowa. Kocham cię. Od
zawsze.
Wyszła szybko do holu, jednym skokiem dopadła
drzwi i wybiegła na ulicę, prosto w mrok chłodnej, je
siennej nocy. Nie chciała widzieć, jak Jan zareaguje
na jej wyznanie. Bała się, że powie coś, czym tylko
pogłębi jej cierpienie.
Tymczasem Jan stał bez ruchu w pustym salonie
i wydawało mu się, że ciągle słyszy jej słowa. Ciche
kocham cię" wciąż brzmiało w jego uszach niczym
bolesny refren.
- Wiem, Naomi - szepnął. - Ale nieszczęście po
lega na tym, że nigdy nie miałaś szansy pokochać ko
goś innego. Teraz ją dostałaś.
Nazajutrz czuł się wyjątkowo podle. Przez dwa na
stępne dni snuł się z kąta w kąt jak zbity pies. Pod
koniec tygodnia wydawało mu się, że oszaleje. Mimo
to nie zbliżał się do telefonu. Zwalczył pokusę, żeby
do niej zadzwonić albo jeszcze lepiej pojechać i do-
Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 133
bijać się do drzwi, błagając, żeby wpuściła go do środ
ka. W najtrudniejszych chwilach powtarzał sobie, że
musi jakoś wytrzymać bez Naomi te sześć miesięcy,
które sam sobie wyznaczył.
Pół roku, a potem zobaczymy, myślał, gapiąc się
bez sensu przez okno, co było ostatnio jego ulubionym
zajęciem. Skoro postanowił dać jej szansę, by posma
kowała wolności, musiał być konsekwentny. Niech
dziewczyna poznaje życie, samą siebie, innych męż
czyzn. Niech no tylko jednak któryś z tych sukinsynów
waży się tknąć ją choćby palcem, to...
No właśnie, co wtedy? Czy nie o to w końcu cho
dziło, żeby związała się z kimś innym? Bo skąd w koń
cu biedna mogła wiedzieć, czy naprawdę go kocha,
jeśli nikt przed nim nie adorował jej, nie dotykał, nie
wyznawał miłości, nie zasypywał prezentami ani nie
szeptał czułych słów?
Posłyszał niecierpliwe pukanie do drzwi. Miał ocho
tę wrzasnąć: Wynocha! Nie potrzebuję towarzystwa!"
Nie zrobił tego jednak, lecz postanowił zignorować na
tręta.
Ten jednak nie dawał za wygraną.
- O co chodzi? - spytał nieuprzejmie, a wtedy
drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich zasapany
Daniel MacGregor senior.
- Cóż to za barbarzyńskie zwyczaje? - fuknął. -
Swoich klientów też pan tak wita, panie mecenasie?
A może ten ton jest zarezerwowany wyłącznie dla
członków rodziny?
- Przepraszam, dziadku. - Jan zerwał się z miejsca
134 NORAROBERTS
i od razu zatonął w niedzwiedzim uścisku Daniela, po
czym pochylił głowę nad ręką Anny, która w ślad za
mężem weszła do gabinetu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]